• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Neonowe ręce portu w Gdyni

Jarosław Kus
5 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 

2 października 1938 roku na teren Zaolzia wkroczyły 35-tysięczne oddziały Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Bortnowskiego, entuzjastycznie witane przez polską społeczność.



W październiku roku 1938 oczy całej Polski skierowane były ku południowej granicy Rzeczpospolitej, czyli na Czechosłowację. Na mocy układu monachijskiego, podpisanego w dniach 29-30 września 1938 roku przez Niemcy, Włochy, Wielką Brytanię i Francję, doszło do aneksji części terytorium Czechosłowacji przez Rzeszę Niemiecką: w ten oto sposób Europa spełniała żądania Adolfa Hitlera, domagającego się zwrotu "niemieckiego" Kraju Sudetów.

Efektem tej decyzji mocarstw był koniec Czechosłowacji jako suwerennego państwa. Ale z żądaniami terytorialnymi wobec niej wystąpiły też inne państwa, a wśród nich Polska, która w dniu 30 września 1938 r. zażądała zwrotu Zaolzia. Ta część Śląska Cieszyńskiego, zamieszkana w przeważającej mierze przez ludność polską, została zajęta przez Czechosłowację w roku 1920: Czesi wykorzystali wtedy osłabienie państwa polskiego, walczącego o swe przetrwanie z bolszewikami. Rząd Polski uznał wówczas decyzję społeczności międzynarodowej, przyznającą Zaolzie Czechosłowacji, uzyskując w zamian za to obietnicę przepuszczenia przez Czechosłowację transportów z bronią dla walczącego z bolszewikami Wojska Polskiego (mimo tych deklaracji, aż do Bitwy Warszawskiej żadnych transportów do Polski Czesi nie przepuścili).

Wielka polityka w lokalnych gazetach



Teraz jednak rząd czechosłowacki nie miał wyjścia i zgodził się na polskie żądania: w dniu 2 października 1938 roku na teren Zaolzia wkroczyły 35-tysięczne oddziały Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Bortnowskiego, entuzjastycznie witane przez polską społeczność.

Tak więc wielka polityka zdominowała łamy "Gazety Gdańskiej" i pozostałych dzienników, ukazujących się w tych gorących dniach roku 1938. Nic w tym jednak dziwnego, bo nie pozostawała ona też bez wpływu na życie codzienne mieszkańców Wybrzeża: "wobec napiętej sytuacji politycznej w Europie zamieszkali na terenie Gdyni i Gdańska obywatele brytyjscy otrzymali zalecenie powrotu do Anglii". "Ilustrowany Kurier Codzienny" opisywał także dramatyczne losy "uchodźców sudeckich", którzy docierali "nawet do Gdańska" i którzy - tak jak pewna, "złożona z pięciorga osób", rodzina niemiecka - "z Czechosłowacji uciekały przed żandarmerią czeską".

Z kolei sprawa Zaolzia budziła, co zrozumiałe, olbrzymie emocje wśród mieszkających na Pomorzu Polaków - wielotysięczne manifestacje poparcia dla polskiej polityki wobec Czechosłowacji odbywały się bowiem nie tylko w Chojnicach... Z propozycją pomocy "uchodźcom za Olzą" występowały liczne organizacje społeczne i zawodowe: "kierownicy szkół powszechnych m. Gdyni (...) uchwalili przeznaczyć na rzecz rodaków zza Olzia pół proc. uposażenia za październik", wzywając jednocześnie środowisko nauczycielskie do "gremialnego przyłączenia się do akcji". Sytuacja na Śląsku Cieszyńskim ("w dobie historycznych wydarzeń, które przeżywała Europa, a wraz z nią Polska") wpłynęła też niewątpliwie na atmosferę, w której odbywały się w Gdyni październikowe obchody ogólnopolskiego Dnia Rezerwisty, które stały się "wielką manifestacją całego społeczeństwa" - "boć społeczeństwo to rezerwa oczekująca rozkazu"...

