Dr.Hackenbush to kolejna, wielka legenda. Poświęcono im kiedyś bardzo dobry artykuł w którejś z "Machin" - i tam właśnie odsyłam wszystkich, którzy chcą poznać różnicę między Dr.Hackenbushem a duetem Fred Standard & William Cox.
"W każdym razie przeróbki rockowych standardów w ich wykonaniu to jedne z największych bluźnierstw, jakie wyszły spod ręki polskich muzyków. "You really got me" jako "nie ufaj nigdy kurwie", "Out of time" jako "jędza jędza jędza" - żaden polski muzyk nie poszedł tak daleko, niczyje przegrywane kasety nie były tak wstydliwie chowane pod poduszką, nie obiegły tylu podstawówek, cel i koszar. Dr. Huckenbush grał rocka "szczerego i dla wszystkich" - bo ich twórczość jest jak pierwszy, archetypalny dowcip z brodą. Pierwszy jest zawsze świetny, następne już nie śmieszą - a poza tym ta muzyka to Najgłupsza Rzecz na Świecie, tak durna, jak i świetna." /Jakub Żulczyk/
muzyka alternatywna - koncerty w Trójmieście
Skład zespołu:
Andrzej "Zmora" Rdultowski - git, voc
Jacek "Jaco" Jankowski - git.basowa
Aleksander Szmidt - perkusja
Dr Hackenbush: Gramy dla publiczności!
Po ćwierć wieku milczenia na scenę wraca legenda polskiej sceny niezależnej początku lat 80. - dr Hackenbush. Choć minęło tyle lat, to nadal są popularne przeróbki coverów w stylu "Nie ruszaj k..., czy "To on, ten skur..." O muzyce, tekstach i przyszłości rozmawiamy z Andrzejem "Zmorą" Rdułtowskim.
Krzysztof Wójcik: Co się stało, że wracacie na scenę?
Andrzej "Zmora" Rdułtowski: Minęło 25 lat, a my w naszych materiałach nie mamy nic na life. Nagrywałem w tym czasie płyty studyjne i tak pomyślałem, że przydałoby się coś żywego. Z nową energią. Po prostu straciłem ochotę na nagrywanie studyjne. Liczę, że przyjdą ci co chcą przyjść. Ten koncert, to taki gest dla naszej publiczności. Myślę, że tym ludziom to się po prostu należy.
Jakie kawałki będzie można usłyszeć na koncercie w "Uchu"?
Zagramy cały przekrój naszej działalności. Od naszych przeróbek coverów, po kawałki z innych płyt. Chodzi o proste postpunkowe granie i płynącą z tego energię. Chcemy, żeby na koncercie materiał był zwarty i prosty.
To będzie już stały powrót dr Hackenbusha?
Nie liczę na jakąś wielką trasę koncertową po Polsce. Dr Hackenbush, to nisza. Jednak mogę powiedzieć, że będą koncerty. Można powiedzieć, że po tym Uchu wydarzenia same się wydarzą. Dopóki gram, jakieś niespodzianki też przygotuję.
Nie boisz się, że jacyś obrońcy molarności przyczepią się do waszych wulgarnych kawałków?
Tego się nie boję. Nikogo w niewolę nie biorę, żeby słuchał naszej muzyki. Nikogo nie zmuszam, żeby słuchał naszej muzyki. Słuchanie, to wolny wybór. Te koncerty zagramy dla naszej publiczności.
Jakich widzów się spodziewasz?
Wydaje mi się, że przekrój wiekowy będzie dość duży, ale wiem, że nadal nas słuchają też młodzi ludzie. Dostaję maile i rozmawiam, to wiem, że słuchają nas też gimnazjaliści.
Pewnie ludzi, którzy was słuchają zainteresuje skąd pomysły na covery z wulgarnymi tekstami?
To stare pytanie i zawsze pada. Tak naprawdę, to trudno powiedzieć. Po prostu mieliśmy ochotę coś takiego robić. To była po prostu wena. Nie mieliśmy żadnego wzorca do naśladowania i to tak samo z siebie powstało. To był spontan. Nasze początki były nieprzewidywalne. Potem wszystko zaczęło się układać.
Początkowo graliście dla kumpli.
Tak było. Chcieliśmy coś nagrać, żeby puścić na imprezie z kumplami. Jednocześnie wiedzieliśmy, że wywołamy szok u świętojebliwych. Teraz mamy stałą publiczność i jest nam z tym dobrze.
Wasze kawałki słucha już kilka pokoleń. Coś zarobiliście na muzyce?
Nikt nie myślał, że będzie coś dochodowego. To rynek spowodował, że materiał okazał się komercyjny. Kiedyś zgłosił się do nas gość, który zaproponował nam współpracę, jednak mam świadomość, że większość naszych kawałków krąży w drugim obiegu i tak pewnie pozostanie.
Rozmawiał Krzysztof Wójcik