Do Pani Green
~reksio@lecznica.gdynia.pl
(15 lat temu)
Do Pani Green,
Ze smutkiem przeczytałem Pani opinię. Rozumiem ból po utracie przyjaciela domu - pies będący ponad 11 lat z właścicielem traktowany jest jak domownik. Trudno winić właściciela, że odwzajemnia mu swoje uczucia. W mojej praktyce od ponad 20 lat spotykam się z różnymi pacjentami i ich właścicielami. Za swoją pracę i zaangażowanie nie oczekuję słowa dziękuję, ale nie mogę się zgodzić na fałszywą opinię szkalującą mnie i moją Klinikę, zatem przytaczam fakty, o których Pani milczy:
Pies Dino wiek 11 lat trafił do mnie z powiększonym brzuchem z objawami znacznego osłabienia i bladością spojówek i dziąseł. Badanie kliniczne i badanie USG jednoznacznie wykazało rozległy nowotwór śledziony, pęknięty guz i krwotok do jamy brzusznej. W tej sytuacji doszło do poważnej rozmowy z właścicielami, którzy poinformowani o bardzo ostrożnym rokowaniu, świadomi, że może to zakończyć się niepowodzeniem, zdecydowali (również na piśmie), aby wykonać zabieg ratujący życie polegający na usunięciu zmienionej śledziony i tak się stało. Stan pacjenta poważny, ale stabilny pozwolił na przeprowadzenie operacji. Po dobie hospitalizacji wydałem Dina do domu z zaleceniem codziennych kontrolnych wizyt i możliwością przyjazdu do Kliniki o każdej porze dnia i nocy w razie potrzeby, ewentualnie dalszą hospitalizację. W okresie pooperacyjnym Dino przyjmowany był w miarę możliwości poza kolejnością. Ja i inni lekarze przeprowadzaliśmy kontrolne badania kliniczne i badania dodatkowe. Otoczony był troskliwą opieką przez wszystkich pracowników Kliniki oraz stażystów i studentów, dla których był szczególnym pacjentem. Muszę podkreślić, że cały personel stanął na wysokości zadania w niesieniu pomocy i ulgi w cierpieniu Dina.
Jest mi przykro, że pacjenci w stanie terminalnym odchodzą, Często jest to dramat dla wieloletnich właścicieli, ale ja jako lekarz weterynarii również jestem uczestnikiem tej tragedii. Najczęściej, wbrew rozsądkowi traktuję ją jako własną. Martwi mnie każde cierpienie, a każdy sukces w terapii jest dla mnie największą nagrodą.
Przedstawiłem szanownym internautom fakty, o których zapomniała Pani Green. Zdaję sobie sprawę z Pani emocji, niemniej uważam, że metoda wylewania żalu przez obrzucanie oszczerstwami nie prowadzi do niczego dobrego, ale złe słowa usprawiedliwiam bolesną stratą.
Z wyrazami szacunku,
Eryk Ratajski
68
10