• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przedświąteczne reklamy z 1938 r.

Jarosław Kus
7 grudnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Podróż koleją z Gdyni do Szwecji przez Bałtyk

Ostatni przedwojenny grudzień upłynął pod znakiem zakupów, jubileuszy, ale i tragedii, którą było zatonięcie w Gdańsku statku "Tczew".



W grudniowej prasie najwięcej miejsca poświęcano nadchodzącym Świętom Bożego Narodzenia - nie inaczej było i w roku 1938, gdy już 7 grudnia "Gazeta" informowała o godzinach "codziennego handlu przed gwiazdką".

Niedzielę handlową przypadającą na dzień 11 grudnia ochrzczono mianem "srebrnej, zaś 18 grudnia - "złotej". W tej sytuacji nie pozostaje więc nam nic innego, jak i was zaprosić na kiermasz i świąteczne zakupy - ze swej strony polecając zakup... epidiaskopu o wdzięcznej nazwie Hel.

Ale nie tylko zakupami człowiek żyje. Śnieg, który w drugim tygodniu grudnia 1938 r. spadł na Wybrzeżu, nikogo nie ucieszył. Był "w takiej jednak postaci, że nikt nie był z niej zadowolony". Był to śnieg "niemal tylko z pozoru", zmieniając się "zaraz w deszcz i błoto". "Triumfujące parasole" oznaczały, że choć "skończyła się na dobre piękna i sucha jesień", to na równie piękną (śnieżną i mroźną) zimę przyjdzie jeszcze poczekać.

Brak śniegu zapewne był nie w smak św. Mikołajowi (6 grudnia), jednak innym grudniowym świętym raczej nie przeszkadzał - mowa tu o św. Barbarze (patronce nie tylko górników - 4 grudnia) i św. Łucji - ("od marynarzy" - 13 grudnia).

Jesienne pluchy nie powstrzymały też od nadmorskiej peregrynacji innego świętego (a raczej jego doczesnych szczątków) - Andrzeja Bobolę (1591-1657). Tego polskiego duchownego, jezuitę, misjonarza i kaznodzieję, który poniósł śmierć męczeńską zabity przez Kozaków, Stolica Apostolska oficjalnie wyniosła na ołtarze 17 kwietnia 1938 r., co było ukoronowaniem blisko dwustu lat polskich starań o jego kanonizację i było też olbrzymim wydarzeniem narodowym i patriotycznym.

Powrót do Polski jego doczesnych szczątków w dniu 8 czerwca 1938 r. był szczegółowo relacjonowany i komentowany przez ówczesną prasę, budząc powszechne zainteresowanie opinii publicznej. Cząstkę relikwii postanowiono złożyć również "u stóp cudownej figury Najśw. Marii Panny, Królowej Polskiego Morza w Swarzewie nad Zatoką Pucką" - zaplanowaną na dzień 8 grudnia uroczystość zapowiadano "jako wielką manifestację religijną na wybrzeżu polskim".

Ale grudniowy kalendarz A.D. 1938 dostarczał też innych okazji do świętowania: 8 grudnia mijało "18 lat od chwili założenia Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni", zajmującej się "przygotowaniem wykwalifikowanych zawodowo pracowników żeglugi morskiej oraz zawodów pokrewnych".

Również tego samego dnia "przypadało 15-lecie Polskiej Y.M.C.A.", czyli doskonale już znanej naszym czytelnikom "organizacji skupiającej młodzież chrześcijańską", posiadającej "w Gdyni również swe ognisko w wynajętym gmachu po Hotelu Nadmorskim, po przeróbce i drobnych ulepszeniach (...)".

Na łamach grudniowego numeru "Gazety Gdańskiej" znajdujemy też obszerny tekst poświęcony jubilatowi roku poprzedniego, czyli Towarzystwu Przyjaciół Nauki i Sztuki w Gdańsku. Założone w roku 1922, zajmowało się badaniami naukowymi, upowszechnianiem sztuki, budzeniem zmysłu artystycznego i wspieraniem współpracy kulturalnej pomiędzy Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem, w tym celu otrzymując od władz gdańskich prawo odbywania publicznych zebrań i odczytów, organizowania wystaw, koncertów i publikowania własnych wydawnictw.

Niestety, nawet tak zasłużona dla polskiego morza uczelnia jak wspomniana przed chwilą Państwowa Szkoła Morska w Gdyni nie mogła przygotować swych absolwentów na wszelkie niebezpieczeństwa pracy na morzu, takie jak np. zdarzenie, do którego doszło w gdańskim porcie "w poniedziałek wieczorem": "w basenie Westerplatte zatonął nagle 1050-tonowy statek Tczew, a wraz z nim dwóch członków załogi, asystent maszynowy Witold Cheliński i palacz Jan Stolpa".

