• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak Gdynia bezrobotnym pomagała

Jan Szkudliński
1 sierpnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Ludzie solidarnie składali się na bezrobotnych. Ludzie solidarnie składali się na bezrobotnych.

"Sytuacja wymaga bezwzględnego wysiłku wszystkich obywateli" - podczas Wielkiego Kryzysu pomoc bezrobotnym była w oczach gdyńskiej prasy obowiązkiem każdego mieszkańca.



W poprzednim tekście zaprezentowałem obraz załamania rynku pracy i trudnej sytuacji bezrobotnych Gdynian, kończąc tekst dość surową oceną jednego z autorów "Dziennika Gdyńskiego", kryjącego się pod pseudonimem "Lord".

Czytaj więcej: Wielki Kryzys na łamach gdyńskiej prasy.

Jego jakże surowa ocena zdawałaby się sugerować, jakoby bezrobotni gdynianie zostali pozostawieni zupełnie na pastwę losu. Jednakże łamy gdyńskiej prasy z jesieni 1931 r. pozwalają zaobserwować bardzo liczne informacje o pomocy, jakiej udzielano osobom dotkniętym brakiem środków utrzymania. Przede wszystkim pomoc bezrobotnym zapewniało państwo.

Naczelny Komitet do Walki z Bezrobociem



We wrześniu 1931 r. rząd wprowadził dopłaty do biletów kolejowych, przeznaczone na wsparcie naczelnego komitetu do walki z bezrobociem. Za każde rozpoczęte 10 zł ceny biletu dopłacać miano 10 groszy (wyjąwszy bilety tańsze niż 2 zł 50 gr), podobną opłatą miały być objęte przesyłki bagażowe, przesyłki wagonowe zaś 1 zł 50 gr. Dopłaty miały obowiązywać od października do połowy kwietnia 1932 r., a zatem podczas zimy, gdy o pracę było najtrudniej.

Katalog dopłat sukcesywnie powiększano, opatrując nimi między innymi kwity komornicze, bilety wstępu na wydarzenia rozrywkowe i zawody sportowe, cukier, "safesy" (sejfy bankowe), żarówki elektryczne i inne. W 1932 r. utworzono także Fundusz Pomocy Bezrobotnym. Ponadto rząd miał zainicjować kolportaż znaczków, nalepek i żetonów o nominałach od 5 groszy do 1 zł, które można było nabywać między innymi "w restauracjach, kawiarniach, cukierniach, mleczarniach, biurach przemysłowych i sklepach" ("Gazeta Gdańska"). Dochód z ich sprzedaży przeznaczony miał być na potrzeby walki z bezrobociem.

Pracownicy z regionu niemile widziani



Bezrobotni spoza Gdyni byli odsyłani do domów. Bezrobotni spoza Gdyni byli odsyłani do domów.
Komisariat Rządu (sanacyjna władza zlikwidowała gdyńską samorządność) widział także problem w nieustannym napływie do Gdyni osób poszukujących zatrudnienia. Dlatego też Państwowy Urząd Pośrednictwa Pracy w Gdyni utworzył od 15 sierpnia 1931 r. ekspozyturę w Wejherowie, która miała odtąd rejestrować bezrobotnych z powiatu, jak wówczas pisano, "kartuzkiego i morskiego".

Firmy gdyńskie wzywano, by terminowi robotnicy zamiejscowi byli po zakończeniu umów odsyłani w rodzinne strony. W ten sposób liczono na rozproszenie osób pozbawionych pracy celem łatwiejszego udzielania im pomocy i niwelowania niebezpieczeństwa niepokojów społecznych.

Rozsądek jednak podpowiada, że powodem wypraw do Gdyni była świadomość braku jakichkolwiek perspektyw w rodzinnych stronach, więc skuteczność tych działań musiała być bardzo ograniczona. Uciekano się więc do przymusu, w lecie 1931 r. wysiedlono z Gdyni 1163 osoby "pozbawione przynależności gminnej", które w dodatku "na wezwanie Państw. Urzędu Pośrednictwa Pracy nie zgłosili się wcale. Byli to zatem tacy, którzy nie chcieli pracować, a wielu wśród nich było kryminalistów, włóczęgów i ludzi karanych za różne przekroczenia" - relacjonował słowa komisarza Zabierzowskiego "Dziennik Gdyński".