Kobiety nie bij nawet kwiatem



W tle wielkich wydarzeń toczyło się jednak normalne, codzienne życie. Gdańsk, ciągle jeszcze żyjąc wspomnieniami z wakacji, zastanawiał się nad przyczynami wypadków drogowych, powoli dochodząc do wniosku, że "alkohol i jazda samochodem nie zgadzają się ze sobą", choć czasem do tego równania trzeba dodać i krowę (innym gdańskim "odkryciem", było także to, że kobiety "bić nie można nawet kwiatem"). ,

Ale i gdynianie nie żyli tylko Zaolziem: w dniu 26 września, "zgodnie z zapowiedzią, nastąpiło uroczyste otwarcie arbitrażu bawełnianego w Gdyni, połączone z poświęceniem nowo wybudowanego gmachu Domu Bawełny". Budynek przy ulicy Derdowskiego zaprojektował w stylu umiarkowanego modernizmu (zrodzonego ze sprzeciwu przeciwko estetyce gołego muru, łączącego tendencje klasycyzujące z nowoczesną prostotą i funkcjonalnością) warszawski architekt Wacław Tomaszewski (1884-1969). Gmach ucierpiał w czasie działań wojennych w latach 1939-45, jednak już w czerwcu roku 1948 przywrócono mu pierwotną funkcję, do chwili obecnej pozostaje Domem Bawełny*.

Kutrem rybackim na połów homarów



Otwarcie nowego przybytku handlowego to dowód, że stwierdzenie "Ilustrowanego Kuriera Codziennego", iż obydwie Gdynie ("Gdynia-miasto" i "Gdynia-port") są "przedziwnymi ośrodkami życia", zmieniającymi się "tak szybko i w tak częstych okresach czasu, że wprost nie poznaje się pewnych ich partyj, gdy wraca się do nich po kilku miesiącach nieobecności", nie były jedynie czczą przechwałką. W mieście "rozbudowywanym według nowoczesnych planów" powstawały "coraz to nowe, imponujące gmachy", a i sam port "wzbogacał się o coraz nowsze urządzenia i wykazywał coraz większą ruchliwość".

Ale Gdynia to nie tylko nowoczesne budynki i urządzenia portowe, to również (a może przede wszystkim) tworzący ją ludzie, tacy jak - opisywany na łamach "IKC" - rybak Piechocki, który wyruszył z Helu "na zwykłym bałtyckim kutrze na połowy śledzi na wody Morza Północnego", chociaż "starzy, doświadczeni rybacy gdyńscy kiwali z politowaniem głowami, uważając za szaleństwo na tak małym kutrze wyruszać na wody oceaniczne". Piechocki "uparł się" jednak i "postanowił pojechać", stając się tym samym "pierwszym polskim rybakiem, który udał się na swym kutrze na połowy homarów". A choć "głód dokuczał" i "kuter jak łupinka skakał z fali na falę" to "pierwsza podróż pionierska udała się" znakomicie. Ale co się dziwić, wszak gdzie diabeł nie może, tam pośle... Kaszubę!

* - informacje zaczerpnięte ze strony internetowej www.modernizmgdyni.pl

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 224 z 1-2 października 1938 r. oraz "Ilustrowany Kurier Codzienny", nr 267 z 27 września 1938 r., nr 268 z 28 września 1938 r., nr 270 z 30 września 1938 r. i nr 272 z 2 października 1938 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej i Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (12)

  • Układ monachijski (3)

    Zaolzie, a współcześnie Jugosławia, Bałkany, Kłajpeda wcześniej. I tak - w interesie wielkich mocarstw - rodzą się zwane lokalnymi konflikty, nacjonalizmy i nienawiść. Na dziesięciolecia...

    • 11 2

    • Krowa przedwojenna (2)

      - przyznać trzeba - "trzymała fason" :)

      • 2 0

      • Nie zdziwił TM się gdyby była wirtualna.... (1)

        ....a w wypadku brał udział tylko motocykl o samochód....

        • 3 0

        • Mogła być wirtualna

          zwłaszcza że w wypadku brały udział osobistości; ale krowa, jak to krowa: mogła wpaść w panikę i biegać "w tę i z powrotem". Nie ulega wątpliwości, że była odporna na ciosy zadane przez pojazdy :) Dziennikarz nie napisał o obrażeniach krowy.

          • 3 0

  • Ale o co tutaj chodzi!!!! (3)

    • 3 6

    • przeczytaj jeszcze raz - na głos, powoli...

      • 3 2

    • Bez sensu.

      • 3 5

    • Ani ładu ani składu:(

      • 3 5

  • Oj , sporo się działo w Gdyni ... to nie to co teraz.

    Artykuł ciekawy, fajnie przenieść się w czasie.

    • 11 3

  • Uwielbiam artykuły pana jaroslawa. Czy jest szansa żeby czesciej pan publikowal na lamach trójmiasta?-serdecznie pozdrawiam milosniczka historii

    • 7 0

  • (1)

    już wtedy wypadki z bmw
    dokładnie jak dzisiaj!

    • 6 0

    • i z krowami

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

gdzie znajdował się dom handlowy Braci Freymannów?

 

Najczęściej czytane