• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kto tu rządzi, czyli o ratuszu gdańskim w XVII wieku

Piotr Rowicki
23 stycznia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Ratusz Głównego Miasta uwieczniony na grafice Matthäusa Deischa z 1765 r. Ratusz Głównego Miasta uwieczniony na grafice Matthäusa Deischa z 1765 r.

Dla dawnych gdańszczan Ratusz oznaczał jedno: władzę. Niekoniecznie ukochaną.



Ratusz Głównego Miasta w 1945 r. Ratusz Głównego Miasta w 1945 r.
Ratusz Głównego Miasta otoczony kramami kupców. Ratusz Głównego Miasta otoczony kramami kupców.
Ratusz Głównego Miasta dziś. Ratusz Głównego Miasta dziś.
Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku. Dla przyjezdnych i turystów to jedna z głównych atrakcji miasta, nieodzowny punkt wycieczki i miejsce do zrobienia pamiątkowego zdjęcia.

Dla historyków to bezcenna renesansowo-gotycka budowla, siedziba Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, żywe świadectwo przeszłości.

Dla dawnych gdańszczan, Ratusz oznaczał jedno: władzę.

W dobrym i złym słowa tego znaczeniu.

Położony w centralnym punkcie miasta, u zbiegu ulic Długiej i Długiego Targu, od chwili powstania, czyli od końca XIV wieku, był siedzibą władz. Przez kilka kolejnych stuleci stanowił mózg nadmotławskiego grodu. To tu zapadały najważniejsze decyzje, ustalano podatki, akcyzy, przymierza, przywileje, cła. To tu decydowano o wojnie i to tu zmierzał rozwścieczony tłum w czasach zamieszek i tumultów.

W Ratuszu dzielił i rządził patrycjat. W XVII wieku w skład rady wchodziło dziewiętnastu rajców i czterech burmistrzów. To był sam szczyt władzy, najważniejsi z ważnych.

Aby zrozumieć strukturę ówczesnej władzy miejskiej, trzeba powiedzieć o ordynkach. Rajcy i patrycjat to ordynek pierwszy, do drugiego ordynku należeli kupcy, a do trzeciego rzemieślnicy.

Wszystkie ordynki wspólnie tworzyły Szeroką Radę i to ona decydowała o najważniejszych sprawach w mieście. A spraw tych było całe mnóstwo i panowie rajcy oraz pozostałe ordynki były - jakby to dzisiaj powiedzieć - "zawalone robotą".

Jeśli był czas gospodarczej prosperity, zastanawiano się co zrobić, żeby ów okres wydłużyć. W kryzysie łamano sobie głowy nad reformami, które by przywróciły lepsze czasy. W czasie wojennym zastanawiano się nad umocnieniami i zwiększeniem ilości załogi.

W czasie zwyczajnym zajmowano się sprawami zwyczajnymi, tych było najwięcej.

Chociaż porządkiem obrad zarządzali rajcy, to pozostałe ordynki, a także cechy, a nawet osoby prywatne, mogły wnosić swoje sprawy do porządku, w formie suplik i próśb.

Ktoś chce otworzyć kram i prosi uprzejmie radę o pozwolenie, gdyż bez tego umrze z głodu i miasto mieć go będzie na sumieniu. Ktoś inny prosi o pozwolenie na otwarcie warsztatu, w którym zamierza dzięki swojemu tajemnemu wynalazkowi wytwarzać złoto.
Cech powroźników prosi radę o ukaranie partaczy, którzy psują im interes. Ktoś składa skargę na piekarza piekącego zbyt lekki chleb.

Do tego skargi na głośnych sąsiadów, pan skarży zuchwałego sługę, karczmarz dostawcę piwa, dostawca piwa, dostawcę słodu.

Wszystkie dorzeczne i niedorzeczne propozycje omawia rada. Po długiej i burzliwej dyskusji, a czasem (to rzadko) po krótkim i zgodnym posiedzeniu, ustalano i zatwierdzano tekst propozycji, po czym zwoływano pozostałe ordynki na posłuchanie.

