• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rybackie tradycje Orłowa po 1945 roku

Dariusz Małszycki
8 listopada 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Baraki na przystani rybackiej w Orłowie, 2.11.1985 r. Baraki na przystani rybackiej w Orłowie, 2.11.1985 r.

Tydzień temu pisaliśmy o rybackich tradycjach Orłowa przed wybuchem II wojny światowej. Dziś czas na opisanie powojennych losów orłowskich rybaków.



Do 1945 roku w tutejszej przystani rybackiej dominowali rybacy pochodzenia niemieckiego. Po zakończeniu II wojny światowej przystań orłowska uległa dewastacji i opustoszała. Rybacy niemieccy, jak wielu ich rodaków, opuścili ziemie polskie. Zostali tylko łowiący jeszcze przed wojną Polacy, m.in. Feliks Kwiatkowski oraz Tobolski. Wkrótce dołączyli do nich Józef Grzęda oraz bracia JózefHenryk Cebulowie. W 1946 r. w Orłowie osiadł pochodzący z miejscowości Nowe nad Wisłą Mateusz Noch. Rok później rybołówstwem zajął się, pamiętający jeszcze przedwojenną przystań, Zygmunt Burchardt.

Po naukę fachu do Niemców



Początki dla nowych rybaków w Orłowie były trudne. Wpływ na to miały zniszczenia wojenne, ale także to, że większość z nich, poza Kwiatkowskim i Tobolskim, nie pracowała wcześniej w tym zawodzie. Z tego powodu musieli uczyć się go od początku.

W 1947 roku w Orłowie stacjonowało już 12 jednostek, a więc o dwie więcej niż w chwili wybuchu wojny. Sytuacja może byłaby inna, gdyby powiodły się plany decydentów państwowych, pragnących rozwinąć rybołówstwo na Ziemiach Zachodnich. Namawiano rybaków, aby porzucili Orłowo i osiedlili się w Dziwnowie. Tam mieli mieć nieporównywalnie lepsze warunki do życia. Dodatkową zachętą były obiecane pieniądze na zagospodarowanie.

Łodzie  rybackie wyciągnięte na brzeg, lata 1983-1986. Łodzie  rybackie wyciągnięte na brzeg, lata 1983-1986.
Część rybaków wyjechała z Gdyni w 1946 r., ale po kilku miesiącach większość z nich wróciła do Orłowa. Jedynym pożytkiem z tego wyjazdu było to, że od wciąż mieszkających w okolicach Dziwnowa miejscowych Niemców nauczyli się łowienia na haczyki i przynętę.

Klif i molo w Orłowie z lotu ptaka. Materiał archiwalny



W Orłowie działały dwie przystanie obok siebie



W pierwszych latach po wojnie w Orłowie znajdowały się dwie przystanie. Jedna przy ujściu rzeki Kaczej, czyli tam, gdzie przed wojną, druga przy ujściu Potoku Kolibkowskiego. W niej rybołówstwem zajmował się m.in. Andrzej Klimaj, który tak wspominał tamten okres:

"Gdy przyjechałem po wojnie na Wybrzeże, musiałem znaleźć sobie jakieś godziwe zajęcie. Dlatego kupiłem sobie nową łódź rybacką wiosłowo-żaglową o długości 4,5 metra i postawiłem ją u ujścia potoku Kolibianka [Potok Kolibkowski - przyp. red.], gdzie był wygodny piaszczysty brzeg i stało kilka drzew dla ochrony. Żadnych urządzeń i budowli pomocniczych tam nie było. W 1947 roku stały już tam trzy łodzie, dwie wiosłowe i moja, na której korzystałem z żagla. To nawet wzbudzało sensację, ale ja byłem wcześniej żeglarzem i dobrze sobie radziłem, choć tu dopiero nauczyłem się rybaczenia...".
Zwijanie sieci, listopad 1985 r. Zwijanie sieci, listopad 1985 r.
Wkrótce jednak jeden z rybaków przeniósł się nad Zalew Szczeciński. Z kolei trzyosobowa załoga jednej z łodzi zatonęła w grudniu 1947 r. Wtedy Klimaj przeniósł swoją łódź w pobliże ujścia rzeki Kaczej. Zresztą sam wkrótce zrezygnował z rybołówstwa łodziowego i zaczął pracować na kutrach.

Wzloty i upadki orłowskich rybaków



W następnych latach rybołówstwo rozwijało się raz lepiej, raz gorzej. Jednak już nigdy liczba łodzi stacjonujących na przystani nie była większa niż 14. To było jednak o wiele mniej niż przez większość okresu międzywojennego, kiedy to, oprócz ostatnich przed wojną lat, liczba łodzi przekraczała zwykle 20 sztuk.

