B.A.D. (czyt. beet) - czyli BOMBA ATOMOWA.DOMOWA -> Przepis stałego bywalca kliniki
~dr. Albert - przypisujący sobie sukces projektu Manhattan a takż
(22 lata temu)
Podczas pełni księżyca nazbierać tyle atomów wodoru, ile waży materiał rozszczepialny.
((Wodór - przypominam - należy zbierać ręcznie, bo wszelkie mechaniczne urządzenia zbierają losowo i przeważnie nie do pary, a pojedyncze atomy usychają z tęsknoty. Takie atomy - wiadomo - są już gówno warte. Choć i z gówna, jak twierdzą biegli w materii, można zysk wycisnąć, ale chyba tylko wtedy, kiedy wyciskający nie ma węchu. ~~mój przypis~~))
W sporym garnku, najlepiej ołowianym, atomy te obłuskać z elektronów i zebrać w sporej misce (może być plastykowa).
Protony ubić w jedną masę (nie żałując białka) i wyrobić ciasto jądrowe aż się pokażą się pierwsze mezony. Następnie poobsadzać elektronami, bacząc na symetrię, żeby każdy atom równo wyglądał, bo w przeciwnym razie podczas eksplozji grzyb wyjdzie krzywy i będzie wstyd jak cholera!
Tak przygotowany materiał rozszczepialny upakować w rozciągliwym pojemniku (np.dętce od roweru, prezerwatywie) a następnie przygotować zapalnik. Najlepiej ze zwłoką.
((UWAGA: mogą też być zwłoki rodzaju męskiego, ale tylko w ostateczności.~~znów mój przypis~~))
Zwłokę - świeżą i jędrną - ustawiamy na wymagany okres opóźnienia reakcji i oddalamy się nie omieszkając. Najlepiej na drugi (trzeci, czwarty) świat.
Wybuchu nie kontrolować! ostatecznie jest przecież demokracja.
0
0