• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niepotrzebne śmierci polskich marynarzy

Michał Lipka
29 sierpnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 

Kilka tygodni temu opisaliśmy historie nieszczęśliwych wypadków, z jakimi podczas wojny i tuż po niej musieli zmagać się polscy marynarze. Dziś przypomnimy kilka takich zdarzeń, które miały miejsce wyłącznie podczas działań wojennych.



Podczas II wojny światowej zginęło 35 oficerów oraz przeszło 700 marynarzy spod biało-czerwonej bandery. Nie wszyscy zginęli jednak bezpośrednio na skutek działań wojennych.

Najbardziej znane samobójstwo

Ten konflikt pomiędzy oficerami polskiej marynarki jest chyba jednym z najbardziej znanych i najlepiej opisanych. Z jednej strony mamy bowiem powszechnie lubianego i cenionego komandora podporucznika Bogusława Krawczyka, a z drugiej chłodnego i wyraźnie dystansującego się od podwładnych Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, wiceadmirała Jerzego Świrskiego.

  • Komandor Bogusław Krawczyk, ofiara sporu personalnego z adm. Jerzym Świrskim.
  • Kmdr Bogusław Krawczyk zginął z własnej ręki.
Pierwszy z nich to prymus rocznika 1928 w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej, niezwykle przywiązany do dowodzonego przez siebie ORP "Wilk", zrealizował postawione przed nim zadanie podczas kampanii wrześniowej, a wobec braku możliwości dalszego działania na Bałtyku, bezpiecznie przeprowadził swoją jednostkę do Wielkiej Brytanii. Drugiemu najbardziej zależało na rozwoju polskiej floty wojennej, na jej modernizacji i uchronieniu przed ewentualną zgubą. Tym planom podporządkował wszystko inne.

Podłoża konfliktu można doszukiwać się w wydarzeniu z grudnia 1939 r., kiedy do przebywających już w Anglii załóg OORP "Wilk" i "Orzeł" przybył generał Sikorski wraz ze Świrskim. Tego ostatniego podwodniacy uważali za uciekiniera, który pozostawił swych marynarzy, a sam z całym dobytkiem i rodziną bezpiecznie się ewakuował. W efekcie oficerowie okrętów, mimo kilkukrotnego namawiania przez generała Sikorskiego, nie podali ręki Szefowi KMW. Wiceadmirał Świrski, będąc niezwykle wyczulonym na swym punkcie, nigdy nie zapomniał im tego upokorzenia.

Jak już wspomniano, komandor Krawczyk czuł niezwykłe przywiązanie do "Wilka". Mimo upływu lat i pogarszającego się stanu technicznego chciał, by jednostka pozostawała w linii. Nie mógł zrozumieć, że jego załoga chciała walczyć dalej wraz z nim, ale na nowszym okręcie. Podczas pobytu Komandora w Szwecji wśród jego marynarzy zaczęły się problemy z dyscypliną, pojawił się nawet areszt.

Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci Polskiej Marynarki Wojennej, admirał Jerzy Świrski. Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci Polskiej Marynarki Wojennej, admirał Jerzy Świrski.
Po powrocie Krawczyka na okręt czekała go informacja, iż wiceadmirał Świrski zdecydował o przeniesieniu go na ląd w charakterze dowódcy bazy przy Grupie Okrętów Podwodnych. Czy to było podstawą tragicznych wydarzeń z dnia 19 lipca 1941 roku? Wtedy to komandor podporucznik Bogusław Krawczyk strzałem z pistoletu odebrał sobie życie.

Późniejsze śledztwo wykazało, że ostatnia rozmowa telefoniczna z pomieszczeń dowódcy przeprowadzana była z Kierownictwem Marynarki Wojennej. Czy komandor rozmawiał wtedy z wiceadmirałem Świrskim? Czy to, co mógł od niego usłyszeć, pchnęło go do tego tragicznego kroku? Tego już niestety nigdy się nie dowiemy.

