Miał to być bardzo romantyczny wieczór we dwoje, jednak pozostał jedynie niesmak po wizycie w tym lokalu. Razem z mężem wybraliśmy się tam na kolację; zamówiliśmy pierś z kaczki marynowaną w czerwonym winie z truskawkami na przystawkę i polędwiczki z jagnięciny oraz królika w sosie z czarnej porzeczki jako danie główne, dodatkowo butelkę dobrego wina. Talerze z kawałkami (wielkości orzechów laskowych) żylastej kaczki zostały przyniesione do stolika wraz z pieczywem i masłem (na osobnych talerzach). Wyglądało na to, że wliczone są do ceny podanej przystawki, bowiem kelner nie raczył wcześniej zapytać, czy życzymy sobie pieczywo z masłem do "okruchów z kaczki". Na rachunku znalazły się jednak wyszczególnione osobno pozycje: masło, pieczywo, mimo, ze ich nie zamawialiśmy. Żenująca zagrywka rodem z włoskich tanich restauracyjek dla naiwnych turystów. Nie chodzi tu o te dodatkowe kilka złotych doliczonych do rachunku na kilkaset złotych, ale o nieelegancką praktykę, której bym się nie spodziewała w restauracji tej klasy. Prośba do właściciela lokalu - proszę po prostu podnieść cenę tej kaczki,wliczając do dania to nieszczęsne pieczywo i skrawek masła i niech nazwa "pierś"