Drapacze chmurW sobotę Sopocka Scena Off de BICZ zaprasza na spektakl „Drapacze chmur” Teatru Zielony Wiatrak, który zdobył ostatnio pierwszą nagrodę na Festiwalu Sztuk Autorskich „Windowisko”. Marek Brand, reżyser, współautor tekstu i aktor, otrzymał stypendium teatralne Prezydenta Miasta Gdańska, które obliguje do przygotowania spektaklu na nastepny festiwal.
Artyści deklarują, że "Drapacze chmur" to spektakl polityczny. Polityczny, bo opowiada o Polakach, którzy marzą, a ich marzenia prowadzą na emigrację. Czasami marzeniem jest wielka miłość, czasami po prostu para nowych butów. Oba są równie ważne. Niełatwa rzeczywistość ekonomiczna i społeczna, w jakiej znajdują się bohaterowie "Drapaczy" sprawia, że oba są trudne do zrealizowania. Czy walka o marzenia jest walką z wiatrakami?
Wyjątkowo autorem tekstu do spektaklu nie jest sam Marek Brand – założyciel i reżyser Teatru Zielony Wiatrak. Tym razem zaprosił do współpracy jednego ze swoich aktorów: Bartka Frankiewicza. Dzięki temu powstały tekst opowiada o problemie emigracji z perspektywy dwóch pokoleń: rocznika 65 i 78.
4 listopada (sobota) godz. 19.00
Teatr Zielony Wiatrak
„Drapacze chmur”
tekst: Marek Brand i Bartosz Frankiewicz
reżyseria: Marek Brand
wykonanie: Marek Brand, Bartosz Frankiewicz
muzyka na żywo: Kuba Müller
reżyseria świateł: Magdalena SidunBilety w cenie 15 zł normalny, 10 zł ulgowy do nabycia przed spektaklem we foyer Teatru na Plaży.
Rezerwacja: 555 22 34 lub 0609 690 038
Dlaczego Polacy uciekają z kraju"Drapacze chmur" to opowieść o poszukiwaniu swojego kawałka nieba na ziemi i o problemach, które to uniemożliwiają - opowiada o nowej premierze teatru Zielony Wiatrak Bartosz Frankiewicz, współautor tekstu i aktor występujący w widowisku
Pierwotnie "Drapacze chmur" miały być monodramem. Tekst napisał Frankiewicz, młody (rocznik 1979) poeta i wieloletni aktor Zielonego Wiatraka. - Traktowałem to trochę jak eksperyment - opowiada. - Wcześniej nie ośmieliłem się pisać dla teatru. Robiłem pewne przymiarki, ale nie skończyłem tych tekstów. Wolałem wiersze, są krótsze, a ja jestem leniwy. "Drapacze chmur" napisane są bardzo poetyckim językiem, byłem ciekaw, jak on zabrzmi na scenie. Poza tym teatr, mimo swej elitarności, jest bardziej popularny niż poezja, a ja miałem coś ważnego do powiedzenia. Tekst zacząłem pisać w Londynie, gdzie przez cztery miesiące pracowałem jako pomocnik kucharza.
Po ukończeniu tekstu Bartosz Frankiewicz dał go do przeczytania Markowi Brandowi, założycielowi i reżyserowi Wiatraka. - "Drapacze chmur" dotyczą otaczającej nas rzeczywistości, opowiadają o mechanizmach, przede wszystkim politycznych i społecznych, które sprawiają, że Polacy uciekają z kraju - mówi Brand.