Pogrzeb Bogusława Krawczyka był wielką manifestacją przywiązania do tego lubianego powszechnie oficera. Po tych wydarzeniach w Kierownictwie Marynarki Wojennej zatrzęsła się ziemia (pisaliśmy już o tym w artykule Tragiczny finał konfliktu między oficerami), a stało się to za sprawą gen. Władysława Sikorskiego, z postacią którego związany jest nasz kolejny bohater.

Zapomniana tragiczna śmierć

Nawet dla niektórych pasjonatów spraw morskich postać porucznika Józefa Ponikiewskiego może być całkowicie obca. Urodził się 30 listopada 1916 roku. Po egzaminie maturalnym początkowo rozpoczął naukę w poznańskiej Wyższej Szkole Handlowej, ale już po roku, w 1935 r., pomyślnie i jako jeden z trzech najlepszych zdał egzaminy do Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej, którą ukończył 26 października 1938 roku otrzymując stopień podporucznika marynarki.

Porucznik Józef Ponikiewski Porucznik Józef Ponikiewski
Najpierw służył na starym torpedowcu ORP "Mazur", ale już w maju 1939 roku Ponikiewski został wyznaczony na stanowisko trzeciego oficera artylerii na nowoczesnym ORP "Grom".

Na pokładzie tego okrętu dopłynął do Anglii. Po kilku rejsach dało o sobie znać zdrowie młodego podporucznika - musiał opuścić pokład (co na tym etapie uratowało mu być może życie, gdyż niedługo po tym "Grom" zatonął w Norwegii).

Po krótkim dowodzeniu plutonem w Szkole Specjalistów Morskich, Ponikiewski ponownie powrócił na morze - tym razem wyznaczono go na stanowisko oficera wachtowego na ścigaczu artyleryjskim ORP "Chart".

Awans na porucznika Ponikiewski otrzymał 3 maja 1941 roku. Krótko po tym objął funkcję adiutanta Naczelnego Wodza generała Sikorskiego.

I tu dochodzimy do tragicznego dnia 4 lipca 1943 roku, kiedy to generał Sikorski wraz z towarzyszącą mu świtą powracał do Anglii po wizytowaniu polskich wojsk stacjonujących na Bliskim Wschodzie. Jak wiemy, doszło wtedy do niewyjaśnionej po dziś dzień katastrofy, w której zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie Liberatora - poza pilotem.

Zwłoki porucznika Ponikiewskiego odnaleziono dość szybko i pochowano go na cmentarzu w Newark.

Na tym w zasadzie można by zakończyć historię tego nieco zapomnianego oficera, gdyby nie małe "ale". W kolejnych latach zaczęły pojawiać się intrygujące informacje na jego temat.

Pierwsza z nich mówi, że Ponikiewski miał przeżyć wypadek. Według jednego z telegramów wysłanych do Anglii polski porucznik miał być oszołomiony, ale jego stan miał nie zagrażać życiu. Dosyć to dziwne biorąc pod uwagę fakt, iż oficjalnie 5 lipca wyciągnięto z wody jego ciało ze zmiażdżoną głową.

Inna z kolei wersja mówi o tym, że Ponikiewski faktycznie zginął podczas katastrofy, ale gdy wyławiano jego ciało miał mieć... odciętą jedną z dłoni (miał do niej mieć przypiętą teczkę z dokumentami generała Sikorskiego).

Te informacje wystarczą poszukiwaczom rewelacji i zwolennikom teorii spiskowych jako potwierdzenie, że w Gibraltarze doszło do zamachu. Ciekawym jest również fakt, iż podczas badania szczątków ofiar w 2011 r., specjaliści nie byli w stanie ustalić przyczyn obrażeń porucznika Ponikiewskiego.

Morze zabiera ofiary

Wzburzone morze to widok zarazem piękny, jak i straszny. Wyobraźmy sobie teraz atlantycki sztorm: silny wiatr, ogromne fale, z którymi walczy ORP "Garland". Historię tego okrętu i jego początkowe perypetie pod biało-czerwoną banderą opisywaliśmy już w artykule "HMS Garland, który stał się ORP Garland".

