żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Właśnie od tygodnia jestem sama w domku bo mój marynarz wypłynął w rejs. Poza tym rozchorowałam się i od sylwestra siedzę w domu wędrując jedynie do spożywczego :) jakoś tak mi smutno samej :( dobrze, że w pon do pracy to będę miała do kogo buzę otworzyć :) a jak Wy dziewczyny radzicie sobie z samotnością?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Magda ja juz sie przyzwyczailam ze moj maz wraca i odjezdza i tak w kolko....to trwa juz tyle czasu ze jakby znormalnialo ...choc tesknota i pustka wciaz taka sama .....najbardziej zal mi naszego dziecka ...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

A propo komentarzy "życzliwych" to chyba na nich nie ma rady, jedyne co pozostaje to unikać jak ognia. Podejrzewam, że i tak większość ludzi robi to z zazdrości, taka natura, jak ktoś jest szczęśliwy to ludzi to drażni bo ich życie wypada przy tym blado, co innego gdybyśmy ciągle narzekały i mówiły, że jesteśmy nieszczęśliwe, wtedy znaleźliby się przyjaciele. Bo jak fajnie jest być sobą kiedy innym się świat wali.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Mewa zasmuciło mnie to co napisałaś, ja tego też się boję, mało tego jestem takim tchórzem, panicznie boję się szpitali, może dlatego że w dzieciństwie prawie z nich nie wychodziłam. Ale jak to mówią co Nas nie zabije to Nas wzmocni. Grunt, że jesteś mamą zapewne cudnego maleństwa.
Zawsze w gorszych chwilach pocieszam się, że Mąż wróci i mój koszmar się skończy, jak wraca to mam wrażenie, że mi się to śniło i że właśnie się obudziłam. Nie sądziłam, że będę w stanie tyle znieść w imię naszej miłości. Mam 24 lata więc jeszcze wiele przede mną, ale sądzę, że kobiety, które same troszczą się o wszystko są naprawdę wyjątkowo.
A jak wyglądają dziewczyny powroty Waszych Mężów? :-)To przyjemny temat, więc możemy pisać.
U mnie przez całe 4 miesiące gdy go nie ma są wielkie przygotowania już od dnia wyjazdu na jego powrót. Od sprzątania, urządzania, gotowania, pieczenia po tuż przed, domowy salon piękności no i zawsze na przyjazd nowe wdzianko i seksowna bielizna. Dzięki tym powrotom mam już tyle kompletów bielizny, że chyba biję rekordy.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Mojego meza tez nie bylo przy mnie jak rodzilam....niestety nie zawsze wszystko sie da....najbardziej przykro bylo kiedy do innych mam przychodzili ich mezowe i cieszyli sie razem a ja bylam sama....ale to juz za nami
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Magda ja też jestem strasznie przerażona macierzyństwem, bo nie mam na kogo liczyć oprócz męża, a jego przy mnie nie będzie. No ale 30 na karku i mam całkiem zrezygnować, bo ktoś mnie krytykuje i nie ma zamiaru w niczym pomóc? Poród tuż tuż i nie wyobrażam sobie wcale jak to będzie, ale pocieszam się myślą, że są takie, co mają gorzej i dają sobie radę. Wiadomo, że byłoby milej bez tego całego stresu spowodowanego głupim gadaniem. No ale co poradzę. Dla Maleństwa i męża zniosę wszystko, a oni są całym moim światem :)

Oczywiście reakcja pewnych osób na wieść o naszej ciąży nie była wymarzona. Po 3 latach małżeństwa i z tyloma latkami usłyszałam nawet komentarz, że "to za wcześnie". Boki zrywać :D Często się zastanawiam czy oni się wogóle słyszą. No bo jak można świadomie wygadywać takie farmazony :/
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Dziewczyny widzę, że świetnie się rozumiemy :-)
Jak ja słyszę w rodzinie teksty typu ile to my kasy mamy i jakie to nasze życie jest nieprawdziwe bo my się nie widzimy codziennie a jak jest mi źle, że mam to co chciałam to przysięgam, że też jakbym mogła to bym przynajmniej dowaliła z liścia. Numer jeden w takich opowiastkach to moja Teściowa, która mnie nie cierpi na całej lini, bo poślubiłam jej "sponsora".
Najgorsze jest to, że przez te wszystkie złośliwe komentarze dostałam jakiegoś urazu i panicznie boję się mieć dzieci, boję się że nie będę w stanie się nimi zająć, że będę kiepską mamą.
Wkurza mnie też niesprawiedliwe traktowanie żon marynarzy w kwestiach finansowych, jak się gdzieś dowiedzą, że mąż pływa to nie mam co liczyć na rabat albo na zwyczajne zrozumienie liczby wydatków jaką każdy człowiek posiada. Ciągle słyszę, że Nas stać, podczas gdy oboje się zażynamy żeby wykończyć mieszkanie.
No i te stereotypy o zdradach, na Boga robią z Nas dziwki. Prędzej uwierzę w to, że taka szara Kowalska co widzi męża codziennie go zdradzi niż stęskniona żona marynarza. Ja nie tęsknię za innymi tylko za moim Mężem, nie rozumiem jak to mogłoby spowodować, że w ogóle myślałabym o zdradzie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

