Łajza, padalec, łachudra. Gdzieś w głębi wiemy, że to synonimy człowieczeństwa. Gdzieś w nas głęboko tkwi iskierka typa spod ciemnej gwiazdy, który w długim płaszczu spogląda spode łba i złowrogo podrzuca pieniążek do góry. Tzn. Ja tak mam. Niepotrzebnie generalizuję swoje śmieciostwo na innych ludzi. Uważam jednocześnie, że to są najbardziej komediowo płodne cechy. Zamiast pisać pretensjonalny opis mojego nowego materiału, powinienem wyruszyć w podróż zaginionej księgi Arystotelesa traktującej o komedii. Widzę to, jako przygodę w klimacie Indiana Jones gdzie po drodze czekają na mnie zapadnie z kolcami oraz tocząca się kula, która próbuje mnie rozgnieść. Końcówka będzie BARDZO ORYGINALNA, bo uświadomię sobie, że to co szukałem od zawsze było we mnie i nie potrzebuję żadnej księgi. Wrzucam ją do kominka i w moich oczach odbija się płomień. Dobra znowu odpłynąłem. Zapraszam na występ.