Marynarze z ORP "Garland". Marynarze z ORP "Garland".
Teraz przenieśmy się do dnia 15 listopada 1940 roku. Polski okręt płynie wtedy w eskorcie brytyjskiego pancernika HMS "Revenge". Pogoda z minuty na minutę się pogarsza, aż wreszcie dowódca "Garlanda", komandor Konrad Namieśniowski otrzymuje zgodę na opuszczenie zespołu i powrót do portu.

W tym czasie sztorm osiągnął niespodziewaną siłę i ok. godz. 17 dwie silne fale przechyliły polski okręt o blisko 63 stopnie na burtę! Gdy po chwili wrócił do pionu, załoga zorientowała się, że na pokładzie brakuje komandora podporucznika Michała Gierżoda, pierwszego mechanika, oraz starszego bosmana Zygmunta Stasiewicza. Jak się kazało, silna fala połączona z dużym przechyłem zmyła obu z nich do morza. Na nic się zdał alarm "człowiek za burtą" i przeszło półtoragodzinne poszukiwania. Obaj, mimo, iż mieli na sobie pasy ratunkowe, wobec siły wzburzonego oceanu byli bezsilni i najprawdopodobniej od razu utonęli.

Porucznik Konrad Namieśniowski (po prawej) z duńskim oficerem podczas wizyty duńskich okrętów w porcie w Gdyni w 1930 r. Porucznik Konrad Namieśniowski (po prawej) z duńskim oficerem podczas wizyty duńskich okrętów w porcie w Gdyni w 1930 r.
Komandor Konrad Niemieśniowski, dowódca ORP "Garland", a później także ORP "Błyskawica". Komandor Konrad Niemieśniowski, dowódca ORP "Garland", a później także ORP "Błyskawica".
Podobny wypadek zdarzył się niestety również i na ORP "Błyskawica". Co ciekawe, tym okrętem także dowodził wówczas komandor Namieśniowski, oba zdarzenia dzieliło jednak 10 miesięcy.

7 lutego 1944 roku "Błyskawica" eskortowała płynący z Islandii konwój. Tamtejsze wody są niespokojne i często nawiedzają je sztormy. Podobnie było i tym razem. Okręt kładł się ciężko z burty na burtę, a fale nieustannie zalewały pokład. Jedna z nich porwała za burtę młodego mata Tadeusza Czerwińskiego. Na jakikolwiek ratunek nie było szans.

ORP "Błyskawica" podczas rejsu po Atlantyku. ORP "Błyskawica" podczas rejsu po Atlantyku.
6 grudnia 1944 roku "Błyskawica" wraz z ORP "Piorun" miała eskortować duży francuski statek płynący do Anglii. Sceneria podobna jak w poprzednich wypadkach: wzburzone morze, silny sztorm i kolejna z silnych fal zmywa z pokładu starszego bosmana Albina Jabłońskiego. Była to ostatnia ofiara z ORP "Błyskawica" podczas wojny, tym boleśniejsza, że bosman służył na okręcie od 1937 roku.

Opinie (14) 3 zablokowane

  • Piękne historie

    pięknie opowiedziane...ale tytuł artykułu nieadekwatny do treści. Z takich zdarzeń składa się życie, także to na morzu. Polscy marynarze zapisali piękną kartę naszych dziejów. Dziękuję za ten tekst.

