Re: swissmed poród 2013
Martyna, ja zdecydowałam się na poród w swissmedzie po bardzo długim biciu się z myślami i dość negatywnym postrzeganiem, że płacę za coś co mogę mieć "za darmo" w państwowym szpitalu. To będzie mój drugi poród i pewnie będę rodziła w przeciągu następnego tygodnia.
W swissmedzie podpisałam umowę w środę a jestem w 40 tyg.
Za pierwszym razem rodziłam na Klinicznej, niby miałam znajomą położną, dostałam salę dwuosobową. W skrócie wyglądało to tak, że przez noc byłam na obserwacji na porodówce (czyli na łóżku do porodu podłączona do ktg), rano po nieprzespanej nocy, bez mojej wiedzy i konsultacji zaczęli mi podawać w sumie z cztery kroplówki z oksytocyną, potem wszystkie inne metody wywołania porodu (średnio przyjemne). Po pierwszej oksytocynie zaczęłam mieć skurcze co 3-4 min krzyżowe (nie ma gorszego bólu, uwierz mi) i tak przez parenaście godzin. Położna, jak się pojawiła raz na godzinę, to było ok. Znieczulenia (pomimo że niby bez problemu tam dają) nie dostałam bo poród nie postępował.
Generalnie po 24 godzinach męczarni urodziłam siłami natury, nacięta, wyłyżeczkowana (no może to jeszcze boli równie mocno jak skurcze krzyżowe, bo też bez znieczulenia!) i prawie się wykrwawiłam tam. Generalnie mam chyba szczęście że dziecko urodziło się zdrowe.
Opieka słaba, nikt nic nie mówi, zaglądają jak mogą, a mogą rzadko.Dopiero jak dziecko wychodzi to ktoś jest z tobą.
Na sali dwuosobowej, drugiego dnia trafiłam na bardzo ciekawą osobą. Z racji mojego stanu (krwi mojej nie mieli i mi nie dali!) dziecko było na neonatologi, ale pani leżąca obok najwyraźniej stwierdziła, że skoro nie mam swojego dziecka to pomogę jej z jej noworodkiem. Stan sal i łazienek, jedzenie pozostawiały dużo do życzenia. No ale to niby tylko 2 dni.
Po dwóch dniach wypisałam się na własne żądanie bo na ich diecie i z tą panią w pokoju to ja bym tam do siebie nie doszła. Nie mówiąc o uszkodzeniu nerwów w ręce (z bólu i zaciskania, oczywiście potem płaciłam za rehabilitacje) i paru innych powikłaniach...
Jak już doszło do mnie że mimo wszysytko muszę jakoś urodzić to drugie dziecko, i pomyślałam o wszystkich szpitalach w trójmieście to tylko na klinincznej dają znieczulenie (o ile dadzą), ale tam teraz tłumy i zamknięte oddziały no i te wspomnienia. Niby mówią że każdy poród jest inny, ale ja nie życzę nikomu, żeby ktoś miał taki poród jak ja mój pierwszy. Dlatego, pomimo że być może w związku z tym wydatkiem, odmówię sobie paru innych, mam nadzieję że warto dla własnego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Kliniczna z super neonatologią jest jakby co 15 min drogi od swissmedu, a jeśli jest problem z żółtaczką, to spokojnie sobie z tym radzą ( bo opieka nad noworodkiem to też był mój argument przeciwko). Taki sam stopień ma prawie każdy szpital z wyjątkiem zaspy i klinincznej i jakby co przewożą noworodki.
Napiszę jak było po, ale patrząc nawet na to jak się tobą zajmują jak przychodzisz na ktg, i co piszą dziewczyny, które już tam rodziły, chyba warto.
1
1