• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kaganek oświaty w XVII-wiecznym Gdańsku

Piotr Rowicki
30 stycznia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

W siedemnastowiecznych gdańskich szkołach katowano dzieci Katonem, Cyceronem, Wergiliuszem, Horacym i Terencjuszem. Uczono łaciny i niemieckiego. Jednym z najważniejszych przedmiotów pozostawała nauka katechizmu. Dużo uwagi poświęcano też nauce śpiewu, obowiązkowe były coniedzielne "występy" w chórze kościelnym.



Szkoła podstawowa nazywała się trywialną (od łacińskiego trivialis: tani, pospolity, gminny), rządził w niej rektor z pomocą kantora i kilku bakałarzy. Pensję wypłacało miasto, ale tylko w części, resztę dopłacali rodzice. Razem to i tak było niewiele, zawód nauczyciela był mało płatny i zdarzało się, że bakałarz czy kantor dorabiali sobie po godzinach jako rzemieślnicy. To nie wpływało pozytywnie na poziom nauczania i doprowadziło do poważnego kryzysu pod koniec XVII wieku.

Szkoła trywialna pomyślana była jako szkoła powszechna, dla wszystkich. Na następne etapy edukacji pozwolić sobie mogły dzieci pochodzące z możnych domów.

Oprócz szkoły zinstytucjonalizowanej i zamkniętej w budynku dość popularną formą kształcenia było wysyłanie na praktyki zawodowe, np. kupcy posyłali swoich synów do kantorów w Anglii, Francji, Holandii albo Niemiec. Dzięki temu poznawali nie tylko arkana zawodu, ale też uczyli się języka.

Jak wyglądała nauka w szkole trywialnej? Podobnie jak w szkołach średniowiecznych, główną metodą dydaktyczną było chóralne czytanie i komentowanie lektur. Pytania i odpowiedzi były gotowe, z szablonu. To jeszcze nie ten czas na aktywizację ucznia i samodzielne myślenie. Szkoła miała uczyć konkretnej, ustalonej i niepodważalnej wiedzy, na myślenie, spory i intelektualne rozważania nie było miejsca.

Istniały też w Gdańsku szkoły prywatne, różnego typu, na różnym poziomie, przygotowujące do pracy w konkretnym zawodzie lub uczące konkretnego języka (szkoła francuska, polska). W 1663 roku Rada Miasta naliczyła takich szkół 33, uczęszczało do nich ponad 800 uczniów, w tym 120 dziewcząt.

Program nauczania w szkołach dla dziewcząt przewidywał naukę czytania, pisania, rachowania, śpiewu, haftu i szycia. Były to szkoły dla uczennic ze średniozamożnych rodzin. Panny patrycjuszowskie przyjmowały nauczycieli w domu, ewentualnie wysyłano je do klasztoru norbertanek w Żukowie.

Już w XVII wieku istniało coś w rodzaju kuratorium oświaty, a nazywało się owo ciało pedagogiczne Collegium Scholarchalae. W skład jego wchodził sam burmistrz, rajcy i ławnicy. Zadaniem Collegium było dbanie o poziom nauczania, warunki bytowe zarówno uczniów, jak i nauczycieli.

Pod Collegium podlegała także jedna z najbardziej znanych gdańskich szkół w tym czasie - Gdańskie Gimnazjum Akademickie. Otwarto je 13 czerwca 1558 roku w budynku klasztoru pofranciszkańskiego, jako tzw. partykularz (studium particulare albo schola particularis). Jednym z najważniejszych jej twórców i reformatorów był Jacob Fabricius, jej długoletni rektor (1580-1629). W 1580 roku utworzył katedry teologii, prawa i historii, filozofii oraz greki i języków orientalnych. W 1584 roku dodano katedrę fizyki z medycyną, a w 1589 roku lektorat języka polskiego. Od 1596 roku przy gimnazjum działała biblioteka, pochodząca z daru Jana Bernarda Bonifacia.

Siedzibą Gimnazjum były budynki byłego klasztoru franciszkanów na Starym Przedmieściu. W skrzydle wschodnim znajdowało się Małe Audytorium Anatomiczne, a także biblioteka. W skrzydle południowym mieściły się sale wykładowe oraz Auditorium Maximum. Pod koniec XVI wieku dobudowano nowe skrzydło zachodnie, w którym znalazły się kolejne sale wykładowe oraz mieszkania dla uczniów i nauczycieli.

Rektor gimnazjum pełnił z reguły obowiązki pastora w kościele św. Trójcy, a lektor języka polskiego - polskiego kaznodziei w kaplicy św. Anny.

