- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 2 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 3 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 4 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 5 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 6 Konie i samoloty. Wyspa widziała wszystko (44 opinie)
Życie i śmierć stolarza i sprzedawczyni z Wolnego Miasta. Apolonia i Roman Ogryczakowie
Krótka uliczka w Oliwie (Siódmy Dwór) w kształcie wydłużonej litery "S" przecina kampus akademików Uniwersytetu Gdańskiego. Od północy opiera się o ulicę dr. Władysława Paneckiego, a z drugiej, po przecięciu ul. Tadeusza Czarnowskiego, dobija do ul. Ignacego Kurzyńskiego. Ta przebiegająca równolegle do Polanek uliczka nosi imię Apolonii i Romana Ogryczaków, działaczy Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku.
Stolarz i sprzedawczyni
Roman Ogryczak urodził się 14 lutego 1873 r. we wsi Utrata nieopodal Jarocina. W Wielkopolsce ukończył szkoły powszechną i zawodową. Jak to wówczas mawiano: "wyuczył się na stolarza".
Pod koniec wieku XIX przyjechał do Gdańska, gdzie założył mały warsztat stolarski przy Hirschgasse 8 (obecnie ul. Dolna). Ponieważ interes szedł dobrze, Ogryczak przenosił się do coraz lepszych pomieszczeń i lokalizacji.
W 1904 r. ożenił się z Apolonią Tomaszewską.
Ostatecznie w 1912 r. osiadł w domu przy ul. Poggepfuhl 5 (Żabi Kruk). Wkrótce przedsiębiorczy stolarz kupił dom na własność. W 1925 r. otworzył w kamienicy sklep wyrobów stolarskich.
Apolonia Ogryczakowa z Tomaszewskich urodziła się 8 maja 1875 r. w Mogilnie. W Gdańsku pojawiła się w 1902 r.
Od początku prowadziła niewielki sklepik spożywczo-kolonialny. W 1914 r. przeniosła interes do kamienicy męża, gdzie wkrótce zaczął prężnie działać doskonale znany wśród miejscowych Polaków duży sklep towarów kolonialnych, reklamujący się na ulotkach i plakatach:
"Masło, wędliny, drób, owoce pierwszorzędnej jakości oraz wszelką żywność dobrze i tanio kupisz tylko w sklepie A. Ogryczak. Gdańsk, Poggenpfuhl 5".
Dalszy rozwój placówki spowodował, że ostatecznie w 1935 r. Roman porzucił stolarkę na rzecz prowadzenia sklepu razem z żoną.
Działacze polonijni w Wolnym Mieście Gdańsku
Ogryczak od początku pobytu w Gdańsku włączył się w działania miejscowej Polonii. Działał w założonej przez Józefa Czyżewskiego "Jedności", skupiającej polską młodzież pracującą jako rzemieślnicy lub robotnicy.
Udzielał się także w polskich kołach i towarzystwach śpiewaczych, organizując liczne występy o charakterze narodowym. Po zakończeniu I wojny światowej działał w reprezentującej ogół Polaków Naczelnej Radzie Ludowej.
Po powołaniu w 1921 r. Gminy Polskiej został członkiem zarządu tej organizacji. Był też ostatnim jej prezesem do momentu połączenia się tej organizacji ze Związkiem Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku w maju 1937 r.
W latach 1921-32 był także członkiem zarządu amatorskiego Koła Miłośników Sceny, w którym pełnił również funkcję dekoratora teatralnego. Gdy trzeba było, stawał na deskach sceny jako aktor w sztukach wystawianych przez polonijne teatry amatorskie.
Także Apolonia udzielała się mocno w polskich organizacjach. Kobiety zresztą odegrały w ówczesnym Gdańsku ważną rolę. Tworzyły organizacje i towarzystwa, które skupiały polskie dziewczyny narażone na wynarodowienie.
Organizowały akcje charytatywne, budowały ochronki (przedszkola) i urządzały świetlice dla polskich dzieci. Do takich kobiet należała Apolonia, która zakładała Towarzystwo Polek w Gdańsku i jego oddziały we Wrzeszczu, Oruni, Nowym Porcie i Oliwie.
Przewodniczyła Towarzystwu Sług Polskich św. Zyty. Współpracowała m.in. Ze Zjednoczeniem Zawodowym Polskim i gdańskim oddziałem Polskiego Czerwonego Krzyża. Organizowała w swoim domu liczne zabawy połączone ze sprzedażą losów, zwane bazarami. Dochód z imprez przekazywała na cele społeczne Polaków w WMG.
Za swoje zasługi Apolonia została dwukrotnie odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi (1931, 1937). W 1939 r. Ogryczakowie odrzucili propozycję wyjazdu z Gdańska mimo perspektywy zbliżającej się wojny, czego oboje byli świadomi. Czuli się w obowiązku pozostać w mieście.
Gehenna w Victoriashule
Roman Ogryczak wraz z wieloma innymi trafił 1 września 1939 r. do miejsca kaźni gdańskich Polaków w Viktoriaschule przy ul. Kładki 24/25.
Na miejscu został bestialsko i dotkliwie pobity.
Tu jednak zaczynają się rozbieżności co do dalszych losów Romana Ogryczaka. Relacje świadków są rozbieżne, a oficjalne dokumenty wystawione przez Niemców jedynie zaciemniają obraz.
Wiele wskazuje na to, że Romana Ogryczaka, jako znanego i aktywnego działacza Polonii, pobito już podczas aresztowania i w ciężkim stanie przywieziono do Victoriaschule, gdzie spadły na niego nowe razy.
