- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 2 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 3 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (11 opinii)
- 4 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 5 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
W poszukiwaniu wiosny sprzed 110 lat
Naszą marcową wyprawę w poszukiwaniu wiosny rozpoczynamy w Gdańsku sprzed stu dziesięciu lat: niestety doniesień pogodowych na stronach "Gazety Gdańskiej" z 13 marca jest niewiele, a te, które są, dotyczą dość odległego "Tucholskiego", gdzie podobno napadało tyle śniegu, "że nawet zwierzyna nie ma się gdzie schronić" i "gromadzi się w pobliżu mieszkań ludzkich, wyczekując od ludzi litości".
Co ciekawe, w tej samej okolicy, mimo potężnych pokładów białego puchu, mieszkańcom Borów Tucholskich... "brak wody daje się we znaki!". Nie pozostaje im więc nic innego, jak topienie śniegu - dobrze, że jest go przynajmniej tak dużo. W samym Gdańsku śniegu też sporo - tu również przysparza on mieszkańcom kłopotów, choć zupełnie innego rodzaju: wystarczy, że wspomnimy o niebezpiecznym wypadku z udziałem dzieci, do którego doszło "na Sidlicach" [obecnie Siedlce]. Jednak uwaga gdańszczan skierowana jest w tym czasie w zupełnie innym kierunku: oto bowiem zaczyna się kolejny etap powiększenia miasta, tym razem o teren dawnej wsi Hejbudy [obecnie Stogi]. "Gazeta" przewiduje, że cały proces powinien zakończyć się w ciągu kilku miesięcy, w rzeczywistości - jak się już wkrótce okaże - potrwa aż do roku 1914.
Zatem wędrujemy do roku 1914 i - odpowiedziawszy na wstępie na pytanie "Co to jest Canago?" - wertujemy gazetę w poszukiwaniu wieści o pogodzie. Niestety, o pogodzie marcowej gazeta marcowa nie wspomina w ogóle, nie wspomina też o wielu innych sprawach; poza zapowiedzią nowego pociągu "z Gdańska przez Redę do Pucka" niewiele jest ciekawych "nowin z naszych stron", zupełnie tak, jakby w Gdańsku na niespełna cztery miesiące przed wybuchem Wielkiej Wojny mało się działo. Można się jednak pochwalić nadchodzącą edytorską "rewolucją kwietniową", czyli zakupem nowych czcionek, "żeby [Gazeta] nie tylko piękniejszą była dla oka, ale i przyjemniejszą dla czytania, bo opatrzoną wyraźnym drukiem". Niestety, w międzyczasie - o ironio! - redakcja "Gazety" pada ofiarą... "zepsucia maszyny [drukarskiej]" - a zatem zmuszeni jesteśmy szukać wiosny gdzie indziej...
Mija kolejnych pięć lat: po przegranej przez Niemcy wojnie, Gdańsk - niepewny swej przyszłości - pogrąża się w chaosie, z którego zadowoleni są chyba tylko oszuści, tacy "młodzi ludzie, którzy na mocy podrobionych papierów z pieczęcią Królestwa Polskiego wyłudzają pieniądze niby na polskie wojska", a przed którymi na swych łamach ostrzega "Gazeta". Zresztą ona również staje się ofiarą trwającego w mieście kryzysu: powszechny brak papieru zmusza redakcję do zmniejszenia tytułu i znaczącego ograniczenia objętości wydania. Ozdobna czcionka, którą tak się chlubiono pięć lat wcześniej, musi więc poczekać na lepsze czasy... Ale mniej jest też rzeczy do druku, bo w całym tym zamieszaniu nawet listy od czytelników "teraz licho nadchodzą". Za to wiosna, wiosna nareszcie się pojawia - i to od razu w modnym kapeluszu!