Co ciekawe, już wcześniej jednostka uchodziła za mającą problemy ze statecznością, jednak rozpatrująca zdarzenie Izba Morska uznała, że przyczyną wypadku były błędne decyzje kapitana - kmdr. w st. sp. Antoniego Wąsowicza (Izba odebrała Wąsowiczowi prawo dowodzenia statkami, dlatego też podjął on pracę w gdańskim porcie w charakterze pilota, czego zakaz nie obejmował).

"Tczew" został podniesiony z dna 27 grudnia, po czym trafił do gdyńskiej stoczni, gdzie - jeszcze przed ukończeniem remontu - we wrześniu roku 1939, wpadł w ręce niemieckie, po czym - prawdopodobnie jako "Dirschau" (niemiecka nazwa Tczewa) - zatonął na Bałtyku wskutek działań wojennych.

Zamarznięte statki uwięzione na Bałtyku - widok z lotu ptaka. Drugi od prawej widoczny "Tczew". Data wykonania zdjęcia nieznana. Jednostka zatonęła w porcie w Gdańsku w grudniu 1938, ale została wydobyta z dna i przywrócona do eksploatacji. Zamarznięte statki uwięzione na Bałtyku - widok z lotu ptaka. Drugi od prawej widoczny "Tczew". Data wykonania zdjęcia nieznana. Jednostka zatonęła w porcie w Gdańsku w grudniu 1938, ale została wydobyta z dna i przywrócona do eksploatacji.
Niestety, nie było to jedyne groźne zdarzenie w gdańskim porcie...


Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 277 z 7-8 grudnia 1938 r. i "Ilustrowany Kurier Codzienny" nr 338 z 7 grudnia 1938 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej i Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (30) 1 zablokowana

  • jak przyjemnie się czyta stare artykuły. (3)

    Fakty, a nie prywatne wywody autorów.

    • 91 4

    • Tak, najbardziej ten fragment to same fakty i absolutnie żadnego prywatnego wywodu autora (1)

      "Przez mgłę deszczowego, jesiennego ranka przebija się słońce, seledynową jakby smugą sięgając do miejsca, nad którym stojąc czujemy naszą bezsilność, że nic oto pomóc nie mogliśmy tym dwom dzielnym marynarzom polskim, naszą małość wobec śmierci, która wzięła ich z posterunku"

      • 4 13

      • Fajny opis...

        • 11 0

    • Ale to niestety ludzie chcą opinii.

      Koniecznie takich samych jak ich własne, broń Boże przed faktem który podważa mój światopogląd :)

      • 8 1

  • Ajj (2)

    Mam kilka takich gazet po dziadkach. Cinzano to kiedyś był rarytas. Pamiętam u cioci na wzgórzu jak pojawił się na stole. To matko bosko kochana. Każdy po praktycznie naparstku chlip chlip.. A mlaskania przy tym było co nie miara. hehe :)) Jakieś takie lepsze czasy się wydawały, niby mniej było ale więcej szczęścia ludzie mieli wokół siebie.

    • 63 2

    • Moja babka z siostrami rozpracowywaly butelkę cinzano na imieninach każdej (a trochę ich było), a wstawiwszy się procentami, przechodziły na kaszubski i pół rodziny nie kumało o co chodzi. Podejrzewalismy (my, stado nieletnich wnuków), że obrabialy tyłki swoim mezom, bo dziadkowie w tym czasie ewakuowali się z literkiem do kuchni ;)

      • 5 0

    • Lechia pany

      To prawda ,było skromnie , ale serdecznie, byliśmy bardziej dla siebie mili

      • 0 0

  • Jedną ze smutniejszych rzeczy w wojnie było to (11)

    Że po niej już nic nie było takie samo. Wystarczyło niecałe 6 lat żeby całkowicie zmienić podejście do budownictwa, mody, literatury, prasy- do całego stylu życia. Piękne suknie zastąpiono dżynsamy. Wcześniej panowie na co dzień nie wychodzili z domu bez białej koszuli i marynarki, Budowało się tylko pojedyncze domki zamiast bloków, a piękne sklepowe witryny zastąpiono dziurami na parterach w kamienicach gdzie były tylko okna i drzwi. Już sama reklama miała gust- szyldy, szczegółowe rysunki w gazetach. Wszystko strasznie zbiedniało- nie tyle nawet ekonomicznie co umysłowo u ludzi.

    • 50 19

    • jakie elity taki rozkwit. (1)

      słoma w gumofilcach. Teraz ich dzieci dalej ten rozkwit nadzorują.

      • 17 1

      • Hufce SP

        pracowały na Wybrzeżu po wojnie, głównie młodzież ze wsi. Pobór był przymusowy. Wielu z nich zostało. I dla wielu z nich był to awans społeczny.