Na aresztowanych Polaków gdańskich na dziedzińcu szkoły czekał szpaler niemieckich bojówkarzy, bijących ich pałkami i deskami, z których wystawały gwoździe.
Jeśli ktoś upadł: tłukli i kopali. Jan Bianga (1910-82) w swoich wspomnieniach twierdził, że widział, jak Roman Ogryczak został powalony ciosem kolbą przez uzbrojonego Niemca.
Wielu z zatrzymanych widziało potem zmasakrowanego Ogryczaka leżącego pod murem budynku. Jego stan był tak ciężki, że wielu myślało, że już nie żyje.
Wedle relacji Bolesława Cyrsona (1905-79) polski działacz zmarł dopiero w obozie w Nowym Porcie, a żona zdążyła się z nim zobaczyć przed śmiercią.
Trudno ustalić ostateczną wersję, ponieważ wszystkie relacje były składane przez świadków po wojnie. Czasami wiele lat po jej zakończeniu, gdy okrucieństwa pozostałych lat wojny i zawodna pamięć zatarły nieco grozę pierwszych dni września 1939 r.
Śmierć Romana i tułaczka Apolonii
Wedle oficjalnej wersji stolarz z Żabiego Kruka trafił do obozu dla jeńców cywilnych w Nowym Porcie, gdzie przebywał przez pewien czas w izbie chorych. Ze zmasakrowaną twarzą i wybitym okiem, niezdolny do samodzielnego poruszania się, zmarł w wyniku pobicia przez Niemców.
Podawane są dwie daty zgonu: 28 września i w oficjalnych dokumentach - 30 września. Jako miejsce śmierci podawane jest jednak Victoriaschule.
Żonie ofiary udało się wydostać zwłoki Romana z obozu i pochować na starym cmentarzu katolickim na Chełmie. Po wojnie jego ciało ekshumowano i 14 września 1948 r. pochowano na cmentarzu Ofiar Hitleryzmu na Zaspie.
Apolonię aresztowano na początku października 1939 r. Jeszcze w tym samym roku wywieziono ją do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. W obozie pracowała jako pończoszarka.
Trzykrotnie uniknęła komory gazowej. Uratowały ją koleżanki więźniarki.
W kwietniu 1945 r. w wyniku pertraktacji prowadzonych przez Międzynarodowy oraz Szwedzki i Duński Czerwony Krzyż wywieziono do Szwecji około 7500 więźniarek. Wśród nich znalazła się Apolonia Ogryczak.
11 grudnia 1945 r. Apolonia wróciła do Gdańska. Schorowaną krewną przyjął Kazimierz Banaś-Purwin (1890-1952) do swojego mieszkania przy Jaśkowej Dolinie 3.
Apolonia Ogryczak zmarła w gdańskiej Akademii Medycznej 18 czerwca 1949 r. Została pochowana obok męża na cmentarzu na Zaspie.
Ogrydziak nie Ogryczak
Od 1945 r. przez niecały rok Roman Ogryczak był patronem (bez żony) ulicy w Sopocie. W 1946 r. nazwę ulicy przemianowano na generała Jarosława Dąbrowskiego.
Prawdziwe nazwisko stolarza z Żabiego Kruka brzmiało jednak Ogrydziak, co odkryto dopiero po jego śmierci. Prawdopodobnie zmiana ta wiązała się z tym, że tak nazwisko to zapisywali niemieccy urzędnicy, a właściciel zgodził się z takim brzmieniem, co zapewne ułatwiało mu funkcjonowanie w przedwojennym Gdańsku.
Nie ma śladu po kamienicy Ogryczaków, która została zniszczona w czasie działań wojennych. Obecnie mniej więcej w tym miejscu znajduje się blok mieszkalny oznaczony adresem Żabi Kruk 2 D.
Opinie wybrane
-
2021-05-27 17:59
Ludzie
Takie było życie w tamtym okresie dużo ludzi zginęło lub zostali zamordowani
- 11 0
-
2021-05-29 18:46
Przy ul. Ogryczakow na Osiedlu Mlodych mialam kiedys kolezanke. Zdaje sie, ze jej dom byl jedynym przyporzadkowanym do tej krociutkiej uliczki.
- 0 0
-
2021-05-28 10:08
Kto pozostał (4)
Porządni ludzie ginęli w czasie wojny, po wojnie w więzieniach. Tym co przeżyli utrudniano życie. Przykre, że do władzy i kierowania Polską dorwali się sprzedawczycy, krętacze, oszuści, złodzieje. Tak jak i dziś. Czy warto być porządnym, uczciwym? Czy warto pomagać, angażować się? Albo cię zniszczą, sprzedadzą a w najlepszym przypadku wyśmieją.
- 18 7
-
2021-05-30 08:18
Fakt komuniści to straszna nacja nie to co dziś , Polska rośnie w siłę ludzie są bogatsi .
Jest bezpiecznie . Kiedyś to było za komunistów strasznie .
- 0 5
-
2021-05-29 11:29
Warto takim być i móc sobie spojrzeć w oczy patrząc w lustro.
Dotyczy tylko ludzi z szerokim i głębokim umysłem, czyli mniejszości.
- 4 0
-
2021-05-28 13:41
(1)
Nie wiem czy warto być porządnym i uczciwym.Nie wiem czy warto angażować się,wiem na pewno,że warto pomagać.A przede wszystkim trzeba przeżyć tak długo jak się da,w każdych okolicznościach,bez względu na koszta.
- 1 1
-
2021-05-30 08:20
Pół Polaków i pół Niemców o Poł ruskich nie wspomnę ...utylizować
Polska dla Polaków
- 0 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.