~dark knight
(7 lat temu)
Wspomnienie chaotycznej sytuacji sprzed lat.
Randki, początkowo miało to być tylko spotkanie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi, bo wydawało mi się, że narasta jakaś tajemnica, i rzeczywiście potem rozrosła się do niebywałych rozmiarów.
Byłem bardzo ostrożny, nie mając pewności, co się wokół dzieje.
Etap 1
Jest kilka niezłych dziewcząt, znamy się mało.
Etap 2
Jedna jest naprawdę the best, idealna i wygadana. Myślę sobie, że podoba się pewnie wszystkim młodym mężczyznom, więc pozostaję na uboczu. Może wręcz jest podejrzanie zbyt idealna, jakby podstawiona.
Etap 3
Ona jest jednak taka idealna i czasem, bardzo rzadko, trochę rozmawiamy, trochę zwracamy na siebie uwagę. Dlatego, że niewiele się dzieje i to jest może forma rozrywki.
Jednak mam wrażenie, że ona mnie ostrzega: unikaj kontaktów ze mną.
Ciągle mam dziwny przebłysk, że mając może z 8 lat byłem przejazdem w jej mieście i tam w jakimś pociągu widziałem taką właśnie idealną wielkomiejską dziewczynkę.
W ogóle byłem zniechęcany do przyjazdu do jej miasta (potem), ale gdy już przyjechałem, znaleźliśmy się tak blisko siebie, akurat my.
Etap 4
Sytuacja się gmatwa. Ona jest taką organizatorką imprez, mam wrażenie, że wchodzi w podejrzane towarzystwo, ma problemy na uczelni, i wydaje mi się niejasno chora. Widzę, że jej radość życia słabnie i że zapada się w coś nieodwracalnie.
Etap 5
I dopiero wtedy się spotykamy, kiedy wszystko jest jakby skończone.
Rodzice przestrzegali mnie przed dziewczętami, które wyszumią się, a potem desperacko szukają stabilnego męża.
Gdy opowiadałem o niej w domu, z samego opisu byli zdecydowanie na nie, bo trzpiotka, ekscentryczka.
Spotykamy się, wiem teraz, bo chce mi zrobić krzywdę, być może namówiona przez ludzi, którzy mnie zauważyli.
Mogła zrobić mi dużą krzywdę, gdybym do dziś nie zszedł z pewnej drogi.
Traktuje mnie dość brutalnie, jako mało dopasowanego do kapitalizmu. Sam też uważałem się za mało zaradnego, co nie całkiem okazało się prawdą później. Właściwie to wyprasza mnie ze swojego miasta.
Moja motywacja do spotkania: ta jakaś niejasna tajemnica, która za mną chodziła. Ale też pewien żal, że takie pozytywne zjawisko gdzieś się zapadnie, zginie, po prostu chęć wsparcia czegoś, co dobrze się rozkręcało.
Była to już taka Britney Spears w tym momencie, wiem, że nie mogłem jej pomóc, wtedy zresztą miałem takie wrażenie. Trochę może wsparłem ją psychicznie.
Ja jestem raczej spokojnym, książkowym typem.
Dziwne spotkanie, trochę mnie pchnęło w stronę showbiznesu, po prostu zaprzyjaźniłem się z tym nurtem i takimi dziewczętami.
Myśli może, że chciałem ją wykorzystać, ale tak naprawdę chciałem wyjaśnić sytuację, te wszystkie zagadki.
0
0