• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sopocki dom gry dla kobiet czy nie?

Jarosław Kus
18 marca 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Tu mówi stacja wolnościowa Gdańsk"

Kobiety w sopockim domu gry pojawiały się tłumnie. I od początku wzbudzało to ogromne kontrowersje, także wśród płci pięknej. - Nałóg szulerski może być przyczyną cichych tragedii małżeńskich - zwracały uwagę czytelniczki ówczesnych gazet.



Czy obecność kobiety w kasynie uwłacza jej godności?

Historia Sopotu jako miejscowości uzdrowiskowej sięga pierwszej dekady wieku XIX i jest związana z osobą lekarza wojskowego Jeana Georga Haffnera, który przybył do Gdańska w roku 1808 razem z wojskami Napoleona. To właśnie dzięki staraniom Haffnera francuski gubernator Gdańska, gen. Jean Rapp, wydał polecenie budowy w Brzeźnie łazienek do kąpieli morskich.

Gdy w roku 1814 Francuzi opuszczali Gdańsk, Haffner postanowił pozostać w nim na stałe. Przeniósł się do Sopotu, gdzie na zlecenie władz pruskich zajął się urządzaniem kąpieliska morskiego i kurortu, w roku 1823 otrzymując zgodę na założenie własnego kąpieliska. Wybudowany wówczas dom kuracyjny, wyposażony w urządzenia do zimnych i gorących kąpieli, otworzył nowy rozdział w dziejach liczącej w owym czasie 300 mieszkańców miejscowości. Sopot szybko stał się znanym w całej Europie kurortem i zyskał miano "Riviery Północy".

Po traktacie wersalskim w roku 1919 miasto, należące wcześniej do Niemiec, weszło w skład Wolnego Miasta Gdańska, de facto pozostając pod kontrolą gdańskich Niemców. Z myślą o kuracjuszach, licznie odwiedzających Sopot, zaczęły pojawiać się liczne przybytki, których zadaniem było dostarczanie im rozrywki. W roku 1920 wzniesiono w Sopocie kasyno, cieszące się powodzeniem wśród licznych miłośników hazardu "płci obojej".

W tamtych czasach obecność mężczyzn w "domach gry" nikogo w zasadzie nie dziwiła, jednak pojawienie się w nich kobiet wzbudzało olbrzymie kontrowersje natury obyczajowej. Z "Gazety Gdańskiej" z 16 marca 1922 r. dowiadujemy się, że panie gromadnie odwiedzały sopocki "dom gry" - "jedne dla zabawy, dla flirtu, inne przyznają się, że dla gry, gdyż pragną trochę podniecenia".


Jak zauważa oburzona czytelniczka "Gazety", taka postawa była dla kobiety poniżającą i ubliżającą jej godności. Bo jak ocenić rozrywkę serwowaną przez "jaskinię specjalnie stworzoną do rozbudzania najniższych instynktów"? Wprawdzie, zdaniem cytowanej korespondentki - na świecie obecność pań w takich klubach należała do "dobrego tonu", tym niemniej widok kobiety przy ruletce i bakaracie sprawiał wrażenie bardzo "niesympatyczne", narażając panie na "zatracenie kobiecości" i poddanie się "pod władzę namiętności". Tym bardziej, że jeśli "nałóg szulerski" w przypadku mężczyzny - głowy rodziny - był przyczyną wielu "cichych tragedii małżeńskich", to co powiedzieć w sytuacji, gdy nałogowi ulegał drugi filar rodzinnego gniazda?

Akcję przeciwko sopockiemu kasynu zainicjowała "Gazeta Gdańska", licząc na udział kobiet w walce z klubem, ponieważ "żadna szanująca się Polka nie powinna w klubie gry się pojawiać", zaś "na swego męża, brata i znajomych" wpływać "w tym samym duchu". A postawa taka leżała w interesie nie tylko kobiet, ale też i wszystkich Polaków zamieszkałych na obszarze Wolnego Miasta Gdańska, ponieważ całe społeczeństwo traciło "na pełnym swym majątku narodowym" właśnie przez lekkomyślne "marnotrawienie setek miljonów marek polskich w Sopocie". Co ciekawe, polska inicjatywa podobno zyskała również sympatię towarzyskich kół niemieckich...

Być może wspomniana akcja "Gazety" odniosła pożądany skutek, powstrzymując panie przed zgubnym nałogiem, jednak - jak się po kilku latach okazało - problem hazardu powrócił z zupełnie nieoczekiwanej strony. Tym razem zgubnej pokusie ulegli... polscy urzędnicy pracujący w Gdańsku!



