• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dawny Gdańsk okiem Francuza w podróży

Piotr Rowicki
9 lutego 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

Miłośnicy dziejów dawnego Gdańska, a szczególnie ci, którzy chcieliby przenieść się do roku 1635 i przekonać się jak nadbałtycki gród wyglądał wówczas, są wybrańcami losu. Mogą znaleźć się tam szybko i skutecznie, umożliwi im to wydany w 2010 roku, "Dziennik Podróży do Polski", autorstwa francuskiego dyplomaty Charlesa Ogiera.



Skąd Francuz w Gdańsku? Charles Ogier był członkiem poselstwa (na jego czele stał Claude de Mesmes hrabia d'Avaux), które miało doprowadzić do pokoju między Szwecją a Polską. Mniejsza o to - najważniejsze, że w związku z tą misją przez dziewięć miesięcy przebywał w Gdańsku i skrzętnie notował swoje obserwacje dotyczące miejsc, ludzi, obyczajów, ceremonii, jednym słowem - odnoszące się do wszystkiego, co dane mu było w mieście nad Motławą doświadczyć.

Zatem posłuchajmy, co ma do powiedzenia ów niecodzienny przybysz.

Charles Ogier jest ortodoksyjnym katolikiem, toteż wielką radość sprawia mu wizyta w kościele św. Mikołaja przy ulicy Świętojańskiej i uczestnictwo w procesji, niemal natychmiast po przybiciu do brzegu.

"Nie da się wprost opowiedzieć jaka radość nas ogarnęła, gdy zaraz po wejściu ujrzeliśmy formującą się procesję z Najświętszym Sakramentem, usłyszeliśmy dźwięk organów i spoglądaliśmy na tłoczący się lud wokół naszego posła niosącego świecę w wyrazie wdzięczności za szczęśliwy koniec podróży. Miło też było nam widzieć jak Polacy z Niemcami, choć bardzo różniący się strojami i całym swym wyglądem, łączyli się w nabożeństwie do tego samego Najlepszego i Najwyższego Boga."

Pokrzepiwszy modlitwą ducha, jadłem i napitkiem ciało, francuski gość przechodzi do opisu miasta, które zrobiło na nim ogromne wrażenie. Pisze, że jest jednym z przodujących w Europie, a już z pewnością nad Bałtykiem. Rozwodzi się o handlu, porcie, statkach, o fortyfikacjach strzegących grodu, rzemieślnikach zamieszkujących przedmieścia, porusza też ważne z jego punktu widzenia sprawy religijności mieszkańców.

Szczególnie podobają mu się kamienice, ich bogactwo, rozmach, kunszt wykonania, forma. Zwraca uwagę na studnie: "W Gdańsku znajduje się duża ilość przepięknych studzien zdobiących ulice miasta. Wśród nich wyróżnia się ta, znajdująca się na głównym placu przy ratuszu, gdzie zwykł obradować Senat (chodzi o studnię Neptuna znajdującą się naprzeciw Dworu Artusa, od roku 1633). Ale i na prywatnych posesjach są studnie, gdzie dzień i noc tryska obficie woda."

Niezapomniane wrażenie robi na dyplomacie wizyta w Dworze Artusa. Zarówno pozytywne - jako miejsce pełne rzeźb, malowideł i doskonałej sztuki, jak i negatywne - że w tak szacownych murach odbywa się tak prymitywna i ordynarna pijatyka. To jedno ze spostrzeżeń, które zawdzięczamy Francuzowi i jego kulturowej inności (w kulturze picia). Ktoś na stałe mieszkający w Gdańsku nie dziwił się pijatyce w Dworze, bo to było naturalne, przyjęte i utwierdzone długą tradycją. Tymczasem dla Charlesa Ogiera, tłum mężczyzn żłopiących bez umiaru piwo pod Dianę z nimfami, pod Archanioła Michała i św. Krzysztofa pozostawiał niesmak i zgorszenie.

22 października 1635 roku w domu, w którym mieszkali członkowie francuskiej delegacji odbywało się wesele. Charles Ogier z wielkim zaciekawieniem przyglądał się ceremonii, opisując ją następnie z najdrobniejszymi detalami. Dzięki temu wiemy jak wyglądały zrękowiny, że panna młoda ubrana była w czarną suknię, no i jak przebiegała biesiada.

