• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dawni dżentelmeni w mundurach. Oficerowie 20-lecia międzywojennego

Michał Lipka
17 grudnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Oficerowie Szwadronu Przybocznego Prezydenta Rzeczypospolitej podczas pobytu w Gdyni Oficerowie Szwadronu Przybocznego Prezydenta Rzeczypospolitej podczas pobytu w Gdyni

Polski oficer w 20-leciu międzywojennym nie miał łatwo. Niemal na każdym kroku jego życie było regulowane przez przepisy, wytyczne i kodeksy. Polski Kodeks Honorowy kapitana Władysława Boziewicza oraz m.in. materiał sporządzony przez kapitana Żychowskiego ("Obowiązki oficera polskiego") jasno określały, co przystoi, a co nie, oficerowi-dżentelmenowi.



Gdy po 123 latach Polska odzyskała upragnioną niepodległość, żołnierze, a szczególnie oficerowie, byli darzeni szczególnym szacunkiem i poważaniem. Z drugiej strony miano wobec nich wysokie oczekiwania. Postrzegani jako część elity, musieli bardzo uważać, by ich nie zawieść.

Mundur trzeba szanować



Nieodłącznym atrybutem oficera był i jest jego mundur. Oficer musiał szczególnie o niego dbać - nie do pomyślenia było, gdyby pojawił się publicznie w ubrudzonym czy też niekompletnym mundurze.

Gdy mówimy o kompletnym umundurowaniu, mamy tu również na myśli rękawiczki. Oficer musiał je mieć zawsze, niezależnie od pogody. W upalne dni dopuszczano jednak trzymanie ich w dłoniach.

W nim również nie można było pokazać się w lokalach o wątpliwej reputacji, oraz - co ciekawe - nosić większych sprawunków. Nie do pomyślenia było również, by oficer w mundurze szedł pchając wózek lub niosąc dziecko na rękach.

Umundurowany oficer wybierając się do teatru mógł zająć miejsce w loży lub na balkonie. Gdy wybierał się na parter, nie mógł usiąść dalej niż w 7. rzędzie, bo dalsze miejsce odbierano jako ujmę dla munduru.

Tramwaj - w ostateczności, pociąg - tylko pierwsza klasa



Regulowano także sposób poruszania się po mieście. Oficer mógł co prawda jeździć tramwajem, ale wyłącznie w ostateczności. Wytyczne były niezwykle jasne: przy wsiadaniu musiał poczekać, aż zniknie tłok. Jazda na stopniu była zabroniona, jako ujma dla munduru. Gdy tramwaj się zapełniał, oficer zobowiązany był wstać z zajmowanego miejsca, by potem nie musiał rozstrzygać, komu ustąpić miejsca.

Podróże koleją nie były obwarowane aż tyloma zakazami, ale oficer mógł podróżować wyłącznie I klasą.

Małżeństwo tylko za zgodą przełożonych



Droga do szczęścia małżeńskiego początkowo również nie była łatwa. Przyszły mąż musiał mieć bowiem ukończone 24 lata a zgody na sakrament musiał udzielić dowódca. Przyszła panna młoda musiała posiadać zaświadczenie o nieposzlakowanej opinii, które wydawała komisja oficerska.

Delegacja oficerów Marynarki Wojennej przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Lipiec 1939 r. Delegacja oficerów Marynarki Wojennej przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Lipiec 1939 r.
Najmłodsi oficerowie, czyli podporucznicy i porucznicy musieli wykazać przed ślubem, że wraz z przyszłą małżonką są w stanie osiągnąć dochody równe żonatemu kapitanowi.

Wystarczyło niespełnienie tylko jednego z tych kryteriów i ślub mógł się nie odbyć...

Oficer w rękę mógł całować wyłącznie mężatki i starsze panie, a jego zachowanie wobec płci pięknej musiało być nacechowane rycerskością.

