quo vadis harpagan?
Ktoś gdzieś rzucił hasło o konieczności przewietrzenia towarzystwa, jako że za dużo tych harpaganów (piszę o trasie pieszej) sie narobiło i w ogóle musi być trudniej. Można to zrobić na dwa sposoby:
a) tak jak w Pucku - zrobić trudne, techniczne punkty rodem z imprez typu Puchar Polski w marszach na orientację. Tyle, że w takich imprezach limit czasu wynosi kilka godzin, a nie dobę, a i mapy dostaje się zupełnie nie takie. Nie tędy droga.
b) n-ty raz przywołam trasę pieszą z wiosennego Lęborka jako bliską ideału - punkty wymagające częstego korzystania z mapy, ale dobrze oznaczone, bez oczywistego wariantu z punktu na punkt (tak jak niestety w Kwidzynie. Gdyby jeszcze je bardziej rozciągnąć, co najmniej co 10-12 km... Taka trasa wymaga wykazania się umiejętnością czytania mapy i wyboru optymalnej drogi, a nie tylko kondychy i wybiegania.
Takie właśnie umiejętności powinny moim zdaniem procentować na Harpaganie, a nie zdolność jasnowidzenia, w Pucku dość przydatna do wyszukania odpowiedniego drzewa z kodem.
Jeżeli opcja a zwycięży, obawiam się, że stopniowo grono uczestników zawęzi się do kilkudziesięciu osób, a Harpagan zmieni się w kolejną małą imprezkę środowiskową. Tego bym nie chciał, ale jeżeli tak się stanie, nie widzę sensu w startowaniu. Po prostu takie zawody akurat mnie nie pociagają...
a) tak jak w Pucku - zrobić trudne, techniczne punkty rodem z imprez typu Puchar Polski w marszach na orientację. Tyle, że w takich imprezach limit czasu wynosi kilka godzin, a nie dobę, a i mapy dostaje się zupełnie nie takie. Nie tędy droga.
b) n-ty raz przywołam trasę pieszą z wiosennego Lęborka jako bliską ideału - punkty wymagające częstego korzystania z mapy, ale dobrze oznaczone, bez oczywistego wariantu z punktu na punkt (tak jak niestety w Kwidzynie. Gdyby jeszcze je bardziej rozciągnąć, co najmniej co 10-12 km... Taka trasa wymaga wykazania się umiejętnością czytania mapy i wyboru optymalnej drogi, a nie tylko kondychy i wybiegania.
Takie właśnie umiejętności powinny moim zdaniem procentować na Harpaganie, a nie zdolność jasnowidzenia, w Pucku dość przydatna do wyszukania odpowiedniego drzewa z kodem.
Jeżeli opcja a zwycięży, obawiam się, że stopniowo grono uczestników zawęzi się do kilkudziesięciu osób, a Harpagan zmieni się w kolejną małą imprezkę środowiskową. Tego bym nie chciał, ale jeżeli tak się stanie, nie widzę sensu w startowaniu. Po prostu takie zawody akurat mnie nie pociagają...