Z "Gazety Gdańskiej - Echo Gdańskie" z 16 marca 1927 r. dowiadujemy się o częstych ich wizytach w "sopockiej jaskini". Wspomniani urzędnicy zostawiali w kasynie całkiem pokaźne kwoty, gdyż pracując w Gdańsku, zarabiali na swych posadach "sumy olbrzymie". Pensje urzędnicze były tutaj dość wysokie, zwłaszcza "w porównaniu do poborów urzędniczych w Polsce, gdzie urzędnik otrzymuje zaledwie jedną trzecią tego, co w Gdańsku". W polskim interesie leżało zahamowanie tak dużego przepływu gotówki, a jedynym skutecznym lekiem na to "urzędnicze zło" było - zdaniem "Gazety" - publiczne piętnowanie tych urzędników, którzy "zostawiają w Sopocie sumy, w tamtejszej otchłani, znienawidzonej przez całe społeczeństwo".

Podany przykład sprzed kilku lat udowodnił skuteczność takiego postępowania: w przywołanym przypadku opublikowanie personaliów "urzędnika zgrywającego się w Sopocie" spowodowało, najzwyczajniej w świecie, jego "odwołanie z Gdańska i pozbawienie go stanowiska urzędniczego". Jak skonkludowała "Gazeta", inne metody były zupełnie nieskuteczne, tym bardziej, iż obietnice zwierzchników, "że postarają się kontrolować swych urzędników", pozostawały jedynie słowami bez pokrycia... Bo taką właśnie obietnicą mamił wówczas "Gazetę" pewien wyższy rangą urzędnik, który później po prostu "zlekceważył ją, zbywając nas tylko wymówkami". Co ciekawe, również i tym razem, podobnie jak w opisanej wcześniej sprawie pań-hazardzistek, Polacy mogli liczyć na niemiecką przychylność, a "nawet Niemcy w Sopocie na specjalnie zwołanym wiecu postanowili bezwzględną walkę wydać jaskini gry, aby ją wreszcie zamknięto". Ale polski urzędnik wiedział lepiej i "lekceważąc sobie wszystkich" chodził "zgrywać się, nie bacząc na nic". Najwyraźniej nasi urzędnicy mają to we krwi...

P.S. Żeby jednak nie kończyć pesymistycznym akcentem i wprowadzić was w luźniejszą atmosferę weekendu, kończymy dziś wzruszającą opowieścią o tym, jak środek na porost włosów może człowiekowi uratować życie...


Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 62 z 16 marca 1922 r i "Gazeta Gdańska - Echo Gdańskie" nr 61 z 16 marca 1927 r..  Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki  Cyfrowej.

Opinie (6)

  • Mia

    produkuje teraz meble. Kto by się spodziewał :)

    • 0 0

  • :D :D 70 letnia STARUSZKA :D (1)

    Tina Turner 78 lat
    Cher 71 lat
    Królowa Elżbieta II 91 lat mooooże być jako staruszka, choć prędzej babcia

    teraz staruszki mają więcej niż 105

    • 4 1

    • staruszka

      w wieku 56 lat występuje w aktach przesiedleńców z Pomorza i Wielkopolski, przebywających podczas okupacji na Lubelszczyźnie. Kobieta określana jest jako "staruszka i osoba zupełnie bezradna ze względu na wiek", której należy pomóc, przydzielając jej żywność i pomieszczenie mieszkalne. W dzisiejszych czasach zdarzają się staruszkowie w wieku lat trzydziestu - problem często tkwi w głowie.

      • 4 0

  • Wg dzisiejszego głosowania

    69 % procent głosujących uważa, że obecność kobiety w kasynie nie uwłacza jej godności. Trochę się zmieniło... ;)

    • 2 1

  • Średniowieczne poglądy? (1)

    Co za absurdalna ankieta, może i hazard się w średniowieczu potępiało, ale nie wiele bardziej niż teraz. Jak już to purytańskie poglądy które powstały dopiero w XVI/XVII wieku.

    • 3 0

    • Średniowieczne

      powinno być w cudzysłowie, tym bardziej że to nie był czas ciemnoty, jak sądzą niektórzy. Jak wiele obiegowych opinii, "ciemnota" średniowieczna jest określeniem mocno przesadzonym. Polecam: Johan Huizinga, "Jesień średniowiecza".

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywała się karczma w której skazanemu na powieszenie dawano ostatni napitek?

 

Najczęściej czytane