Pisze Ogier: "Te ich stoły są tak szerokie, że gdy się je widzi przed nakryciem obrusami, to sprawiają wrażenie scen teatralnych, na których raczej należy oczekiwać spektaklu, aniżeli biesiady. Gdy wniosą już potrawy i towarzystwo się rozochoci, to tak możesz słyszeć swojego sąsiada przy stole, jakby przez rzekę mówił, chociaż nie ma miedzy wami żadnej wody, jeno niby w wodospadach piętrzą się rzeki czystego wina i piwa. Tak wielka jest tu niechęć do wody, że nie podaje się żadnych polewek ani zup."

Kilka dni później uczestniczy w pogrzebie polskiej szlachcianki, obyczaje pogrzebowe również wprawiają go w zdumienie i konsternację, nie wie nawet jakich słów francuskich użyć na opisanie tego co zobaczył, stwierdza, że łatwiej by było malarzowi wszystko to namalować, niż jemu opisać.

Charles Ogier obraca się przeważnie wśród wyższych sfer gdańskich, wielokrotnie odwiedza go ówczesny burmistrz Jan Czirenberg, sam bywa z wizytą u członków rady miejskiej, zapraszany jest do pracowni bursztynników, malarzy, spotyka się z kupcami, pastorami i teologami. Jeden z teologów zaprasza go na dysputę religijną do Gimnazjum Gdańskiego. Francuz raczej nie jest przyzwyczajony do tego typu spotkań i do tego, że ktoś publicznie nazywa papieża potworem, a katolików ciemniakami. Wynosi stamtąd niezłą lekcję gdańskiej tolerancji.

Od czasu do czasu Charles wybiera się na wyprawy poza miasto. Którejś niedzieli udał się do kolegium jezuickiego, znajdującego się po drugiej stronie kanału Raduni. Jest 28 października 1635 roku, Francuz notuje: "Widzieliśmy tam sad pełen różnych owoców; ciągnął się on aż na wysokie wzgórze, skąd można oglądać panoramę całego Gdańska i gdzie na wiele mil rozciąga się widok tak rozkoszny, że jeszcze w życiu takiego nie widziałem. W kierunku łaskawego tam słońca posadzono przy drewnianych płotach długie rzędy krzewów winnych, których grona dojrzewają koło listopada."

Pobyt Charlesa Ogiera w Gdańsku wypełniony jest spotkaniami politycznymi, rokowaniami, wizytami posłów, naradami. Jednak gros dziennika zajmują opisy zdarzeń zwyczajnych, codziennych, dotyczących przeciętnych mieszkańców. Opisuje więc nasz gość zabawy odpustowe, primaaprilisowe żarty, a także wszelkiego rodzaju nabożeństwa: wielkopostne, bożonarodzeniowe, niedzielne. Bierze udział w Drodze Krzyżowej na Starych Szkotach, u Dominikanów przygląda się krwawemu obrzędowi samobiczowania pokutników. Ma też, jak pisze, wielką przyjemność wysłuchania koncertu Konstancji Czirenberg: "To najpiękniejsza w całym mieście kobieta, a chociaż jest wykształcona we wszystkich sztukach, które zdobią kobietę, to jednak muzycznie jest nad podziw utalentowana. Posiada niezwykle piękny głos, a śpiewa na sposób włoski, ponieważ tylko taki jest znany w Polsce i Niemczech."

Charles Ogier wyjeżdża z Gdańska 16 czerwca 1636 roku, z rozdartym sercem: "Odprowadzał nas niezmierzony tłum składający nam życzenia i dziękczynienia. Nie da się ująć w słowa z jakim smutkiem, boleścią i łzami żegnali nas nasi gospodarze. Zaprawdę, wyglądało to nie na odjazd i rozstanie, lecz bardziej na pełen boleści pogrzeb."

O autorze

autor

Piotr Rowicki

- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.

Opinie (50) ponad 10 zablokowanych

  • Czy to nie ten Francuz pisał o polskim zwyczaju.. (2)

    wycierania nosa w place? I był świadkiem, jak podczas którejś zimy jakiś Polak tak wydmuchał nos, że ten mu od mrozu odpadł?

    Chyba on ;)

    • 14 4

    • (1)

      w co?

      • 3 0

      • PALCE - troche wyobrazni panie "w co?"

