• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy zima mogła zaskoczyć drogowców 300 lat temu?

Michał Ślubowski
2 grudnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
A. Möller, Opowieść o sannie między Łęgowem a Pruszczem, 1608 r., ze sztambucha w zbiorach Biblioteki Kórnickiej. A. Möller, Opowieść o sannie między Łęgowem a Pruszczem, 1608 r., ze sztambucha w zbiorach Biblioteki Kórnickiej.

Obfite opady śniegu potrafią niemiło zaskoczyć wielu drogowców oraz kierowców. Z drugiej strony, biały puch uszczęśliwia rzeszę dzieci oraz ekologów, którzy przewidują mniejsze problemy z nawodnieniem i wiosenną suszą. A jak z dużymi opadami śniegu radzono sobie w Gdańsku 300 lat temu?



Czy potrafisz czytać książki w języku obcym?

Odpowiedź na to pytanie możemy poznać dzięki relacji poświęconej wielkiej zarazie z roku 1709. Przebieg epidemii znamy dzięki relacji gdańskiego doktora Johanna Christopha Gottwalda, który spisał swoje wspomnienia oraz opublikował je w języku niemieckim w roku 1710.

Dwa lata później zostały one przetłumaczone na język angielski oraz wydrukowane w jednym z pierwszych międzynarodowych periodyków naukowych, czyli w angielskim Philosophical Transactions. Poniższy wycinek jest przetłumaczony właśnie z tego wydania:

- Zima przed rokiem zarazy była najmroźniejsza, odkąd ludzie sięgają pamięcią. Mróz pojawił się drugiego dnia świąt i trzymał aż do Wielkiej Nocy; podczas tego okresu spadło tyle śniegu, że musieliśmy wynająć wiele wozów, aby wywieźć go z ulic, w przeciwnym wypadku mógłby narobić wiele szkód - czytamy w periodyku.
Rzeczywiście, zima 1708 r. była w Europie wyjątkowo ciężka. Według opowieści Bałtyk można było przebyć konno, a na zamarzniętych kanałach Wenecji urządzano wyścigi łyżwiarskie. W wielu innych krajach pojawiało się to samo stwierdzenie, co u Gottwalda, że nikt z żyjących nie pamięta tak srogiej zimy. Zarówno zima w 1708, jak i 1709 r. były w Europie rekordowe pod względem chłodu.

Siarczysty mróz zebrał na kontynencie równie krwawe żniwo. Tysiące ludzi zmarło z wychłodzenia, podobnie jak zwierzęta domowe i gospodarskie. W Paryżu, odciętym przez mróz od reszty świata, zanotowano nawet przypadki kanibalizmu. Powody takiej zimy są wciąż zagadką zarówno dla historyków, jak i dla klimatologów.

Bardzo ciekawa jest wzmianka o poniesieniu kosztów użycia wielu wozów do wywożenia śniegu. Po pierwsze, Rada Miasta Gdańska była gotowa na walkę z żywiołem. Po drugie, chęć uniknięcia szkód może sugerować, że podobne incydenty miały miejsce w przeszłości. Duże ilości śniegu mogły przecież być powodem podtopień, uszkodzeń domów czy zniszczenia składowanych towarów.

A. Stech, Zimowa panorama Gdańska.
A. Stech, Zimowa panorama Gdańska.

Z drugiej strony, dawni gdańszczanie uwielbiali zabawy w śniegu. Wystarczy przytoczyć dwie angielskie relacje z XVII wieku. Autorem pierwszej z nich jest Peter Mundy.

- Zimą gdańszczanie używają do przemieszczania się niewielkich sań, ciągniętych przez jednego konia, które nazywają saniami "Yagh". Niektórzy mówią, że to od słowa der Jagh, oznaczającego polowanie. Wydaje się jednak, że bardziej bliskie prawdy jest pochodzenie tego słowa od niewielkiej, szybkiej łodzi na wzór podobieństwa gładkiego sunięcia łódki przez taflę wody oraz ślizgania się sań przez lód i śnieg. Zazwyczaj w tych saniach siedzą dwie osoby: kobieta oraz mężczyzna, młodzieniec i panna itd. Mężczyzna prowadzi przez 3 lub 4 mile przez zmarzlinę: lądem do Heilighbrunn, czyli świętej studni, lub do Oliwy, Sopotu itd. Innym sposobem jest przemierzanie zamarzniętej Motławy oraz Wisły, również do miejsc znajdujących się w okolicy. Sanie pędzą z wielką prędkością, wszyscy chcą siebie wyprzedzić, dlatego każdy chce dla siebie wziąć najszybszego konika - pisał Mundy.
W podobnym okresie wtórował mu jego rodak Robert Bargrave.

- Zimą do Świętej Studzienki młodzi dżentelmeni ze swoimi paniami udawali się w lekkich saniach, które są osadzone na dwóch długich drewnianych deskach, okutymi stalą. Sanie są ciągnięte przez jednego konia, a powożone osobiście przez młodzieńca. W ich zwyczaju jest, podczas drogi powrotnej do miasta, ścigać się z innymi saniami, a reszta mieszkańców miasta obserwuje to widowisko z okolic bram - czytamy w relacji drugiego Anglika.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wszystkim jak najpełniejszego wykorzystania zimy 2021.

O autorze

autor

Michał Ślubowski

Popularyzator historii Gdańska, autor bloga Gedanarium i podcastu Historia Gdańska dla każdego oraz współautor podcastu Makabreski, poświęconego mrocznym historiom z przeszłości regionu.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (18)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat w tym roku miałby Cristal?

 

Najczęściej czytane