Nauka w Gimnazjum podzielona była na dwa podstawowe kursy. Młodszy (sekunda) i wyższy (prima). Ten pierwszy z założenia i programu przypominał szkołę "trywialną", kurs wyższy zorganizowany był na wzór studiów uniwersyteckich. Studenci sami wybierali wykłady i zachęcani byli do indywidualnej pracy naukowej. Wprowadzono komentarz do przerabianych lektur i wymagano, aby uczniowie samodzielnie określali podstawowe zagadnienia poruszone w lekturze. Stosowano repetycję oraz metodę ćwiczeń, która polegała na udziale w dyskusji na zadany temat. Referent przygotowywał wcześniej na piśmie swoje tezy, a koreferenci starali się niektóre z nich podważyć.

Wyjątkowo uroczysty charakter miały egzaminy promocyjne w Gimnazjum. Odbywały się one publicznie i trwały przez kilka dni. Uczniowie zdawali przed zespołem profesorów, odpowiadając na zadawane pytania. Jeśli egzamin miał ukoronować dotychczasowy tok studiów, to abiturient przygotowywał rozprawę naukową na wyznaczony temat i w dniu egzaminu wygłaszał ją publicznie wobec profesorów i zaproszonych gości.

Jak podają historyczne przekazy, poziom dydaktyki był w Gimnazjum wysoki; prym wiodła matematyka i medycyna, ale na najwyższym poziomie stała teologia. Organizowane w Gimnazjum dysputy teologiczne przyciągały tłumy słuchaczy i uczestników. Czasem atmosfera była wyjątkowo gorąca, dochodziło do rękoczynów, przepychanek, któregoś razu zaatakowano kalwińskiego profesora wymowy, Bartłomieja Keckermanna, który ratował się ucieczką w kobiecym przebraniu.

Uważa się, że Gimnazjum Gdańskie było jednym z najlepszych w Polsce, zyskało też uznanie za granicą. Było ono doskonałą szkołą, przygotowującą do dalszych studiów uniwersyteckich. Absolwenci Gimnazjum studiowali potem na najlepszych uczelniach w Niemczech, Anglii, Francji i Włoszech.

W drugiej połowie XVII wieku, a szczególnie pod koniec tego stulecia, szkolnictwo w Gdańsku zaczyna przeżywać coraz większy kryzys. Długo by mówić o przyczynach, po części było to pokłosie kryzysu gospodarczego, po części zawirowania polityczne, w pewnym stopniu był to też efekt nadciągającego Oświecenia. Szkoła oparta na starych zasadach wyniesionych jeszcze ze Średniowiecza nie miała wiele do zaoferowania młodym pokoleniom.

Jedna z najlepszych podstawówek, działająca przy kościele Najświętszej Marii Panny, zyskała mało szczytne miano "seminarium vitiorum", czyli szkoły występków.

Kryzys nie ominął sławnego Gimnazjum Gdańskiego. W 1671 roku powstał raport na temat stanu szkoły, a wnioski były zatrważające: wykłady odbywają się przy pustych ławkach, wśród nauczycieli panuje protekcja i łapówkarstwo, studenci przechadzają się po mieście z kijami i szpadami, a celem ich wędrówek zamiast bibliotek i czytelni są winiarnie i szynki. Dysputy zamieniły się w burdy, intelektualne spory w zwykłe mordobicia. To świadczyło nie tylko o upadku edukacji, obyczajów, dyscypliny i kultury. Był to widomy znak, że szkoła rozminęła się z życiem i trzeba było wielu radykalnych zmian, żeby znów się z nim zeszła.

O autorze

autor

Piotr Rowicki

- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.

Opinie (16) 6 zablokowanych

  • Najbardziej katowano (1)

    jak pisze w swych pamiętnikach twórca hymnu narodowego, w szkole jezuickiej przy kościele św. Ignacego (obecnie Orunia). No i "myśleć nie kazano" - to jego słowa.

    • 3 3

    • Zasadniczo każdy człowiek oświecenia krytykował ten system, podobnie jak romantycy krytykowali oświecenie, a pozytywiści romantyków. Nie chodziło więc Wybickiemu o sam poziom nauczania w szkole jezuitów, bo ten był stosunkowo wysoki.

      • 2 0

  • A ponoć teraz jest uczniom ciężko :)... (3)

    ...może gdyby ograniczyć dostęp do edukacji, tak aby była ona tylko dla najlepszych i przekonanych o potrzebie kształcenia się, poziom edukacji ponownie by wzrósł? Teraz do szkoły chodzi każdy, często traktując ją jako zło konieczne a w najlepszym przypadku jako miejsce spotkań towarzyskich, a nie nauki.