żeby było trochę bardziej optymistycznie to mnie pytają;) ale czasem też mam dosyć 24 h z dzieckiem w dzień zabawy i inne wieczorem praca przerywana wizytami na forum;) aaa no i też jakoś nie widzę milionów na koncie;) na pewno nie martwię się za co zapłacę kredyt no ale coś za coś:) tymczasem wiosna idzie....i jak sobie przypomnę że jeszcze rok temu dzień w dzień chodziłam do pracy (no oprócz niedziel) to wolę stan dzisiejszy:) pozdrawiam i życzę dużo optymizmu:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

neiisi mnie tez nikt nie zapytal nigdy jak sobie radze....:(
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Oj smutno się tu u nas dzisiaj zrobiło :( Mnie jeszcze nigdy nikt (oprócz męża oczywiście) nie zapytał jak ja sobie radzę. Wszyscy myślą, że to nasz wybór więc nie mamy prawa narzekać. Ale nie każdy miał "dobry start". Nie każdy ma znajomych, którzy załatwią mu pracę na miejscu. Nie każdy ma zawód, który można wykonywać wszędzie. Jak mnie raz mama nakryła jak wyłam to pomyślała, że się z mężem pokłóciłam. Nie przyszło jej do głowy, że to z tęsknoty. On jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Męczymy się potwornie, ale nie zamieniłabym go na żadnego innego. Z nim zniosę wszystko :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

ja mam to samo, maz wyjezdza, wraca, wyjezdza, wraca i juz tak kilka lat....ale tak jak wyzej napisane nikt nie zroumie kto tego nie przezyl...najbardziej cierpi na tym nasza corka ktora jak maz wyjezdza to nawet nie chce sie z nim zegnac bo jest tak na niego za ze znowu "ja zostawia" ....mam dosyc rozeiazywania samej ciaglych problemow, stresow , niepokojow, jezezenia z mala po lekarzach, zalatwianiem wszytskiego i tej potwornej samotnosci i tesknoty...tego nie da sie opisac
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

ja zawsze mówię, że ten kto nie został sam na tyle miesięcy sam w domu bez tej drugiej połówki,to nie ma pojęcia o tym co to znaczy tęsknić. Ja w tej chwili jestem z córeczka juz prawie 6 miesięcy sama i jeszcze 2 miesiące musze czekac na męża. Ciężko mi, bo córcia chorowała, do tego prowadzę nasza budowe i pilnuje ścian, podłóg, kominów itd.............i niech mi nikt nie mówi, że jak spojrzę na wyciąg z konta, to będzie mi lżej, bo wcale tak nie jest.......wiem ile wyrzeczen i ile przepłakanych z tęsknoty wieczorów za nami........ale jeszcze trochę i będziemy razem
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

neissi napisalam maila do ciebie :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Mój mąż nie jest marynarzem, ale jeździ na kontrakty i rozstajemy się tak już od 5 lat. I nie ma nic bardziej wkurzającego jak wygłaszanie rad przez osoby, które nigdy nie były w takiej sytuacji i nie mają zielonego pojęcia jak wygląda nasze życie. Mam tu na myśli teściową, mamę, siostrę... Do tego nie da się przyzwyczaić, bo w życiu napotyka się różne sytuacje.

Raz mieliśmy bardzo ciężki okres. Zdarzyło się tak, że kiedy mąż wracał, ja akurat jechałam do Czech i wcale się nie widzieliśmy, bo kiedy ja wracałam, on akurat wylatywał. Oboje byliśmy wtedy w depresji. Ja się zaharowywałam w ciągłym stresie nie mając kontaktu z mężem ani niczyjej pomocy, a mąż miał już po dziurki tych wiecznych wyjazdów, z których kasa szła na spłatę mieszkania i nie było widać żadnych efektów. Jakoś to przetrwaliśmy, ale jak mnie ktoś poucza to mam ochotę go rozszarpać. Wydawałoby się, że rodzina widzi jak się męczymy, a co chwila dochodzą nas głupie teksty w stylu:

- nie ma co się dziwić, że się nie kłócicie jak wy nawet nie macie kiedy się pokłócić, ja też bym tak potrafiła (z ust osoby, której nie układa się w małżeństwie)
- trudno to nazwać mieszkaniem razem jak go wiecznie nie ma

Ostatnio przed wyjazdem męża trafiłam do szpitala i było ryzyko, że nie wyjdę przed jego wylotem. Na to dzwoni teściowa i zamiast powiedzieć "będzie dobrze" to mi wygłasza monolog, że on przecież musi jechać zarabiać pieniążki. I to mówi osoba, która nigdy tego nie doświadczyła i uważa, że na koncie mamy miliony, tylko nie wydajemy ich ze sknerstwa. Raz jak jej powiedziałam, że na coś nie mam to bez żadnej żenady spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała "nie kłam, przecież ja wiem ile wy macie pieniędzy" a innym razem na spotkaniu rodzinnym sypnęła tekstem "przecież ja wiem ile wy samochodów mogliście do tej pory kupić".