    • 47 1

  • Za wszystkimi machlojkami (2)

    związanymi z katastrofą w Gibraltarze angole. Ciekawe co jest w utajnionych aktach które tak bardzo boją się ujawnić. Pewnie na chwile przed kolejnym terminem ich otwarcia ponownie utajnią je na długie dziesięciolecia. Nie ma co ale na Anglię i Francję zawsze mogliśmy liczyć :)

    • 33 3

    • chcesz liczyć, to licz na siebie

      to jest wojna, tu raczej trzeba patrzeć na alianse prze pryzmat nieagresji i interesownej pomocy, Amerykanie nie weszli do wojny dopóki nie zauważyli w tym biznesu, Alianci nie dali dogadali się ze Stalinem dopóki nie zagwarantował mięsa armatniego na Hitlera itd... My też dla Anglików byliśmy mięsem armatnim, po co wyniszczać swój naród jak masz chętnych do walki

      • 4 0

    • Angole, pewnie tak, ale przede wszystkim Polacy byli w to umoczeni.

      Aby to zrozumieć, trzeba bez różowych okularów spojrzeć na postać Władysława Sikorskiego. Tylko tragiczna śmierć "wyzwoliła" go i ubrązowiła, w obliczu niechybnego potępienia. Jedna z bardziej negatywnych person z kręgów polskich władz tamtego okresu. Rzucę tylko jedno hasło "Wyspa węży", kompletnie nieznany epizod w ogólnej świadomości Polaków.

      • 3 1

  • "Niepotrzebne śmierci"? (1)

    Rozumiem że według autora artykułu istnieje coś takiego jak potrzebna śmierć?

    • 15 6

    • Nie zrozumiales sensu podanego przez autora Artykulu.

      Nie widze w jego wyrazeniach niczego niewlasciwego.

      • 0 0

  • Niezły klimat mają kolorowe fotografie z tamtych lat. Wiem, że jest ich stosunkowo niewiele ale niech redaktor Lipka ma to na uwadze na przyszłość :)

    • 2 1

  • (2)

    dodałbym jeszcze wypadek z ORP Jastrząb,gdzie sojusznicy 2 maja 1942 na M.Norweskim zatopili nasz okręt i w wyniku ostrzału życie straciło trzech marynarzy polskich: st. bosman Mieczysław Czub, mat Czesław Kędziora i mar. Władysław Niedzielski oraz dwóch angielskich: lg. signal. Thomas J. Beard i lg. telegr. Martin Down. Rany odniosło czterech oficerów: kpt. mar. Bolesław Romanowski, por. mar. Józef Anczykowski, ppor. mar. Stanisław Olszowski i S. lieut. Hanbury Maurice oraz dwunastu marynarzy

    • 19 0

    • xxxx

      zgadza się to był norweski niszczyciel st/albans strzelał do polaków z odległości 50m dziwna historia por anczykowski mistrz floty w boksie

      • 0 0

    • Hanbury też zmarł

      W wyniku odmiesionych ran

      • 0 0

  • teraz są niepotrzebne wyjazdy młodych ludzi za godziwymi warunkami życia, może warto to opisać?
    Czy adam od mieszkań zabronił?

    • 5 4

  • Tytuł powinien brzmieć ' Niepotrzebna śmierć .... a nie- "Niepotrzebne śmierci...."

    • 5 1

  • Szanowny autorze.

    Proszę zmienić opis "Komandor Konrad Niemieśniowski, dowódca ORP "Garland", a później także ORP "Błyskawica" na: "Lieutenant Commander Stratford Hercules Dennis - angielski oficer łącznikowy na ORP Grom i ORP Burza w latach 1939-1940". Jest cała seria zdjęć tego oficera w różnych ujęciach (publ. LIFE) podczas patroli na ORP "Grom" i ORP "Błyskawica". Brał on udział w kampanii norweskiej (Narvik), jest również na filmie dok. yt pokazującym uratowanych po zatopieniu ORP "Grom" (trzyma na rękach białego pieska).

    • 4 0

  • Na zdjęciu

    z wizyty duńskich okrętów w porcie gdyńskim w 1930 roku, obok porucznika Konrada Namieśniowskiego stoi Wilf Hagen - dowódca duńskiej floty.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w Gdańsku znajduje się Bastion Strzelecki i Bastion Jerozolimski?

 

Najczęściej czytane