...........CYKL MILLER WAY przedstawia.........
GIGOLO SPECIAL NIGHT FROM LOS ANGELES!wjazd:
do 24.00: z kartą klubu, ulotką i kobiety 15pln; pozostali 20
po 24.00: z kartą klubu i kobiety 20, z ulotką 25- pozostali 30
GRAND HALL:
MOUNT SIMS (Gigolo/Los Angeles/USA)support:
PARYSS(SKYLARK REC./SFINKS/SOPOT)
REBUS(SKYLARK REC/ŁÓDŹ)
VACOS(PORNOCIPKI)FOUNTAIN:
ELEKTRIC FUNK TEAM (kiewicz & nawias)
SYMBIO aka GORO (addiction rec.)
DAVEwizualizacje:
MONSIEUR ZUPIKAzmysłowe
TANCERKI SFINKSADj, Muzyk-Multiinstrumentalista, Performer, Vocalista i Skandalista owładnięty erotycznymi fantazjami electrosexu, wykreowane przez siebie brzmienia nazwał - technosexual music;MOUNT SIMS jedna z najbarwniejszych postaci
GIGOLO RECORDS wystąpi w SOPOCKIM SFINKSIE w otoczeniu zmysłowych
TANCEREK SFINKSA specjalnie wykreowanych do wieczoru talentem
ALI GRUCY,wizualizatorem tego zjawiska będzie jeden z najzdolniejszych rodzimych artystów
MONSIEUR ZUPICA, brawurowe i rozerotyzowane wizualia skrystalizują wieczór w pamięci najwybredniejszych sfinksonautów. Aby sobotni
MILLER WAY wysycić pięknem dwie wspaniałe kobiety:
BOŻENA ELTERMAN (taniec) i
Danusia Kiewłen aka KICZ PEREŁKA (wizualia - malarstwo światłem) w specjalnie zaaranżowanej przestrzeni pokażą:
"KALEJDOSKOP BARW I BIAŁA TANCERKA".
W Sfinksowym Grand Hall
MOUNT SIMS'a supportować będą:
PARYSS, REBUS oraz VACOS.
Na Fontannie wysublimowane klimaty stworzą:
ELECTRO FUNK TEAM, SYMBIO aka GORO oraz DAVEChwile relaksu umożliwi Letni Ogród Sfinksa z wydzieloną VIP strefą.
Wyłącznie dla osób pełnoletnich, o sympatycznej aparycji i usposobieniu.
MOUNT SIMS (Gigolo/Los Angeles/USA)Transgrasja, tabu, archetypiczne zachowania, mistyka i sexualna perwersja. Matthew Sims (Los Angeles. USA) jest tajemniczym guru bezwzględu czy zajmuje sie dj czy obsluguje maszyny. Rytualny ton imprezom na których sie pojawia, nadaje jego głos i aura , które wytwarza jego demoniczny wygląd i zachowanie. Twierdzi, że zarówno dźwięki i obrazy muszą bezwzględnie być skorelowane. Wyobrażmy sobie polączenie Siouxie and the Banshees, Human Leage, Nico i Andy Warhola. Taki jest Mount Sims.
Od czasu wydania albumu "Ultra Sex", Mount Sims jest ulubionym wykonawcą DJ Hella z jego własnej wytwórni. Nic dziwnego - debiutancki krążek amerykańskiego producenta aż tryskał zwierzęcą energią i perwersyjną przebojowością.
Także najnowszy album Simsa nie zawodzi pokładanych w nim nadziei.
Utwory z "Wild Light" są bardziej różnorodne i ciekawiej zaaranżowane niż te, które wypełniały "Ultra Sex". Właściwie każda kompozycja jest osobną układanką, na którą składa się kilka odrębnych elementów. "No Yellow Lines" to hiciarski electro pop z nowofalową melodyką, podawaną przez oldskulowo brzmiący syntezator i emocjonalny wokal, osadzoną na klasycznie podłamanym bicie. W "Wild Light" rwany loop spotyka się z niewinnie pląsającym motywem fortepianowym. "Ashes" łączy monumentalne i mroczne dźwięki syntezatora z garażowym solem na gitarze i damsko-męskim duetem Simsa z Gemmy Massot. W "The Red Line" i "Morning Birds Scream" wczesno-hiphopowe bity stanowią podkład rytmiczny do gotycko zawodzących klawiszy i zimnofalowego basu. "Does She Dance?" to perwersyjny walczyk o przesterowanym brzmieniu i płaczliwie rozedrganej melodyce. W "Headless" punkowa nawalanka, podkreślona arogancką wokalizą, zostaje ugrzeczniona noworomantycznymi pasażami klawiszy. "Lights On" opiera się na wybijanym na żywej perkusji bicie na 4/4, stanowącym podstawę dla nowofalowego basu i chwytającej za serce sentymentalnej melodii. W "Ergent No Ergent", wywiedzione z lat 60. gitarowe pochody, opierają się na mechanicznym podkładzie rytmicznym. Wystarczy? Co ciekawe - to zagęszczenie brzmień wcale nie odbiera przebojowości poszczególnym utworom, a wręcz przeciwnie - podkreśla ją i uszlachetnia.
Sims sięga do skarbnicy pomysłów muzycznych z lat 80 z podziwu godnym bezwstydem. W "No Yellow Lines" słychać echa twórczości Johna Foxxa, w "Resteless" i "Headless" - The Human League, w "Ashes" - Tubeway Army, w "Does She Dance?" - The Stranglers, w "Ergent No Ergent" - The Wall Of Voodoo, a w "9 Voltz" - Ultravox. Odgadywanie tych zapożyczeń to wspaniała zabawa dla słuchacza pamiętającego oryginalne nagrania sprzed dwóch dekad. Bo Sims wcale nie udaje, że odkrywa Amerykę - wykorzystuje pomysły innych, ale w sposób twórczy, nadając im własne piętno.
Tym razem jego nagrania nie są tak zadziorne, jak poprzednio. Więcej w nich melancholii i romantyzmu - szczególnie w warstwach wokalnych. Do nagrania płyty zainspirowały bowiem amerykańskiego producenta samochodowe wędrówki po zaspanej metropolii - między 5 a 8 rano - kiedy to wszystko, zdaniem artysty, prześwietlone jest niesamowitym, "dzikim światłem".