• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czarny brylant spłynął Wisłą z harcerzami

Jarosław Kus
15 czerwca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate"
Grupa harcerzy przy kajakach w ośrodku Ligi Morskiej i Kolonialnej. Grupa harcerzy przy kajakach w ośrodku Ligi Morskiej i Kolonialnej.

Podobnie jak dziś, także 95 lat temu w sezonie letnim, mieszkańcy głębi Polski lubili spływać Wisłą do morza. O ile teraz wyprawy kończą się zwykle w Gdańsku, to wówczas celem spływów była Gdynia.



12 czerwca roku 1923 nie należał do najcieplejszych, jak czytamy w "Gazecie Gdańskiej": "wskutek panującego ostatnimi nocami zimna ponieśli właściciele ogrodów i ogrodnicy poważne straty" - w całości wymarzły ogórki i "wszelkie wrażliwsze na zmianę temperatury warzywo"; zaś "twarda nieubłagana konieczność" tych wszystkich, którzy "chcieli spędzić miesiące czy tygodnie nad morzem gdańskiem i wygrzewać się w słońcu," "zniewoliła" do ubrania się w... "szale, płaszcze jesienno-zimowe i futerka". Może to wyjaśnia niespotykaną o tej porze roku popularność i "nadzwyczajną podaż futer"?

Ale nie tylko futer było w tamtym roku pod dostatkiem: Gdańsk został wręcz zasypany "oznakami bolszewickimi w postaci gwiazd" (takich czerwonych, pięcioramiennych), a wszystko to "dzięki" "agentom bolszewickim wysłanym z Rosji dla uprawiania nie tylko bolszewickiej propagandy, ale nade wszystko dla poszczuwania robotników niemiecko gdańskich przeciw kapitalistycznej Polsce". Może agenci nie wiedzieli, że Niemcy nie potrzebują specjalnej zachęty do antypolonizmu, bo już w roku 1920 niemieccy dokerzy, w krytycznym dla Polski momencie wojny polsko-sowieckiej, odmówili wyładunku statków z zakupioną przez nasz kraj bronią.

Nienawiść do Polaków żywili jednak nie tylko robotnicy (w jakimś stopniu tłumaczy ich podatność na bolszewickie idee), ale również ci, którzy z mową nienawiści nie powinni mieć nic wspólnego, czyli księża katoliccy: duchowieństwo niemieckie "zajmowało coraz bardziej wrogie stanowisko wobec potrzeb religijnych ludności polskiej", utrudniając jej dostęp do posług religijnych w ojczystym języku, uniemożliwiając odprawianie nabożeństw majowych i organizację procesji na Boże Ciało.

W sukurs duchownym szła też prasa niemiecka przytaczająca kolejne przejawy "polskiej bezczelności", czyli np. polskiej kontroli granicznej: to oburzające, że od Niemców żądano jakichś dokumentów! Ale "Gdańszczanie i Niemcy", jak donosiła owa prasa, wcale się tym nie przejmowali i "jeździli sobie do Niemiec bez wizy polskiej", "wyśmiewając się z kontroli polskiej w Tczewie".

Pięć lat później, dzień 12 czerwca przywitał Gdańszczan "gęstymi chmurami nie przepuszczającymi nieomal zupełnie słońca" i "nieznośnym skwarem", panującym już od godzin porannych i zwiastującym nieuchronną burzę. Na szczęście, w miarę upływu czasu, chmury się rozwiały, a niebo wypogodziło: wtedy jednak "upał wzrósł do tego stopnia", że niewiele brakowało, by zaplanowany na ten dzień "bieg na przełaj o puhar [!] "Gazety Gdańskiej"" został odwołany.

I w sumie to nic dziwnego, że w taki upał lepiej chyba szukać ochłody w wodzie: jednak kierowca "ciężarowego samochodu fabryki Jakob Wirth z Oliwy" znalazł się w Wiśle z zupełnie innych powodów. Przyczyną tej niespodziewanej kąpieli był bowiem "defekt hamulcowy", który doprowadził do stoczenia się pojazdu z "promu wiślanego kursującego przez rzekę przy Wisłoujściu". Na szczęście, choć "z największym trudem", "zdołano uratować od utonięcia szofera".

W te gorące, czerwcowe dni roku 1928, przybył do Gdańska z wizytą "czechosłowacki profesor i uczony Vondraczek", który wygłosił "niezmiernie głęboko ujęty i ciekawy referat" o "zbliżeniu polsko-czeskiem". W "ubikacjach "Klubu Polskiego" na Neugarten 7" (obecnie Nowe Ogrody) "z niezmiernie serdeczną uprzejmością" podzielił się też z "Gazetą" "cennymi uwagami o Gdańsku, Polakach gdańskich i swych wrażeniach i spostrzeżeniach nad wybrzeżem". Oczywiście nie mogło zabraknąć też zachwytu nad Gdynią, którą profesor pamiętał jeszcze jako "biedną wioskę rybacką na pustych piaskach nadbałtyckich". Był zdumiony tym, że teraz mógł zobaczyć ją w "rozmiarach miasta i portu wielkiego, w którym ładuje [się] mnóstwo statków pod różną banderą"; w ocenie zagranicznego gościa, "tempo rozwoju Gdyni miało cechy typowo amerykańskie".