Wspólne obrady w Sali Czerwonej ratusza miały uroczysty przebieg. Sprawujący władzę burmistrz odczytywał co ustalono. Ordynki, drugi i trzeci, słuchały w milczeniu i rozchodziły się na własne obrady, ordynek drugi do Domu Ławników, trzeci do Sali Białej.
W międzyczasie kopiści przepisywali wszystko na papier.

Rada ustalała czas kolejnego spotkania. Na dzień przed ustalonym terminem burmistrz wzywał ordynki na ratusz. Wspólnie dyskutowano wszystkie sprawy, głosowano i sporządzano protokoły.

Całość ówczesnego systemu władzy miejskiej była skomplikowana, stąd też wynikała jej słabość, nadmierne zbiurokratyzowanie i niewydolność. Ordynki nie mogły dojść do porozumienia we własnym gronie, nie mówiąc już o Szerokiej Radzie.

Wbrew pozorom system ten niewiele miał wspólnego z demokracją, bo tak naprawdę rada, czyli rajcy i burmistrzowie mieli taką przewagę i tyle prerogatyw, że z łatwością kierowali ordynkami, tak jak im to pasowało.

Patrycjat wpuszczał do ratusza inne grupy, ale tylko po to, aby pokazać im, kto tu rządzi.

Ta niewydolność decyzyjna, egoizm a także korupcja pociągały za sobą pewne skutki. Gdy władza w swych poczynaniach nie trafiała w potrzeby mieszkańców, zdarzało się, że dochodziło do spięć. Bywało, że szacowni rajcy opuszczali sale posiedzeń przez okna. Tak było w roku 1575, kiedy zbuntował się cech rzeźników i z pomocą zwyczajowych dla swego fachu narzędzi, postanowił zawalczyć o sprawiedliwość.

Od początku XVII wieku dochodziło w Gdańsku do rozmaitych konfliktów społecznych, czy to na tle religijnym, politycznym czy też najczęściej materialnym. Głównym winnym w większości przypadków był Ratusz. Bo to Ratusz ustanawiał dyskryminujące prawa. Bo to Ratusz pozwalał bogacić się najbogatszym, a do ruiny doprowadzał biedniejszych. Ratusz rozdzielał intratne stanowiska. Ratusz był siedzibą bogaczy, "którzy pożerają ubogich".

Część z tych konfliktów była grą polityczną, walką o wpływy, stanowiska i pieniądze. Niemałe: pensja burmistrza wynosiła dwa tysiące guldenów rocznie, rajcy - tysiąc dwieście.

Część jednak była autentycznym zrywem różnych grup, przeciwko znienawidzonej, złej, niesprawiedliwej władzy.

Jeden z takich społecznych zrywów miał miejsce w sierpniu 1675 roku, kiedy to rzemieślnicy otoczyli ratusz i rozpoczęli jego okupację. Powodem zajść było odwołanie rektora Gimnazjum Akademickiego, demagogicznego kaznodziei, Idziego Straucha. Nocna próba ucieczki rajców nie powiodła się. Buntownicy z pochodniami w rękach pilnowali wszystkich wyjść z ratusza. Rada ugięła się wobec przewagi tłumu. Jednak był to tylko wybieg taktyczny. Uwielbiany przez masy kaznodzieja, został przy pomocy intryg wyprawiony z miasta i uwięziony w Kostrzynie.

Gdańszczanie nie poddali się, o pomoc w zatargu z własnymi władzami, udali się aż do króla Jana III Sobieskiego. Ten interweniował, ponieważ cenił Straucha, który kilka lat wcześniej napisał rozprawę i poemat na jego cześć.

O autorze

autor

Piotr Rowicki

- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.

Miejsca

Opinie (14) 3 zablokowane

  • Lewactwo wczoraj i dziś (5)

    POpapraństwo ma długą tradycję. Czytamy: "Wbrew pozorom system ten niewiele miał wspólnego z demokracją, bo tak naprawdę rada, czyli rajcy i burmistrzowie mieli taką przewagę i tyle prerogatyw, że z łatwością kierowali ordynkami, tak jak im to pasowało.