Lud się mobilizuje



Wielkie wrażenie czyni jednakże prezentowana w prasie mobilizacja stowarzyszeń branżowych i znaczniejszych przedstawicieli społeczeństwa. Jak pisał w jednej z odezw, utworzony w październiku 1931 r. Komitet Pomocy Bezrobotnym, "ze względu na liczbę bezrobotnych i warunki miejscowe stan jest groźny i wymaga bezwzględnego wysiłku wszystkich obywateli".

W skład komitetu weszli licznie czołowi obywatele miasta, w tym proboszczowie parafii w Gdyni, na Grabówku, w Chylonii i Oksywiu, jak i redaktor naczelny "Dziennika Gdyńskiego" Bolesław Kiełbratowski (skromnie na łamach własnego pisma wymieniony jako red. Kiełbratowski, jeden z wielu). Bezrobotni otrzymywać mieli dzięki staraniom komitetu "świadczenia w naturze, gorącą strawę i pieniądze". Kuchnię dla najbiedniejszych w Gdyni prowadzić miał miejscowych Czerwony Krzyż. Dla pracowników umysłowych bez pracy zorganizować miano tanie obiady w gdyńskich restauracjach. Już po trzech tygodniach Komitet postulował na pierwszej stronie "Dziennika Gdyńskiego" dobrowolne opodatkowanie się pracowników, przedstawicieli wolnych zawodów oraz przedsiębiorców kwotą pół procent miesięcznego wynagrodzenia na okres zimy 1931/1932; dochody miały być przeznaczone na wsparcie bezrobotnych, jako że "wysiłek czynników oficjalnych nie może sam zaradzić poważnej sytuacji". Od przetwórców spożywczych oczekiwano raczej nieodpłatnego przekazywania części produkcji. Mleczarstwo "mogłoby zaspokoić całe zapotrzebowanie mleka w naturze (...) piekarze mogliby dostarczyć chleba (...) rzeźnicy mogliby zamiast pieniędzy ofiarować w naturze mięso i tłuszcz. Oczywiście nie ma się tu na myśli odpadków jadalnych, których rzeźnicy nie mogą w ogóle racjonalnie wykorzystać" - pisali autorzy apelu.

Piekarze nie zawiedli



Za utworzeniem Komitetu szły kolejne akcje. Jak donosił w połowie października "Dziennik Gdyński", cech piekarski w Gdyni zobowiązał się do przekazywania do końca zimy miesięcznie kwoty 300 złotych na rzecz bezrobotnych. Ponadto sześciu mistrzów piekarskich zobowiązało się przyjąć do pracy po jednym bezrobotnym czeladniku spośród zarejestrowanych w Gdyni bezrobotnych. Jak podkreślał autor tekstu, zobowiązania te były szczególnie warte pochwały, jako że cech zrzeszał wówczas jedynie 17 członków. Stąd górnolotne zakończenie notatki prasowej: "Cześć Cechowi Piekarskiemu w Gdyni!" Już nazajutrz doniesiono o podobnych działaniach, podjętych przez piekarzy wejherowskich.

Także w październiku pracownicy Stoczni Gdyńskiej zobowiązali się przekazywać 2 procent swych miesięcznych poborów na rzecz bezrobotnych. Do wspierania pozbawionych zatrudnienia zobowiązał się też gdyński oddział Związku Oficerów Rezerwy; ppłk. rez. Bełdowski zadeklarował przekazywanie aż 100 złotych miesięcznie na rzecz bezrobotnych kolegów.

Ducha czasów oddawał też fakt, że podczas pogrzebu jednego z członków Związku, p. Józefa Tarkowskiego, chowanego 20 października, przedstawiciele Związku przeznaczoną na wieniec kwotę 50 złotych przekazał na rzecz gdyńskich bezrobotnych. Zapomogi dla bezrobotnych składało też Towarzystwo Przemysłowców (nie licząc datków jego pojedynczych członków, np. pan Trześniak, właściciel jedynej w Polsce szlifierni bursztynów, przekazał 50 złotych). Także co znaczniejsze gdynianki z "Towarzystwa Pań Miłosierdzia" zorganizowały się do pomocy - w niedzielę 4 października 1931 r. w hotelu "Polska Riwiera" (obecnie klub MW) miał odbyć się "bazar na rzecz bezrobotnych i ubogich miasta". Panie ze "Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet" miały natomiast prowadzić na Grabówku jedną z kuchni wydających darmowe posiłki pod egidą Komitetu Pomocy Bezrobotnym.