Mieszkamy w nie wykończonym domu (do niedawna mieliśmy jeszcze surowe mury, podłóg nie mamy nadal), nie mamy samochodu, nadal spłacamy to mieszkanie, za 2 miesiące urodzi się nam dziecko, nie możemy liczyć na niczyją pomoc i zewsząd słyszymy jak my mamy dobrze. Czasami chce się żygać.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Mo przyszły mąż tak wypływa 6miesiecy:( ale nie pierwszy raz i nie ostatni czekam:) myśle jedynie o tym kiedy wróci będę miała go 24h:)
A naprawde jest Kochany
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

święta prawda:)
Moja mama jak mnie widzi czasami, to też krzyczy, że mam zmienić nastawienie itp. I staram się je zmienić, naprawde;) Ale czasami popłakuje sobie do poduszki, żeby niekt nie widział...
Wiem, że jestem szczęściarą, bo nie każdy może powiedzieć, że naprawde kocha i jest kochany.
Minie jakos ten czas...musze się całkowicie skupić teraz na czymś innym...(np.na pisaniu pracy magisterskiej. ..;/) i za chwile będzie wiosna, zaraz lato :) no. i z górki wtedy;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

magda ja tez jestem szczesliwa ze poznalam swojego meza ale niestety przy kazdym rozstaniu wyje jak bobr i tak bylo jest i bedzie:) po prostu taka jestem i juz :) choc z drugiej strony juz sie przyzwyczailam do tych ciaglych powrotow i odjazdow ,kilka dni zawsze znow ta sama pustka ale potem juz w miare normalnie ...ech....choc szczerze mowiac ciezko jest i coraz gozej znosze ta rozlake
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Patrycja10 sama wiesz, że to szybko zleci tylko nie można o tym myśleć. Ja na początku znajomości z moim Mężem tak przeżywałam każdą minutę rozłąki, że aż dosłownie dusiłam się z płaczu. Jak wyjeżdża odczuwam tak okropny wręcz fizyczny ból, że mam wrażenie, że mi ktoś wyrywa połowę serca. Moja mama jak mnie zobaczyła po wyjeździe męża to krzyczała, że mam zmienić nastawienie no i zmieniłam, nie będę życia marnować na ciągłe płacze, trzeba się cieszyć z tego, że się spotkało tego jedynego, tyle jest samotnych kobiet, które nie doświadczają miłości. Jestem najszczęśliwsza na świecie właśnie dzięki Mężowi.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Kwiecień to bedzie dla mnie połowa...I wtedy tez powiem,że "teraz to zleci z górki" ;)
Fajną będzie miał Twój Mąż niespodziankę:) w ogóle fajnie,że macie mieszkanko...ja jestem ciekawa jak to z tym mieszkaniem będzie u nas, bo teoretycznie powinien dostać jakiś przydział(jako wojskowy),ale wiadomo jak to jest teraz, powiedzą,że mieszkań nie ma albo są kilkuletnie kolejki...póki co nie myśle o tym, jedynie sobie marze;) jak to będzie:) tez już bym chciala urządzać wspólne mieszaknko...narazie po cichutku planuje wesele :)

też lubie być zajęta...bo wiadomo, jak mam za dużo wolnego czasu to wtedy sama sie dobijam myślami,że jeszcze tyle miesięcy zostało...;/

buziaki dziewczyny:) trzymajcie(-my) się :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Dziewczyny nie zwracajmy uwagi na denne wpisy ponurego. Najwyraźniej nie ma z kim porozmawiać i desperat z nami pisze. Tylko, że my mamy tu wspólne tematy a on widać o niczym pojęcia nie ma.

Ja nie mogę doczekać się kwietnia, wtedy wraca Mój Cudowny Mąż! Połowa rozłąki jest za nami, teraz już będzie lecieć z górki. Planowaliśmy w połowie kwietnia zacząć urządzać nasze nowe mieszkanko, ale ja rozpoczęłam już prace wcześniej, chcę zrobić Mężowi niespodziankę i na jego przyjazd je urządzić tak, że będziemy mogli się przeprowadzić. Jestem cała podekscytowana, do tego obowiązki w pracy więc będę zajęta,tak jak lubię :-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

tzn. lipiec- miesiacem urlopów;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0