Na wyraźniejsze ślady obecności wiosny trafiamy dopiero w roku 1929, tym samym, o którym tak dużo ostatnio pisaliśmy w kontekście bardzo ostrej i surowej zimy, paraliżującej Europę przez długie tygodnie. W połowie marca zima zdaje się już z wolna ustępować - wprawdzie, jak donosi "Gazeta Gdańska", "stan lodów na Bałtyku" pozostaje "bez większych zmian" (trudności z żeglugą występują nadal w rejonie Helu, gdzie "celem torowania drogi wśród lodów, stojącym w porcie gdyńskim i gdańskim okrętom szwedzkim, które są naładowane węglem" na pomoc, "przyjeżdża" ze Szwecji... pancernik*) jednak Gdynia - zarówno "północno-wschodnia" jak i "południowa-wschodnia" - jest już wolna od lodu i przyjmuje "pierwszego gościa w okresie mrozów", czyli "statek szwedzki Ribersborg". Nieco gorsza sytuacja panuje w porcie gdańskim - tutaj lód wprawdzie zaczyna ustępować, jednak "ruch portowy w dalszym ciągu wykazuje stagnację". Ale nie tylko lód drażni gdański lud pracujący: "powszechne zjednoczenie związków zawodowych na terenie w. m. Gdańska" domaga się wyeliminowania z rynku pracy polskich robotników, którzy "zabierają rzekomo gdańszczanom chleb".
A wiosna? A wiosna się nie spieszy. Ma ciągle dużo czasu, ale może to i lepiej... Wszak jej nagłe i gwałtowne nadejście mogłoby wywołać katastrofalną powódź, której obawiano się zapewne nie tylko w ówczesnej stolicy Pomorza. Na razie jednak cierpią tylko gdynianie z ulicy Portowej i Świętojańskiej, gdzie "woda z topniejącego śniegu zalewa posesje". Ale czy to wina wiosny, że "przy budowie ulicy podniesione zostały grunta, co powoduje spadek wody na zabudowania"?
* - trudno się dziwić Szwedom takiej desperacji, coraz dotkliwiej odczuwają bowiem skutki "katastrofalnego braku węgla", spowodowanego długotrwałą "niemożliwością żeglugi po Bałtyku").
Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 31 z 13 marca 1909 r., "Gazeta Gdańska" nr 31 z 12 marca 1914 r. i nr 32 z 14 marca 1914 r., "Gazeta Gdańska" nr 59 z 13 marca 1919 r., "Gazeta Gdańska "Echo Gdańskie"" nr 34 z 13 marca 1929 r. oraz "Ilustrowany Kurier Codzienny" nr 71 z 13 marca 1929 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej i Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej.
Opinie (10) 1 zablokowana
-
2019-03-16 17:01
Na kilometr śmierdzi grubą prowokacją
tak zwanych Żydo-Endeków.
- 3 12
-
2019-03-16 17:22
Chodzi o tę partyjkę Biedronia?
- 4 6
-
2019-03-16 18:00
Ja tam tam moi drodzy i kochani lubię wiosnę (3)
Lubię patrzeć jak listki wychodzą z pąków to jest najpiękniejszy okres w całym roku,usmiechajmy się do siebie ,ja tam cały czas mam banana i lepiej mi w życiu, nie piszę złych komentarzy nie marudzę tylko wszystkim wam życie dużo zdrowia moi drodzy i kochani.
- 10 2
-
2019-03-16 19:21
sobota a ty w pracy? (1)
- 1 0
-
2019-03-17 15:12
Sven kazdy wie ze jestes teczowy
- 0 0
-
2019-03-17 15:08
Sven Sku..sen.
Moi drodzy i kochani pragne oglosic ze pociagaja mnie wasaci mezczyzni.Od malego dziecka tak mam
- 0 0
-
2019-03-16 19:27
Epoka przemysłowa dopiero się rozkręcała, ludzi był mniej, (3)
planeta żyła.
Teraz ją mordujemy a właściwie dobijamy.
Tfu, nieudany gatunek, prawdziwa plaga. Szkoda że ginąc, zabijemy resztę życia.- 6 2
-
2019-03-16 23:03
Pitolisz, waść
Przełom XIX i XX wieku to szczyt rewolucji przemysłowej w jej najbardziej agresywnym, rabunkowym wydaniu. Tylko węgiel, zero filtrów, norm emisji, jakichkolwiek norm, BHP, praw pracowniczych. Uzdatnianie wody i oczyszczalnie ścieków to były wtedy inwestycje pionierskie, na które bogate miasta mogły sobie pozwolić. Dziki kapitalizm. Magnaci przemysłu i ich zysk, nic więcej się nie liczyło.
Dziś przynajmniej mamy świadomość, a to już bardzo dużo.- 0 1
-
2019-03-18 10:29
XXIw satelity, smartfony, kamery, komputery, ludzie w kosmos latają
a ten Gdańsk jak zalewało 100lat temu tak zalewa do dziś :)))))))))))))))))
- 0 0
-
2019-03-20 08:54
Masz rację!
Poczytajcie "Dobry omen" autorstwa: Pratchett/Gaiman :)
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.