    • 12 2

    • dzisiaj katuje się dzieci (2)

      zamykając szkoły i upychając je w klasach po 30 uczniów, chociaż ci, którzy o tym decydują posyłają swe dzieci do szkół prywatnych po średni 10 uczniów

      • 4 2

      • niegdyś klasy były jeszcze bardziej liczne... (1)

        ...po 30 do 40 osób a mimo tego można się było czegoś nauczyć. Ale wówczas rodzice szanowani nauczycieli (tak rodzice!) a teraz opluwają i dzieci akurat tego - braku szacunku - szybko się uczą.

        • 2 1

        • czegoś się można było nauczyć,

          ale to obecnie za mało - cywilizacja zbyt szybko prze do przodu. Wychowanie to jedna sprawa (zgadzam się z opinią), ale przeładowane klasy to druga sprawa. Jeżeli tak nam spieszno do standardów europejskich, to zacznijmy nie od zamykania szkół, ale od zmniejszania liczby uczniów w klasach. To też może ukrócić niewłaściwe zachowanie uczniów, bo w licznych grupach działa prawo tłumu - jeden niesforny uczeń poprowadzi resztę - we wiadomym kierunku

          • 2 0

  • no coz...katowano łaciną....teraz maja luz a i tak narzekaja ze ucza za duzo niepotrzebnych rzeczy, byl taki gosc hitler sie nazywal i wlasnie chcial Polakow tylko "potrzebnych" rzeczy nauczyc...czyli prawie nic...na studiach historycznych jest matematyka stosowana...po co skoro matematyka ma niewiele wspolnego z historia? uczy myslenia...
    jkesli ktos uwaza ze w tamtych czasach kogos katowano nauka to jest w wielkim bledzie
    obecnie w gimnazjum ucza wiecej niz w owczesnych studiach!
    nauka nie byla rozwinieta, anatomia czlowieka? fizyka i jej prawa? chemia? wiele innych przedmiotow? obecny piatkowy uczen gimnazjum ma wieksza wiedze niz wiekszosc owczesnych absolwentow studiow, podkresle piatkowy czyli dobry i chcacy sie uczyc bo zaraz ktos mi tu wyskoczy z jakims banalem o naszych uczniach, komorkach, ciuchach i seksie...

    • 7 1

  • katowano? żaden uczeń nie pozwoliłby sobie

    na nie okazanie szacunku osobie starszej, śmiecenie na ulicy czy głośne używanie wulgaryzmów. Pozatym przedłożono model Arystotelesowski nad Platoński i mamy tysiące studentów - robotów z pieniądzem jako ideą. FUJ !

    • 10 0

  • to była OŚWIATA, a nie ta dzisiejsza parodia (2)

    Łacina jest OBOWIĄZKOWA przynajmniej w stopniu podstawowym dla kształcenia inteligencji, bez tego wychowujemy ćwierćinteligentów! Wróćmy do solidnych standardów edukacji. Dobrze, że chociaż usunięto nieudolną minister...

    • 13 1

    • minus

      czyli rzucam perły przed wieprze

      • 1 1

    • Łacina w dowolnym stopniu jest obecnie potrzebna prawnikom, lekarzom i biologom. Dla reszty jest tylko ozdobnikiem, pozwala poczuć się lepiej na tle "ćwierćinteligentów". Jest także balastem, zajmującym czas - ogrom wiedzy, który jest w tych czasach do przyswojenia we wszystkich naukach przyrodniczych i ścisłych, jest tak przytłaczający, że już na etapie studiów magisterskich wymusza specjalizację.

      • 0 0

  • Publikacje naukowe w tamtych czasach były pisane po łacinie, więc specjalnie nie dziwi, że jej uczono. Lepsza łacina niż angielski, przynajmniej nie trzeba kluch wpychać żeby prawidłowo mówić.

    Nauka śpiewu nawet dziś nikomu by nie zaszkodziła. Czasem trzeba zaśpiewać hymn na przykład...

    • 7 2

  • Cyceron

    wynalazca cyców?

    Ciekawe mieli tematy. 8)

    • 2 11

  • a nie "trivialis" od "trivium" w przeciwstawieniu do "quadrivium" - trzy + cztery = siedem sztuk wyzwolonych. Tani, pospolity, gminny to chyba wtórne znaczenia słowa, które oznacza rozstaje "Trywialne", bo każdy tłuk powinien to umieć.

    • 4 0

  • Widać "szkoła życia" na mieście(burdy,nierząd i pijatyki) była ciekawsza od trywialnych wykładów

    coś takiego...

    • 1 1

  • Tak, słusznie. Podczas zawirowań politycznych często dochodzą do funkcji ministrów nieudolne osoby. Takie jak ta z Wybrzeża.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Charakterystycznym, powszechnie rozpoznawalnym symbolem Gdańska jest:

 

Najczęściej czytane