stat
Impreza już się odbyła

Fotograf własnych obserwacji - wystawa prac Grzegorza Domowicza

5 - 18 listopada 2024

Gdańsk,
Wstęp wolny

14 września - 24 listopada 2024, g. 10:00 - 17:00

Gdańsk,
bilety 20 zł
ulgowy 1-12 zł
To może zacznijmy od początku& Jak to się stało, że został pan artystą? Nie należy pan

raczej do kategorii rozpieszczonych lecz utalentowanych dzieci o sprecyzowanych planach, rozwijających sukcesywnie swą pasję i umiejętności?

- Nie, nie, nie. Ja wychowałem się w specyficznym "środowisku - blokowisku" i wciąż łobuzowałem z kolegami sąsiadami. Jak kończyłem podstawówkę nie wiedziałem nawet, że istnieją szkoły plastyczne. Oczywiście od zawsze lubiłem rysować, przerysowywać, "dłubać" w drewnie. Nigdy jednak nie pomyślałbym, że można się w tym kierunku kształcić, a później się z tego utrzymywać. W moim myśleniu nie było to poważne zajęcie. Wówczas chciałem iść do szkoły zawodowej na stolarza. Przypadek sprawił, że skończyłem zawodówkę jako kierowca - mechanik, a potem trafiłem do technikum rolniczego w Liskowie. Po maturze bardzo chciałem studiować historię, nie dostałem się jednak. Trafiłem wówczas do "baru", gdzie spotkałem kolegę, który opowiedział mi o studium plastycznym w Koninie i uświadomił, że TAKIE szkoły istnieją, że można uczyć się rysować i że powinienem spróbować. Tak zaczęła się moja przygoda ze sztuką.Ü

Ze środowiska blokowego wprost w artystyczny światek - nie czuł się pan w nim obco?

Nie. Odnalazłem się w nim całkowicie. Najbardziej wówczas pasjonowała mnie rzeźba. Potrafiłem całą noc spędzić w pracowni, a wcześniej wywalczyć do niej klucze (pamiętajmy, że to nie było ASP lecz zwykła sobie szkoła).

Po skończeniu studium byłem już pewien, że kolejny krok to Akademia Sztuk Piękny, nie wiedziałem tylko która i gdzie. I tym razem także zadecydował o moim losie przypadek. Wówczas bywałem na wielu wystawach i wernisażach, i na jednym z nich zafascynowały mnie rzeźby Pawła Joncza. Gdy dowiedziałem się, że jest on wykładowcą w Instytucie Artystyczno Pedagogicznym filia ASP Poznań, postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy aby zostać jego studentem. Jak już dostałem się na studia, okazało się jednak, że mój wymarzony wykładowca to nie Paweł Joncz, lecz jego brat. Z Pawłem szalenie się zaprzyjaźniłem nieco później, niebywały człowiek, natomiast z drugim Jonczem miałem czysto techniczne relacje.

Prace, które wystawił pan w Mozaice (ale też generalnie pana aktualna twórczość) to grafiki. W jaki sposób fascynacja rzeźbą przerodziła się w fascynację grafiką?

Jest to zasługa mojego profesora z Akademii, pana Tadeusza Wolańskiego, który wykładał kompozycję teorii formy. To były zajęcia uczące myślenia, uczące stosowania ciekawych połączeń, które niosą za sobą nieprzeciętne treści. Wtedy właśnie pokochałem grafikę. Daje mi ona możliwość czerpania z całej puli metod pracy składających się na moja profesję.

A czy to nie jest tak, że prowadząc własną firmę, posiadając rodzinę, nie ma pan po prostu czasu na malarstwo czy rzeźbę i dlatego wybiera pan sztukę tworzoną przy pomocy komputera, bo tak jest zwyczajnie łatwiej?

Ja wybrałem grafikę, bo ona daje mi możliwość najlepszego przekazu tych treści, które chcę przekazać. Jeśli potrzebuję coś namalować, aby "powiedzieć" co myślę i czuję, to maluję. Nie ma znaczenia "czym" się robi, jakich metod się używa, ważny jest przekaz.

A co pan ma do powiedzenia innym, co chce pan przekazać?

Różnie. Najczęściej są to moje obserwacje, przemyślenia, emocje. Moja twórczość powstaje w wyniku obserwacji. Obserwuję świat i ludzi, gdy zobaczę coś interesującego fotografuję to w swej pamięci i chcę to przekazać dalej. Zwykle łącze ze sobą kilka zaobserwowanych sytuacji, dzięki czemu odkrywam zupełnie nowe, głębsze sensy.

Czy w praktyce wygląda to tak, że gdy tylko zauważy pan coś ciekawego, biegnie pan prędko do pracowni?

Nie, we mnie wszystko musi dojrzeć. Abym zrealizował zaobserwowane wartości muszą one wywrzeć na mnie silne wrażenie i trzymać długo, tak długo, aż zdecyduję się o nich opowiedzieć. Wówczas przystępuję do pracy. Zazwyczaj tworzę naraz pewien cykl prac, a gdy go skończę, gdy treści i sensy zostaną wyczerpane, to może on już dla mnie zupełnie nie istnieć, może stać w przysłowiowej piwnicy tylko po to, abym porozmawiał o nim z przyjaciółmi.

Czyli nie ma pan w sobie silnej potrzeby poklasku, poczucia uznania, nie musi pan pokazywać swoich prac większej grupie ludzi? Nie chodzi o to żeby wszyscy podziwiali tak?

Nie, nie dlatego tworzę. Nigdy nie zabiegałem też na siłę o wystawianie swoich prac. Ta wystawa mozaikowa jest zrobiona na prośbę, wybrałem kilka grafik, oscylujących tematyką wokół charakteru tego lokalu, ponieważ przyjaciele mnie o to prosili. Z Mozaiką jestem zresztą dość blisko związany (to pan Grzegorz zadbał o graficzne wykończenie Mozaiki, on również stworzył nasze logo). Stąd emanuje ciepło, związane z uczuciami takimi jak macierzyństwo, przyjaźń, miłość, tu życie toczy się wolniej, ja doskonale tu wypoczywam - zamykam się przed codziennym zgiełkiem.