        WYBORZANI?

        • 0 2

  • hm ciekawe (1)

    co robił Ogier w stajni na sianie ;)

    • 10 8

    • pączka

      • 3 0

  • Pewnie miał branie wśród panienek,ciekawe ile dzieciaków zostawił po sobie (2)

    • 15 7

    • mało

      Był tradycjonalistą i preferował sex francuski.

      • 10 2

    • Zostawil 4.

      Mam 3 braci. Wiem co mowie.

      • 1 1

  • A było tak pięknie (1)

    "Miło też było nam widzieć jak Polacy z Niemcami, choć bardzo różniący się strojami i całym swym wyglądem, łączyli się w nabożeństwie do tego samego Najlepszego i Najwyższego Boga."

    • 24 5

    • Pieknie to było, kiedy...

      "...W kierunku łaskawego tam słońca posadzono przy drewnianych płotach długie rzędy krzewów winnych, których grona dojrzewają koło listopada."

      Przynajmniej można się dowiedzieć, że ocieplenie klimatu to mit.

      • 8 1

  • a po paru latach jak jełopy......

    łykające ciepłe kluchy..........wszystko co obce stawało się piękne a co polskie na bok odstawiało......

    • 8 1

  • (3)

    Z moim dwunastu lat badań relacji owego Francuza wynika, że już w XVII wieku gdańska Orunia była miejscem niebezpiecznym - tak przejazd przez owe przedmieścia opisywał Jan Sołecki (przewodnik Francuzów): Zaiste ryzykowna była podróż przez Orunię, wielu hajduków padło tam trupem, zbójców tam tylu ilu na stepach zaporoskich, jednak czas nas gonił, stąd nasza ryzyko - kirasjerzy naszego gościa bladzi jak syn młynarza, muszkieterzy czujnym okiem zarośla badają, czy ni zbójecka gromada w nim nie ukryta...

    • 35 0

    • w tym czasie

      na Stogach zaginął cały regiment francuskiej piechoty, poselstwo tureckie, brytyjska fregata..............

      • 14 0

    • W takim razie...

      ...przynajmniej tam nic się nie zmieniło przez wieki.

      • 6 0

    • piękne...,) co do Prof. Śluza

      • 0 0

  • Nie psujmy historycznego wizerunku Gdańska (1)

    Dawniej Gdańsk znany był z pięknych kamienic, "ich bogactwo, rozmach, kunszt wykonania, forma" musiały się podobać. Adamowicze decydując dzisiaj o stylu i formie lubują się w szkle, betonie i styropianie niszcząc zabytkową architekturę "nowoczesnymi" budynkami.

    • 25 8

    • a co powiesz na temat Luwru i jego architektury? Nie to, żeby mi ECS jakoś szczególnie do serca przypadło...

      • 0 0

  • .... (3)

    Polscy mężczyżni nadal wycierają nos w palce.3-dni temu widziałam w Gdańsku takich 2-ch.

    • 10 1

    • Ja tydzien temu widzialem w Anglii...

      ...angielskiego listonosza , ktory tez z zacieciem oddawal sie temu -jakze nadzwyczajnie pieknemu- czynowi. "International habits" normalnie.

      • 2 0

    • (1)

      W Gdyni robią to palcami od nóg. Na stadionie Bałtyku to widziałem podczas meczu Arki z Grzmotem Pierdziszewo Wielkie

      • 3 0

      • Haha palce od nog to jest to!

        Tez to widzialem na stadionie Grzmotu Wielkiego , grali wtedy z Batatami Zalegalizowanymi z Zielska.

        • 0 0

  • Skoro Karol Ogier już w XVII wieku czuł sie na tutejszych pijatykach dyskomfortowo a to tylko Polska to co dopiero pomyslą

    reprezentanci Francji którzy brawurowo zadeklarowali chęć mieszkania na Ukrainie w trakcie ME 2012-mysle że tam ich dopiero zwyczaje tubylców zdziwią i zgoła zaskoczą...:)

    • 9 0

  • Pijemy od zawsze... (1)

    ...mamy to we krwi.

    • 7 2

    • ...

      ... ale to chyba Niemcy w tym dworze pili, poLAKu.

      • 2 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku powstała w Gdyni pierwsza firma oferująca turystom przejażdżki motorówką?

 

Najczęściej czytane