    Patrycjat wpuszczał do ratusza inne grupy, ale tylko po to, aby pokazać im, kto tu rządzi."

    Podobnie jest i dzisiaj. Jż nie chodzi o wyjątkową butę lewaków, zwłaszcza tych z PO. Lewacy mają media, lewacy decydują kto ma kandydować a kto kandydować nie może bo coś tam (ostatnie wybory przykładem), czyli i dzisiaj, wbrew pozorom ten wymyślony przez mędrców system niewiele ma wspólnego z demokracją.

    • 23 22

    • Za Lenina ważne było kto liczy głosy a teraz nie muszą się tym martwić bo wszyscy kandydaci są "swoi".

      • 9 1

    • ble

      bo sie pozygam!!!!!

      • 2 4

    • (1)

      Lewactwo to PiS i jego pochodne, mające niewiele wspólnego z demokracją i wolnym rynkiem. Katolicki komunizm - oto właściwe określenie.

      • 3 4

      • ty masz cos wspólnego z byłą minister zdrowia, ta z przed kilku miesięcy. Pewnie razem z nią sam i osobiście wykonywałes sekcje tych ze Smoleńsk. Po takim przeżyciu mozna dostac kota! Zwłaszcza jak sie kłamie i łże .

        • 2 2

    • Jasssne

      A brzozy w ogóle tam nie było...

      • 0 0

  • tyle lat i nic się nie zmieniło, teraz to nazywa się lobbowaniem, i jak można służby państwowe zaprzęgać do tego aby pilnowały czy ktoś nie ogląda serialu czy filmu online jakiegoś "artysty" to jest dopiero siła lobbowania

    • 14 2

  • dokładnie tak jak dziś. Przewaga jednej partii w sejmie i mamy dyktat ! (1)

    Wbrew pozorom system ten niewiele miał wspólnego z demokracją, bo tak naprawdę rada, czyli rajcy i burmistrzowie mieli taką przewagę i tyle prerogatyw, że z łatwością kierowali ordynkami, tak jak im to pasowało. Platforma robi dokładnie tak samo

    • 15 9

    • pobolszewia jako jedyna słuszna opcja polityczna

      a po nich nawet wojna, ogień i powódz.

      • 6 5

  • tyle wieków a.....

    cały czas to samo jak zauważyły osoby przede mną.....szok, pięknie opisane wielki szacun oby częściej....... a dla nas biedoty to powiem krótko dajmy sobie spokój bo przez wieki nic nie wywalczono to i teraz nic nie zrobimy.......na tym polega władza......ten co przy korycie będzie zawsze wykorzystywać podatników......ale jaja

    • 4 2

  • czyli czemu tu się dziwić, tylko naiwni będą wierzyć że władza sprzyja ludowi było, jest i będzie...... tylko wyzysk i dbanie o własne dobro.
    kandydaci do władzy powinni być rozliczani i karani jeśli po ich wybraniu nie dotrzymywali obietnic.......jeżeli ja kogoś okłamie to jestem oszustem i przestępcą a oni kłamią tyle wieków i co.....tylko powtórka z historii, śmieją się w twarz i maj nas w d*p*e bo oni mogą.

    • 6 4

  • a teraz mamy jeden ordynek i bajzel w mieście :(((

    • 4 4

  • Ale takie małe pytanie.

    Kto w tym czasie rządził Gdynią?

    • 4 4

  • tak lud powinien zwalczać niesprawiedliwość

    "Bywało, że szacowni rajcy opuszczali sale posiedzeń przez okna. Tak było w roku 1575, kiedy zbuntował się cech rzeźników i z pomocą zwyczajowych dla swego fachu narzędzi, postanowił zawalczyć o sprawiedliwość."

    • 7 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywał się hotel widoczny na zdjęciu?

 

Najczęściej czytane