żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Właśnie od tygodnia jestem sama w domku bo mój marynarz wypłynął w rejs. Poza tym rozchorowałam się i od sylwestra siedzę w domu wędrując jedynie do spożywczego :) jakoś tak mi smutno samej :( dobrze, że w pon do pracy to będę miała do kogo buzę otworzyć :) a jak Wy dziewczyny radzicie sobie z samotnością?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Witajcie kochane dziewczyny. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo się cieszę że znalazlam wasze forum. Także jestem żoną marynarza z kilkunastoletnim stażem . Doskonale was rozumiem bo jesteście u progu takiego życia które niestety nie jest bajką . Macie jednak szczęscie bo mieszkacie w Trójmieście. Ja zgodziłam się zamieszkać w pobliżu moich teściów praktycznie kilka metrow od ich domu. Mieli być dla mnie wsparciem i podporą tak sądzilam ; niestety w rzeczywistości ich rola polegała na pilnowaniu bym nie zdradzala ich synka i broń boże nie wydawala jego pieniędzy im przecież były bardziej potrzebne . Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem oddanym dzieciom( mamy 2 synów 11 i 14 lat)i mnie. Chociaż od naszego ślubu minęlo tyle lat mam wrażenie jakby to było wczoraj. Uczucia nasze się nie zmieniły a wręcz przeciwnie z biegiem lat rosły w siłę , podobnie jak nasi synowie. Dlatego jestem pewna że dacie radę . Życzę powodzenia . drogie Penelopy
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

aaaaaaa dostałam kwiatki od mojego męża przez poczte kwiatową...aż mi się łezka zakręciła...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

neissi trzymaj sie! napewno wszystko sie dobrze skończy!!!!
dużo zdrowia ,cierpliwosci i pozytywnego myślenia!!!
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Ojej neissi...zdrówka dla synka!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Ma lamblie i wszystkie objawy jakie mogą dawać. Dwa leczenia się nie powiodły, teraz będzie kolejne i jak się nie uda to Kuba będzie się czuł gorzej, a to jedyny lek jaki możemy jeszcze zastosować. Inne są od 2 i 6 roku życia :( Długo lekarze zwalali te bóle brzuszka na kolki, później nie wierzyli w wykryte lamblie, a teraz rozkładają ręce.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

neissi... a co dzieje się z Tw synkiem? Tyle czasu minęło a jeszcze jest chory?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Kinay nie wiem czy to Cię pocieszy, ale nasz synek jest chory i wisiał mi tak na rękach (a raczej zwijał się z bólu) pół roku. Jakoś dałam radę choć było mega-ciężko. Głowa do góry! Napisz skąd jesteś, na pewno znajdzie się tu ktoś z kim się zaprzyjaźnisz i będziesz mogła pogadać. Jest nas tu dość sporo, może któraś mieszka obok :)
Mój synek ma akurat 11 miesięcy i mam przy sobie męża, ale wolę nawet nie myśleć, że będzie musiał znów wyjechać, bo Kuby nadal nie udało się wyleczyć :/
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

kinay to zal sie tutaj:-)
wspołczuje tym co nie maja nikogo do pomocy ja mam rodzicow i teściow wrazie co ale czasem mam ich wszystkich dość i wolałabym mieszkac jak najdalej od nich:-))))))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Cześć dziewczyny, jak to wszystko czytam, to trochę mi lżej, że nie jestem sama. Mój mąż co prawda nie jest marynarzem, ale pracuje w Szwecji. Do tego mamy malutką córeczkę, 10-miesięczną i tak same bidule siedzimy w domu. Na domiar złego nie mamy rodziny w Trójmieście, więc musimy same sobie radzić w każdej sytuacji. Teraz szczególnie mi źle, bo malutka złapała paskudnego wirusa, więc praktycznie dzień i noc wisi mi na rękach, a ja w chwili wytchnienia muszę się komuś po prostu wyżalić:(
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

mój na offshorach 4/4
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Mój mąż obecnie pracuje na AHTSie, kontrakty 6/6 tyg W pt.poleciał i też był mały stresik bo podróż miał przez Kair, Aleksandrię. Na szczęście jest już tam w miarę spokojnie i nie było niespodzianek.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

no właśnie....tego mu najbardziej współczuje...ja bym chyba tak nie potrafiła zostawić wszystko i jechać do tej pływającej puszki na 3 miesiące....a na jakich statkach wasi pływają?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Sonia dasz rade ale tak jak piszeszTtwojemu mężowi napewno bedzie bardzo ciężko, Wy razem ,on tam biedny sam:-(
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Żeby chociaż trafił do takiej firmy co można kombinować, przesunąć wypłynięcie, krótsze rejsy. 3 m-ce, bez możliwości przesunięcia ze względu na sprawy rodzinne to lipa.
Dasz radę, kobiety to silne stworzenia, które dla swojego potomstwa są gotowe na wszelki wysiłek- sama się tym pocieszam na myśl o swoim przyszłym dziecku.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

kolega ze studiów wypłynął na 6 miesięcy dosłownie na kilka godzin przed porodem, jak wrócił dziecko już raczkowało :/ eeee....masakra takie kontrakty, aż mi sie smutno robi jak to czytam, 3maj sie sonia!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Mi na szczęście mama będzie pomagać...najgorsze jest to że mężowi jest smutno że dopiero 2 miesiące po porodzie do nas dołączy...a jak już maluszek będzie na świecie to dopiero te rozłąki będą smutne...ale mam nadzieje że uda nam się coś wymyśleć żeby mąż nie musiał pływać...tylko jeszcze trochę czasu na to potrzeba...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Współczuję Ci Soniu, bo wiem co to znaczy. Mój mąż wyjechał na miesiąc w dzień po porodzie, a ja byłam po cesarce i zanim udało mi się dowlec na wcześniaki, zostało nam tylko 10 minut na spotkanie przy synku. Mam nadzieję, że masz kogoś do pomocy po porodzie. Ja nie miałam choć rodzina obiecywała wsparcie. Nie wywiązali się z obietnic i było bardzo ciężko, bo synuś chorował. Nie wiem jakim cudem dałam radę.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

U mojego niestety nie da się tak za bardzo załatwić żeby przesunąć kontrakt... :( ale dam rade! Pocieszam się faktem że w wakacje będziemy razem :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Sonia trzymaj się, dasz radę!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

oj sonia współczuję..., lada chwila rodzisz więc sama nie będziesz :), szczęśliwego rozwiązania życzę i spokoju na co dzień przed... :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0