Zakupy - tak, oglądanie wystaw - nie



Wytyczne nie omijały nawet kwestii zakupów. Oficer mógł wejść do sklepu wyłącznie gdy był zdecydowany na zakup. W innym przypadku należało od razu poinformować sprzedawcę, że nie chce się niczego nabyć. Zabraniano wchodzić do zaniedbanych i brudnych sklepów (ponownie spotykamy się tu z ujmą dla munduru).

Uroczysta dekoracja odznaczeniami oficerów Marynarki Wojennej przez kontradmirała Jerzego Świrskiego. Uroczysta dekoracja odznaczeniami oficerów Marynarki Wojennej przez kontradmirała Jerzego Świrskiego.
Najgorszą obrazą dla oficera było nazwanie go tchórzem. W takim przypadku, w obronie honoru, dochodziło do pojedynku.

Pojedynki



Jego zasady i przebieg szczegółowo regulował Polski Kodeks Honorowy autorstwa kapitana Władysława Boziewicza. Mówił on o tym, kto może się pojedynkować (nie tylko szlachta, ale również osoby płci męskiej, które z powodu wykształcenia, inteligencji osobistej, stanowiska społecznego lub urodzenia wznoszą się ponad zwyczajny poziom uczciwego człowieka), ale także o tym, że pojedynkujący powinni spowodować możliwie jak najmniejszy uszczerbek na zdrowiu przeciwnika.

Ułańska fantazja



Oficerowie potrafili jednak wykazać się niezwykłą fantazją w rekompensowaniu sobie zakazów i nakazów. Bardzo popularna legenda z tamtych lat mówi, że generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski wjechał na koniu do jednej z warszawskich restauracji (ale to tylko legenda, gdyby do takiego zdarzenia doszło, na pewno zostałoby szeroko opisane). Na Wybrzeżu porucznik pilot Józef Rudzki podczas lotów szkolnych szczególnie upodobał sobie niskie przeloty nad plażowiczami. Oczywiście taki przelot kończył się zawsze paniczną ucieczką wypoczywających do morza albo do lasu. Zapewne nic by się dalej z tym nie stało, gdyby nie fakt, że podczas jednego z takich lotów Rudzki zapędził do wody m.in. dowódcę dywizji z Grudziądza. Sprawa oparła się o dowódcę floty, który ukarał żartownisia trzydniowym aresztem.

Picie na łokcie



Jak wiadomo, oficer musiał umieć pić z umiarem, ale fason był równie ważny. W swych wspomnieniach pisał o tym legendarny komandor Eugeniusz Pławski:

"A więc jeden żądał kieliszek wódki z wykałaczką - oznaczało to, że potrafi pić bez przegryzki! Drugi pił koniak i zagryzał go piwem. Trzeci pił wódkę na łokcie, czyli kładł na stole rękę a bufetowy ustawiał od łokcia do kiści ręki kieliszki i napełniał je wódką, przy czym największym fasonem był "łokieć" z wysuniętymi palcami. Jeszcze większym fasonem było picie dwóch łokci jeden po drugim, ale odseparowanych "przegródką" to znaczy kieliszkiem oliwy (...). Miała ona odgrywać taką samą rolę jak podwójny żołądek u krowy".

Spotkanie w Muzeum Marynarki Wojennej we wtorek



O tych i wielu innych historiach z tego okresu będzie można posłuchać w najbliższy wtorek, podczas spotkania w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. O godz. 17 rozpocznie się tu promocja książki kmdr. dr. hab. Dariusza Nawrota pt. "Zakon dżentelmenów morskich II Rzeczypospolitej (28 listopada 1918 - 31 marca 1947)". Wstęp wolny

Wydarzenia

Zakon dżentelmenów morskich II Rzeczypospolitej - spotkanie autorskie

wieczór literacki, spotkanie

Miejsca

Opinie (20) 1 zablokowana

  • Kapitan Antoni Kasztelan - pośród wielu, Jego chyba podziwiam najbardziej

    jego śmierć ? Trzeba pamiętać jakich przyjaciół mamy obok - jak bezwzględnych i sadystycznych.