Najlepszy okres dla rybaków orłowskich po wojnie miał miejsce w latach 70. XX wieku. W latach 80. XX w. przyszedł kryzys, łodzi i rybaków było coraz mniej. W 1985 roku na siedmiu łodziach pracowało 15 rybaków. Cztery lata później sześciu rybaków rybaczyło na trzech łodziach.

Osunięty klif w Orłowie z lotu ptaka. Materiał archiwalny



Lata 90: morze brudne, ryby chore



Niewątpliwie duży wpływ na taką sytuację miał fakt, że w tych latach nastąpił wzrost zanieczyszczenia wód Zatoki Gdańskiej. Ryb poławiano coraz mniej. Dodatkowo na początku lat 80. XX w. nastąpił "krach węgorzowy". Było to spowodowane zakażeniem tego gatunku, objawiającym się owrzodzeniami. Morze wyrzucało na brzeg tony tych ryb, które były wywożone ciężarówkami. Szczególnie dotkliwie odczuli to rybacy orłowscy, którzy w latach 70. XX w. wyspecjalizowali się w połowach węgorzy.

To wszystko sprawiło, że wielkość i jakość połowów były coraz gorsze, a co za tym idzie pogorszyła się również sytuacja ekonomiczna rybaków.

"Zaczęliśmy myśleć, co tutaj dalej robić, przestawienie się na inna rybę: dorsza, flądrę, wymagało całkiem innych metod pracy i zatrudnienia nowych ludzi".

Dzień orłowskiego rybaka w latach 70. i 80. XX w.



Opis na ten temat znajdziemy w notacji Piotra Cebuli, znajdującej się w Muzeum Miasta Gdyni.

Rybacy wstawali bardzo wcześnie, przed świtem, mniej więcej o czwartej rano. Wypływało się najczęściej do kilometra, maksymalnie 5-6 km w głąb morza. Praca na morzu trwała do godziny siódmej, czasami do dziewiątej rano. Po powrocie do przystani trzeba było jeszcze pochować sprzęt, posortować ryby. W dzień rybacy krótko wypoczywali, a następnie naprawiali i czyścili sieci.

Połowy w morzu, lata 1983-1986.
Połowy w morzu, lata 1983-1986.
Przy połowach węgorzy konieczne było wypłynięcie po raz drugi w morze, za przynętą, którą nabijało się na sznury węgorzowe. Była do żmudna praca, ponieważ jednorazowo nabijano od 2,5 do 6 tysięcy haczyków. Po zastawieniu przynęty na węgorze do domu wracano późnym popołudniem. Następnie rybacy szli spać, potem znowu wstawali po trzeciej rano i o czwartej wypływali w morze.

Ciężką pracę rybaków orłowskich można zobaczyć na zdjęciach autorstwa Eugeniusza Nurzyńskiego z cyklu "Rybacy Orłowscy". Fotografie wykonane w latach 1983-1986 przedstawiają rybaków w czasie pracy na łodzi, podczas naprawy sieci w budynkach gospodarczych, rozciąganiu siedzi do suszenia czy wyciąganiu łodzi na brzeg.

Trudne lata 90. Zajęcie coraz mniej atrakcyjne



Zawód rybaka przybrzeżnego nie był atrakcyjny: praca ciężka, zarobek niewielki. Dlatego po transformacji ustrojowej w 1989 roku sytuacja w rybołówstwie przybrzeżnym nie uległa znaczącej poprawie. Przez ostatnie trzydzieści lat na przystani orłowskiej stacjonowały przeważnie cztery łodzie. Jedynie w latach 1998-2002 tych jednostek było sześć.

Rozwojowi przystani nie pomagał systematyczny spadek połowów, na który - obok zaniku ryb w wodach przybrzeżnych - miała wpływ restrykcyjna polityka limitów połowowych rządu i Unii Europejskiej.

Rybak Ryszard Olejnik naprawia sieci, grudzień 1985 r. Rybak Ryszard Olejnik naprawia sieci, grudzień 1985 r.
W 2017 roku w czterech łodziach na przystani pracowało 10 rybaków. Większość z nich nie mieszka już na miejscu, lecz dojeżdża z innych miejsc Trójmiasta. W ostatnich latach najwięcej w Orłowie poławiano fląder (stroni) i dorszy, nieco mniej śledzi. Sprzedawane są one przede wszystkim do pobliskich restauracji, między innym w przylegającej do przystani Tawerny Orłowskiej, czy w gdyńskiej Hali Rybnej.