        • 3 1

    • Pojedyncze domki? (4)

      A o czynszówkach, suterenach, oficynach, podwórzach-studniach, wychodkach na zewnątrz albo - w najlepszym razie - jednej łazience na kilka rodzin słyszał? To, że fasada od głównej ulicy miała pierdyliard ornamentów, niewiele pomagało - tyle tylko, że kamienica na pocztówkach wyglądała pięknie (od podwórza fotograf bałby się wejść).

      A teraz popatrz na pocztówki i albumy z PRL-u, albo współczesne - też jest pięknie i co z tego wynika?

      • 25 3

      • To raczej efekt dokwaterowania po wojnie - z dużego mieszkania zrobiono (3)

        kilka mieszkań ze wspólnym korytarzem, kiblem i łazienką.

        • 10 3

        • Dokładnie (1)

          Struktura zamieszkania się zmieniła - ludzie gromadnie szli ze wsi do miast, i tak przez całą komunę. A teraz za demokracji - w drugą stronę. Ot - koniec czasu wielkich zakładów pracy.

          • 8 1

          • Ludzie gromadnie szli ze wsi do miast już od czasu rozpoczęcia rewolucji przemysłowej, na długo zanim powstał komunizm.

            Wystarczy spojrzeć choćby na statystyki liczby ludności miast, poziom przedwojenny został osiągnięty dopiero wiele lat po zakończeniu wojny a powierzchnia miast była często mniejsza niż dzisiaj i nie było przestronnych blokowisk czy też wyższej zabudowy.

            Przed wojną (tuż po zresztą też) warunki życia dla mniej zamożnych mieszkańców miast, zwykłych robotników, których była przecież większość były bardzo trudne.

            Zabudowa była bardzo gęsta (choćby przytoczone już wyżej oficyny), warunki sanitarne kiepskie (w budynkach często brak było jakichkolwiek sanitariatów), wszechobecny smród i pył od pieców opalanych węglem i wszelkiego rodzaju zakładów przemysłowych...

            • 5 0

        • niestety bredzisz - to był standard, ba, dziś 1,5 ludzie w Polsce nia ma łazienki

          • 1 3

    • Trzeba podziekowac firmom zbrojeniowym ktore podkrecały nacjonalizmy przed I WS żebyglupi ludzie zaczeli skakać sobie do gadeł

      • 2 7

    • Drelichy i cajg noszono kilka lat po wojnie!

      "Dzynsy" to późniejsza historia...

      • 6 0

    • Rzeczywiście ludzie zbiednieli umysłowo, wcześniej przecież w tych swoich brunatnych koszulach mogli bezkarnie lać i mordować

      Wojna przyniosła ogromne straty i cierpienia, smucić mogą miliony ofiar albo zrujnowane miasta i wioski ale późniejsze zmiany światopoglądowe są raczej pozytywne.

      Zresztą zmiany w budownictwie przyszły dużo szybciej, źródła modernizmu sięgają końca XIX w. a pierwsze bloki powstały już przed wojną we Francji i miały wnieść nową jakość w życie robotników gnieżdżących się dotąd w ciemnych, przeludnionych kamienicach bez sanitariatów.

      Również dżinsy powstały dużo wcześniej, w XIX wieku, i wojna co najwyżej przyspieszyła ich popularność w Europie.

      • 4 3

    • Tak, przed wojną to było... wychodki, jedna para butów albo i wcale, analfabetyzm, osiem osób w jednej "izbie" i studnia na kołowrotek co by "prysznic" wziąć. Eldorado normalnie.

      • 3 3

  • Chyba tak między wierszami nie straszycie że obecny Grudzień też będzie ostatni? (1)

    … tak mi się nasunęło.

    • 17 4

    • ...nie straszymy...

      ale trochę się obawiamy...

      • 5 0

  • Zenada gdanska

    To miasto nigdy nie mialo jakosci teraz jest tylko reklamowym kiczem

    • 5 37

  • Lubię czytać te artykuły.

    • 21 0

  • Cinzano moi mili i kochani pijam zawsze w czwartki wieczorrem. (4)

    Uwazam ze jest to najlepsza forma odprężenia moi drodzy. Polecam

    • 7 9

    • ...a ja w poniedziałki...

      bo udało się przeżyć :)

      • 3 0

    • (1)

      To już "Dżony Łolker" nie modny ?

      • 2 1

      • W niektórych kręgach

        - modny :)

        • 2 1

    • piosenka

      "Bo dla nas jabole to najlepsze alkohole,
      bo dla nas jabole są najlepsze i już!"
      (dr H.)

      • 1 0

  • Totalna nuda (1)

    • 2 29

    • biedaku

      puść sobie disco polo, to coś na twój poziom umysłowy

      • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki znany literat związany jest z międzywojennym Gdańskiem?

 

Najczęściej czytane