warto przeczytać
Moja historia choć trochę długa mam nadzieję, że przestrzeże kobiety przed tą "lekarką". Otóż miałam między miesiączkami krwawienia. Chocidzłam wczęsniej do różnych lekarzy, każdy diagnozował to samo: nadżerka. Mimo leczenia niestety nic nie pomagało. Polecono mi juz w akcie desperacji Panią dr. Muczyńską. Pomijam problem z wymyślaniem ile to czasu się czeka, bo usłyszałam pół roku, pomijam też głupie pytanie co mi dolega. Mam takie rzeczy mówić recepcjonistce? Ale przeżyłam wywiad przedwizytowy. Poszłam na wizytę ówcześnie kosztującą 100 zł. Byłam bardzo zafascynowana podejściem, zbadała mnie od stóp do głów, wypytała mnie o wszystko zbadała hormony. Pełny profesjonalizm. Wow. Zrobiłam badania hormonalne kosztujące mnie 500 zł. Okazało się, że mam bardzo wysoki poziom hormonów i to powoduje krwawienia. Ok. Ale w związku z tym, że były to bardzo złe wyniki Pani Doktor zdiagnozowała raka przysadaki mózgowej oraz kazała mi powtórzyć badania teraz jednak u Pani doktor, kolejne 500 zł. Kogo na to stać? Chciałam być zdrowa więc płaciłam ale czy to było konieczne? Okazało się, że wyniki są podobe a rak hmmm to chyba taki zastraszacz bo go jednak w efekcie nie miałam. Boli mnie to, że tak zastarsza się pacjętki a potem mówi się, że JA PANIĄ WYLECZYŁAM I DZIEKI MNIE NIE MA PANI RAKA. Potem leczyła jak reszta nadżerkę. Leczy, leczyła i końca leczeniu nie było widać. W związku z tym, że czułam się dobrze a cytologię robiłam raz w roku postanowiłam nie chodzić prze okres kilku miesięcy do lekarza , bo po co dobrze się czuję. Brałam tylko receptę na tabletki. Na kolejnej z rzędu dostałam notatkę wizyta + cytologia. Poszłam bo miną rok od ostatniej cytologii i 9 miesięcy od ostatniej wizyty. Przyszły wyniki: STAN PRZED RAKOWY. Jeżeli ktoś mnie zapyta jak to możliwe, to odpowiadam nie wiem. Nakrzyczała na mnie, że tak się zaniedbałam, że nie postępowałam zgodnie z jej wskazówkami. Płakałam całą drogę do domu i nie mogłam uwierzyć, że w tak krótkim czasie zachorowałam i nie wiem co będzie. Nie raczyła mi na spokojnie powiedzieć jak to będzie wyglądało. Przepisała mi jakieś leki i zapłaciłam kolejne grube pieniądze. Usiadłam, pomyślałam co tu zrobić? Może pójść po poradę do innego lekarza? Czemu nie już tyle pieniędzy wydałam więc poszłam. Okazuje się, że mam w cytoligii gr. II, nie mam nadżerki i jest wszystko wporządku. Jest tylko stan zapalny nie mający nic wspólnego z rakiem. Poszłam do jeszcze jednego lekarza żeby potwierdzić bo wiadomo każdy może się mylić. Diagnoza taka sama jak u poprzednika. Hmmmm cóż mam sądzić, nie chodziłam przez 9 miesięcy 9X150 zł = 1350 zł tyle była w plecy przez moje niechodzenie. Za wizytę z cytologią zapłąciłam 180 zł, potem wizyta z badaniem HPV 330 zł. Następna wizyta miała być z jakimś dziwnym urzadzeniem - nie pamięytam nazwy badania wizyta + badanie 350 zł. zapłaciłąmbym 860 zł w miesiąc prawie zwróciłoby się koszt leczenia całorocznego. Nie polecam, bo naprawdę żeby leczyć zdrowe kobiety trzeba nie mieć sumienia.