Już w 1988 roku niezapomniany propagator historii Gdyni Kazimierz Małkowski (autor wielu przewodników po Gdyni a także "Bedekera Gdyńskiego") przewidywał, że:

"... Jeśli rybacy nie otrzymają pomocy z zewnątrz, nastąpi stopniowy zanik przystani. Malownicze widoki rybackich łodzi na plaży znane będą tylko z fotografii...".

Nowe przystanie i nowe możliwości dla rybaków



W ostatnich latach spełniła się pobrzmiewająca w tym zdaniu nadzieja na lepsze jutro. Przyczyniła się do tego pomoc władz miasta, które znalazły pieniądze na remont przystani rybackich (Orłowo, Oksywie i Obłuże). Pierwsi odczuli to w 2007 roku rybacy z Orłowa, którym z funduszy pozyskanych m.in. z Unii Europejskiej unowocześniono zaplecze: wyremontowano pomieszczenia socjalne, wybudowano kamienne falochrony, zamontowano elektryczne wyciągarki, a także wybudowano wytwórnię tak potrzebnego rybakom lodu.

Nestor orłowskich rybaków Henryk Cebula, styczeń 1983 r. Nestor orłowskich rybaków Henryk Cebula, styczeń 1983 r.
Rybaków orłowskich wspierają miejscowi społecznicy zrzeszeni w Towarzystwie Przyjaciół Orłowa, którego siedziba znajduje się w dawnym domku rybackim, obecnie nazywanym Domkiem Żeromskiego ze względu na to, iż w 1920 roku wakacje spędził w nim znany pisarz Stefan Żeromski. To z ich inicjatywy od 2003 roku istnieje przy przystani mały skansen rybacki, w którym oprócz sprzętu rybackiego (m.in. dwóch łodzi) znajduje się tablica informująca o historii tego miejsca.

Miejmy nadzieję, że trudny, ale piękny zawód rybaka łodziowego całkowicie nie zaniknie, a przystań rybacka w Orłowie będzie nadal jedną ważniejszych atrakcji tego pięknego zakątka Gdyni. Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że świeża ryba jest o wiele smaczniejsza niż konserwy rybne i paprykarz.

Wybrana bibliografia:

Archiwum Cyfrowe Muzeum Miasta Gdyni, notacje: z Eugeniuszem Nurzyńskim (MMG_AC_NA_1) oraz Piotrem Cebulą (MMG_AC_NA_9)
K. Małkowski, Korzenie gdyńskiego rybołówstwa, "Rocznik Gdyński", nr 8 (1990), s.130-149
tenże, Kolibki, Orłowo, Redłowo, Mały Kack, Gdańsk 2009
M. Poliński, Gdyńskie rybołówstwo, "Rocznik Gdyński", nr 29 (2017), s.119-127

Tak dawny bunkier spadał z klifu w Orłowie. Materiał z 2012 r.

O autorze

autor

Dariusz Małszycki

pracownik Muzeum Miasta Gdyni

Opinie (9) 1 zablokowana

  • Moim zdaniem ten rejon Gdyni, to porażka, nie wykorzystany potenciał, Maksim rudera, która szpeci, osiedle dla bogaczy przy rzece Kaczej niszczy jej naturalny bieg i cały krajobraz, jeszcze dawne senatorium, masakra, jak to wszystko wygląda,

    • 42 5

  • Wyspecjalizowali się w połowach węgorzy (2)

    Zgadza się. Tyle tylko, że wędzone sprzedawali za marki. Złotówki ich wtedy nie interesowały.

    • 11 8

    • (1)

      Dziecko, wtedy za samo posiadanie dewiz skazywano na śmierć, nie mówiąc już o ich płaceniu

      • 4 0

      • Co ty pitolisz , wracaj do odrabiania lekcji chłopczyku

        • 2 1

  • Przyjaciele orlowa

    Ciekaw jestem jak miejscowi społecznicy pomagają rybaka? Przyjaciele Orłowa to jakaś kpina

    • 9 3

  • A teraz rybacy kojarzą się z oprawcami fok, sadystami, psychopatami.

    Tak sobie nasr*li we własne mordy.

    • 10 5

  • to jest rzecznik miasta? ja pi,,,,dole,,,, masakra

    • 7 1

  • na zdrowie

    jedzcie ryby z Bałtyku ..samo zdrowie .hehe

    • 3 2

  • Orlowscy rybacy

    Prwdziwych rybaków już nie ma tylko wielka korupcja kto ile i komu da. Przyjaciele orlowa to kupa chorych ludzi którzy nic a nic nie mogą a tylko przeszkadzają. Panie prezydencie pomcy

    • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku Sopot otrzymał prawa miejskie?

 

Najczęściej czytane