Walczymy z bezrobociem, więc zwalniamy najmłodszych



Gdyńska Olejarnia w ramach walki z bezrobociem, zwolniła wszystkich pracowników młodocianych (w wieku od 15 do 21 lat). Zdanie to może brzmieć nieco absurdalnie, jednakże na miejsce młodocianych zatrudniono dorosłych bezrobotnych z rodzinami na utrzymaniu. Fakt godny naśladowania! - pisał "Dziennik Gdyński". Problem zatrudniania młodocianych był, według podawanej w "Gazecie Gdańskiej" mowy ministra pracy Stefana Hubickiego, poważny: "są gałęzie pracy - mówił minister - w których odsetek młodocianych wynosi 70, a nawet 80 procent (...) W województwie pomorskim liczba terminatorów [uczniów - J.Sz.] w rzemiosłach przekracza liczby czeladników". Chodziło oczywiście o to, że ponoszone przez pracodawców koszty były niższe w przypadku zatrudniania osób niepełnoletnich.

Zwalczania bezrobocia podjęły się oczywiście też organizacje pracownicze. Generalna Federacja Pracy, czyli jedna z central związków zawodowych, utworzyła jeszcze latem 1931 r. w Gdyni "Piekarnię Robotniczą". Choć po latach bezwzględnego zawłaszczania lewicowej terminologii przez propagandę PRL przymiotnik "robotnicza" zdaje się sugerować udział komunistów, było inaczej. Przedsiębiorstwo to powstało dzięki wysiłkowi Ignacego Rubaszewskiego i Franciszka Rogowskiego, którzy nie szczędzili czasu i prywatnego kapitału dla powstania piekarni. Dzięki nim wielu bezrobotnych znalazło pracę, i to, jak chwalił redaktor "Dziennika Gdyńskiego: "normalną, ośmiogodzinną, z odpowiednim wynagrodzeniem, bo przeciętnie 12 złotych dziennie. Nie potrzebowali, jak dawniej, zabijać swego organizmu wysiłkiem 14-18 godzinnym".

Ta ostatnia wypowiedź wiele mówi o losie tych, którzy pracę mieli. Pewną część produkcji piekarnia mogła nawet przekazywać za darmo najbiedniejszym, lecz - jak pisał do gdyńskiej gazety "jeden z Cechu Piekarzy" - mogła to czynić dzięki posiadanym nowoczesnym maszynom i zatrudnianiu "daleko mniej robotników, jakich posiadają piekarze mniejszych zakładów".

Lektura "Dziennika Gdyńskiego" pozwala zauważyć reakcję wszystkich warstw społeczeństwa na gospodarczy kryzys. Pomoc bezrobotnym w ograniczonym tylko zakresie świadczą instytucje publiczne; bardzo wiele uwagi poświęca się działalności oddolnej, wynikającej z poczucia solidarności społecznej. Widzimy, że międzywojenne społeczeństwo gdyńskie prezentowało rozwiniętą umiejętność samoorganizacji w trudnych czasach. Mimo jednak tych wysiłków, problem bezrobocia, nędzy i związane z nimi robotnicze protesty pozostawały bardzo istotnym czynnikiem wpływającym na dzieje Gdyni aż do wybuchu II wojny światowej.

O autorze

autor

Jan Szkudliński

- doktor historii, badacz historii Gdyni i Pomorza, pracownik Muzeum Gdańska.

Opinie (36)

  • kiedys się dało, a teraz za szczura nie da się (6)

    • 14 29

    • wez sie leniu do roboty (1)

      bo roboty jest pełno

      • 20 4

      • roboty może i tak

        ale z płacą już gorzej. Dużo gorzej.
        "Nie sztuka jest sie narobić, sztuka jest zarobić"

        • 4 11

    • najniższe bezrobocie w Polsce (3)

      faktycznie szczurek winny

      • 12 4

      • bo do roboty do Gdańska jeździmy (2)

        albo do Norwegii.
        Lub żyjemy z tego, co sie udało uskładać za lepszych czasów.