    • 6 0

  • moi drodzy i kochani bylem oficerem 36 lat

    ten etos jest nie do zastąpienia, a stara gwardia byla zawsze naszym wzorem!

    • 5 9

  • (1)

    Dziś, głównie dzięki politykom, mundur leży w błocie...

    • 17 3

    • to nie mundur...

      ...lezy w błocie tylko te tempe łby które tym błotem w Niego celują. A jak wiemy w razie W sami pierwsi spier...lą ..... ehhh Politycy

      • 6 0

  • (1)

    Gdzie są chłopcy z tamtych lat?
    Na żołnierski poszli szlak...
    Kto wie, czy było tak,
    kto wie, czy było tak?...

    Gdzie żołnierzy naszych kwiat,
    tych sprzed laty?
    Gdzie żołnierzy naszych kwiat?
    Czas zatarł ślad...

    Gdzie żołnierze z tamtych lat?
    Tam gdzie w polu krzyża znak...
    Kto wie, czy było tak,
    kto wie, czy było tak?...

    • 7 2

    • bard z d...y

      • 0 0

  • A teraz (1)

    Kto sobie rady w życiu nie daje ten idzie do wojska.

    • 12 15

    • Wtedy było nie lepiej

      tylko legenda każe nam wierzyć, że wszyscy byli eleganccy i honorowi i ściskali rękawiczki w rączce ;)

      • 6 4

  • Mity

    W wojsku II RP było również mnóstwo afer - alkoholowych, szpiegowskich, finansowych itd. Nie było wcale tak uczciwie i rycersko, jak to się obecnie przedstawia. Jedną z zalet wojska z tamtych lat było to, że nie brano tam bab - przynajmniej afery obyczajowe im odpadały.

    • 23 7

  • oficerowie ,podoficerowie

    jak również marynarze Marynarki Wojennej tego smutnego kraju byli są i będą chlubą , dumą i wzorem dla wszystkich formacji sił zbrojnych RP , która Ona by teraz nie była. Poległym cześć i chwała !

    • 14 4

  • Z tym podróżowaniem wyłącznie 1 klasą to chyba przesada.Przed wojną mało kto posiadał własny samochód,nawet oficer w stopniu kapitana(wśród majorów,czy pułkowników to i owszem to większość miała samochody do dyspozycji),więc podróżowanie koleją było niezbędne,szczególnie w przypadku przeniesień służbowych,które były częste zwłaszcza wśród młodszych oficerów.Nie wszystkie pociągi prowadziły wagony 1 klasy,większość była zestawiana z wagonów klasy 2 i 3(była taka-z drewnianymi ławkami)

    • 3 2

  • (1)

    Tak to kiedys bylo moi mili i kochani

    • 2 5

    • Nie bylo tak honorowo. Wystarczy wspomniec los Gen. Rozwadowskiego ktory, rzucal "cien" na Marszalka i jego role w "Cudzie nad Wisla". Bo to Gen. Rozwadowski byl autorem owego "Cudu". Co generala za to spotkalo? Zostal zmieszany z blotem. Zrobiono z niego zlodzieja. W kontekscie tych i wielu podobnych historii z Marszalkiem w tle nie jest on tak jasna postacia ll RP jakby niektorzy chcieli.

      • 2 0

  • Takie to i wojsko było, do pojedynków honorowych co najwyżej a zazwyczaj do rżnięcia jaśniepana i dania chamowi w mordę, bo cham przecież nie odda... na pewno nie do obrony granic...

    • 2 5

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

15 grudnia 1970 roku w wyniku konfliktu między strajkującymi a partią rządzącą doszło do podpalenia budynku w Gdańsku. Jakiego?

 

Najczęściej czytane