Po rozmowach Frankiewicz i Brand zdecydowali się rozpisać dramat na dwie role i dodać fragmenty starszych tekstów założyciela Zielonego Wiatraka. W efekcie powstał dwugłos dotyczący emigracji, widzianej oczyma dwóch pokoleń: rocznika '65 i '78. - Mój tekst był opowieścią o poszukiwaniu swojego kawałka nieba na ziemi i o problemach, które to uniemożliwiają - mówi Bartosz Frankiewicz. - Razem z Markiem zdecydowaliśmy się skupić na wątkach ekonomicznych i politycznych, które skłaniają Polaków do wyjazdu. Teatr Zielony Wiatrak powstał w Gdańsku w 1994 roku. Obecnie współpracuje z Sopocką Sceną Off de BICZ. Jego założycielem, autorem wszystkich (do czasu "Drapaczy chmur") tekstów, aktorem i reżyserem jest Marek Brand - jedna z najważniejszych postaci trójmiejskiego teatru niezależnego. Bartosz Frankiewicz współpracował z Zielonym Wiatrakiem - z przerwami - od 1997 roku. Zagrał w czterech spektaklach grupy, ostatnio w "Dnach".
Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
27 maja 2006
Szukając pracy i niebaTeatr Zielony Wiatrak w sobotę pokazał w sopockim Teatrze na Plaży spektakl "Drapacze chmur" w reżyserii Marka Branda. Dramat napisany wspólnie przez Branda i Bartosza Frankiewicza okazał się bezlitosnym komentarzem do współczesnej sytuacji polskiego społeczeństwa.
Dobrze rozumiany minimalizm scenograficzny jak zwykle w spektaklach Zielonego Wiatraka i tym razem okazał się wyjątkowo celnym chwytem teatralnym. Kanwą sztuki jest rozmowa dwóch bezrobotnych Polaków - w udanych rolach wystąpili autorzy sztuki Marek Brand i Bartosz Frankiewicz. Pokazują się oni w różnych sekwencjach, poprzedzonych zaciemnieniem i zmianą muzyki odtwarzanej na scenie przez Kubę Müllera. Dialog tych przerażonych rzeczywistością i zniechęconych jałowością swego trudu ludzi to właściwie opowieść o losie wielu, którzy borykają się z problemem braku zatrudnienia na co dzień. Prośba bohatera o niebo na ziemi, które miałoby wprowadzić w końcu raj normalności i spokoju o jutro, trochę straszy. Straszy zwłaszcza dlatego, że w prześmiewczych komentarzach bohaterów są wciąż obecni dobrze nam znani panowie, powtarzający na mównicach sejmowych swoje "my rządzimy praworządnie i sprawiedliwie". Przywołany w spektaklu cytat z Mickiewicza, pewnie bliski każdemu emigrantowi polskiemu - "do tych pól malowanych zbożem rozmaitem" - wzbudzał jedynie szydercze rozbawienie. Podobnie było w przypadku przedstawionych na scenie rozmów grającego w golfa angielskiego snoba z polskim pracownikiem sezonowym. Wygłaszają oni opinie o pewnym kraju, o którym, oprócz kilku znanych nazwisk, nic dobrego powiedzieć nie można.
Dziwnie szybko minął gorzki śmiech publiczności z bezradnych zabiegów bohaterów o uzyskanie pracy ("I'm looking for a job, sir" ) i ich nauki, złotych sentencji w języku angielskim. Zostało rozżalenie, trochę poczucia absurdu i beznadziei, do której coraz bardziej przyszło nam się przyzwyczajać. Choć miejscami agresywny i odnoszący się do aktualnej sytuacji w kraju ten komentarz dzisiejszej rzeczywistości politycznej jest w teatrze potrzebny. Kto wie, może funkcja teatru jako trybuny społecznej powraca dziś do łask. "Drapacze chmur" to tytuł dramatu przywołujący charakterystyczny znak dobrego miejsca pracy, i jednocześnie coś, co chciałby osiągnąć bohater sztuki. Prosi on londyńskiego pracodawcę o posadę drapacza chmur. Sięgnąć nieba na ziemi to według autorów sztuki marzenie każdego z nas. Marzenie to jest o tyle nierealne, że wielu ludziom żyjącym w kraju pomiędzy Rosją a Niemcami zostało jeszcze dużo pięter do osiągnięcia zwykłego dostatku i stabilizacji.
Agata Kirol