Upalny czerwiec przyniósł równie dalsze problemy polskich katolików z Gdańska, którzy choć nadal borykali się z ograniczonym dostępem do posług religijnych w ojczystym języku, to najwyraźniej nie potrafili w pełni skorzystać z tego, co mieli dostępne, zupełnie "nie wykorzystując [nabożeństw] obecnych, tak w Gdańsku, jak i na przedmieściach"."Wśród Polonji tutejszej [zaobserwowano] wychodzenie z kościoła po zakończeniu mszy św. tak, że pewna część tylko zostawała na kazaniu" (przed Soborem Watykańskim II, homilia nie była integralną częścią mszy, a kazanie bardzo często głoszono przed lub po liturgii). Te ucieczki z dnia na dzień musiały rzeczywiście przybrać na sile, skory głosy oburzonych czytelników dotarły do prasy: i rzeczywiście "uciekało wszystko", czyli: "starzy i młodzi, dorośli i mali, bogacze i ubodzy, kształceni i prostaczkowie".

Uciekamy więc i my, tym razem do roku 1933, w którym czerwcowa pogoda "nie wiele różniła się od jesiennej", a "ranki i wieczory były chłodne". Fala upałów spadła natomiast na Francję i Anglię- więc tylko mieszkańcy tych krajów martwili się "w promieniach słońca zakwitłymi piegami".

Wielu Gdańszczan miało w tym czasie zupełnie inne zmartwienia: zwłaszcza komuniści i hitlerowcy...

Nienajlepsza pogoda nie była jednak żadną przeszkodą dla dzielnych, polskich harcerzy, którzy - w ramach ogólnopolskiej sztafety - postanowili "zawieść do Gdyni bryłę węgla polskiego z G. Śląska".

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie postanowili zrobić tego... kajakiem.

Ale do Gdyni trafiał wówczas nie tylko węgiel z polskiego Śląska - innym towarem eksportowym był również spirytus: tylko w maju do gdyńskiego portu dotarło go 95 tysięcy litrów, z przeznaczeniem na eksport.

Na szczęście, jak dowiadujemy się z artykułu z roku 1938, nie tylko spirytus "napełniał brzuchy okrętów w Gdyni". I - miejmy nadzieję - również ich załóg...



Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 129 z 12 czerwca 1923 r., "Gazeta Gdańska "Echo Gdańskie"" nr 132 z 12 czerwca 1928 r., "Gazeta Gdańska" nr 133 z 14 czerwca 1933 r. oraz "Express Lubelski i Wołyński" nr 164 z 16 czerwca 1938 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej i Lubelskiej Biblioteki Wirtualnej.

Opinie (12)

  • pięcioramienne gwiazdy i swastyka (5)

    tradycyjnie już w natarciu... i tylko metody zmieniają się wraz z rozwojem technologii...

    • 11 2

    • Harcerze (4)

      spławiający węgiel do Gdyni kajakiem są dowodem na pełne patosu życie młodzieży w przedwojennej Polsce. Oczywiście, części młodzieży. Może stąd wzięli się pełni poświęcenia młodzi ludzie, walczący podczas okupacji? Brakuje teraz takiego patosu, brakuje autorytetów. Żal...

      • 2 0

      • Patosu i patriotyzmu mamy w bród - tyle że to jest patos i patriotyzm w 98% tylko werbalny. (1)

        (z czynów to może T-shrt, skarpetki i balaklawa z symbolem PW i orłem).

        • 2 0

        • Bo to nie jest patos

          to małpowanie pustej treści. Podobnie jest z patriotyzmem. Młodzież nie widzi dobrych przykładów - stąd - co tragiczne, autorytetem staje się np. Hitler. Tragedia.

          • 2 0

      • Etos, patos i Aramis (1)

        Dużo im z tej beznadziejnej walki przyszło.

        • 0 0

        • bo to byli

          ówcześni terytorialsi...

          • 0 0

  • "niemieccy dokerzy" ?? (3)

    "niemieccy dokerzy odmowili wyladunku"... akurat wielu robotnikow w Gdansku to byla polska emigracja do Gdanska.. wiec nie byli to "niemieccy dokerzy".. Polska poprostu nie chciala zaplacic za ten wyladunek - to takie polskie "normalne".. i dzis tez tak jest... Polskie "firmy" opozniaja lub zanizaja zaplate za wykonywana prace.. Polska to syf i patologia.. tak bylo zawsze i nie zmieni sie nigdy...

    • 6 18

    • Jeśli jesteś Polakiem, to - według twojej klasyfikacji (2)

      jesteś "syfem i patologią"; a jeśli nie jesteś Polakiem, to i tak jesteś "syfem i patologią", biorąc pod uwagę wymowę wypowiedzi... i tyle

      • 9 3

      • (1)

        Jak na dysmózga, to nawet spójna wypowiedź. Nie mówię, że mądra.

        • 0 2

        • a to znasz?

          ...jaki ty jesteś mądry - powiedział rak do flądry; nie mądry, tylko mądra - odpowiedziała flądra...

          • 1 0

  • Bardzo dziękuję za ten cykl . Niesamowicie sie czyta

    • 6 0

  • A teraz już nie bolszewiccy, a rosyjscy agenci kręcą się w internecie na portalach takich jak ten

    I piszą odpowiednie komentarze... I gdzieś tam w naszej polityce sobie robią co chcą, albo bezpośrednio, albo pośrednio przez finansowanie partii politycznych i tak naprawdę trudno powiedzieć kto może teraz w rzeczywistości w naszej polityce chodzić na rosyjskim łańcuszku. Na pewno Razem i SLD, bo jedni sami się określają jako komuniści, a drudzy mają długą tradycję zależności od Rosjan. Opozycja lubi mówić, że PIS, ale mi wydaje się, że nie - za mocno dążą do jak najlepszych relacji z USA, pozatym nigdy by wtedy nie wpuścili do nas wojsk NATO.

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W czasie Bitwy pod Oliwą 28 listopada 1627 r. polska flota zatopiła:

 

Najczęściej czytane