        • 4 11

        • do roboty to za granicę miliony wyjechały

          a gdańsku nawet tyle ludzi nie ma

          • 6 1

        • Do Gdańska jeździmy pracować w gait.... tam najlepiej płacą w całej Polsce.

          • 1 0

  • Zasiłki współczesne to eutanazja narodu polskiego (2)

    • 22 8

    • Wtedy były znacznie niższe.

      • 8 0

    • nie ma czegoś takiego jak naród polski

      i nigdy nie było, marsz do książek

      • 0 0

  • Doplaty do wydarzen kulturalnych... i tak sie wspiera, marnowanie kasy, okradanie tych ktorzy chca robic i nie lenia sie, aby wspomoc spoleczne lajzy. Jak widac od zawsze tak bylo, takie 500+ sprzed 50 lat dla marginesu spolecznego.

    • 17 13

  • (1)

    Gdyńska Olejarnia w ramach walki z bezrobociem, zwolniła wszystkich pracowników młodocianych (w wieku od 15 do 21 lat).

    Mając 21 lat urodził mi się drugi syn.
    Olejarnia.
    Olać ją. Ciekawe jakie nędzne żarty o niej powstały

    • 8 8

    • Przed wojną wieku 21 lat szło się na dwa lata do wojska. Dlatego uznawano tych bez odbytej służby za młodocianych.

      • 7 0

  • (2)

    Teraz dobrze że jest Gdańsk to mają robotę

    • 4 19

    • Idz do jednej z tysiąca galerii w gdańsku i kup sobie nowy rozum

      • 4 1

    • hmmw firmie w ktorej pracuje w gdyni na moj zespol sklada sie 40% osob z gdanska

      • 3 2

  • Super patrzy się na te stare zdjęcia, dzięki za te chwile z przeszłości. (3)

    Można na chwilę pomarzyć o czasach kiedy nie było internetu , komórek .......

    • 16 0

    • bylo pieknie (1)

      niektorzy nawet dozywali tak poznego wieku jak 60 lat, oczywiscie nie w zdrowiu, ale zawsze cos

      • 2 0

      • przejdź się na cmentarz i poczytaj w jakim....

        ....wieku dzisiaj ludzie odchodzą, to się zdziwisz.

        • 5 2

    • Bez ogrzewania,ciepłej wody w kranie,pralki, toalety,wygodnego łóżka,dostępu do lekarza i leczenia,wykształcenia,antykoncepcji,książek,pieniędzy na jedzenie wartościowe,odzieży a nawet bez TV pis

      • 1 2

  • Ciekawy artykuł

    Poproszę o więcej :)

    • 8 0

  • dobrze, że wtedy ten niudacznik szczurek nie rządził! (3)

    • 5 11

    • Nie jestem fanem Szczurka ale...

      jak bedzie koniec świata to też bedzie jego wina?
      Ogarnij sie wieśniaku i weź sie za robote zamiast głupoty wypisywać przy każdym artykule.

      • 6 4

    • Szczurek nieudacznik? To POwiedz jak to mu sie (1)

      udalo tak dlugo pozostawac Prezydentem waznego dla gospodarki polskiej miasta?

      • 2 0

      • dwie kadencje przejechał na koniunkturze, programie Cegielskiej i smucie w Gdańsku

        potem jedną kadencję obiecywał
        następnie jedną/dwie "coś" usiłował zrobić, bez oparcia i przygotowania
        w końcu, po prostu, zamilkł i zajął się sobą.
        No i 20 lat minęło...

        • 1 2

  • Kościół (5)

    Jak pomagał kościół?

    • 10 1

    • nie gorzej niż synagoga

      • 2 3

    • Jak to jak...

      modlił się :D

      • 4 0

    • jak do dzisiaj zbierał datki na siebie

      a niektórzy bezdomni to w podarku dwa maybachy potrafią zostawić

      • 6 0

    • Jest o tym w tekście.

      • 0 0

    • Poczytaj, się dowiesz.

      • 1 0

  • teraz też solidarnie wszyscy składają się...
    ale na apanaże dla urzędników i ich znajomków
    i nie jest to dobrowolne
    a w Gdyni? administracja rośnie i tyle

    • 7 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Charakterystycznym, powszechnie rozpoznawalnym symbolem Gdańska jest:

 

Najczęściej czytane