i znów disintegration
~ćma barowa
(18 lat temu)
nie wiem, co jest przyczyną, a co skutkiem.nie potrafię do końca powiedzieć, dlaczego w piątkowy wieczór, zamiast podpisać listę przy moim oswojonym barze, zamykam się w domu i włączam tę płytę.nie wiem, czy to próba oczyszczenia po przebrnięciu tego tygodniowego instytucjonalnego bagna, czy podchodzenie do krawędzi urwiska.nie wiem, czy najpierw odpalam muzę, a później pod jej porażającym wpływem tonę, czy tonę już od kilku godzin, a ona ma być moim kołem ratunkowym, moim małym katharsis, żeby spłonąć i jak feniks odrodzić się z popiołów.tylko po co się odradzać, gdy za kilka dni znów przyjdzie się spalić w morzu ludzkiej analityczno-statystycznej obojętności : "pacjent z powodu zaawansowanego wieku i utrudnionego kontaktu logicznego nie kwalifikuje się na leczenie".
pacjent mutuje na twoich oczach i stając się jedną wielką broczącą raną, z braku sił już tylko szeptem prosi boga (kogo?) o śmierć.lecą końskie dawki uśmierzaczy, a ty stoisz i nic nie możesz zrobić.nic.nie możesz nawet wieczorem pójść do knajpy się ześcierwić, bo w obliczu takiego cierpienia, wydaje się to być po prostu niestosownym.
nie pozostaje już nic innego, jak tylko zmienić akwen tonięcia na jakiś pozazawodowy.wsłuchać się w treści, które ten oszołom ;) wyśpiewuje i przywołując pod powieki obrazy rozpłynąć się przy "pictures of you".
0
0