Carsten Daerr Trio
Jazz Jantar 2009 - All That Jazz - 27.11.2009 / g. 20.00 / Klub ŻAK
Levity
jazz - koncerty w Trójmieście
Levity (Jacek Kita - fortepian/ Piotr Domagalski - kontrabas/ Jerzy Rogiewicz - perkusja)
Levity to twór żyjący na pograniczu współczesnej muzyki improwizowanej i avant-popu. Występuje w salach koncertowych, klubach i teatrach, żerując na wszelkich dostępnych mu gatunkach muzyki. Niektóre lubi bardziej, inne mniej. Dobrze znosi klimat neurotyczny, gwałtownie zmienny. Ze względu na swój unikalny charakter obecnie znajduje się pod ochrona.
"Muzyka zbudowana z napięć, kalejdoskopowych zmian harmonii, tempa, nastroju. Levity potrafi grać niesłychanie delikatnie, czasem wręcz na granicy ciszy, potrafi też pieprznąć z punkową werwą i butą. Brzmienie tria ma sznyt starej szkoły jazzu, ma też naturalną elegancję, subtelność, improwizacyjną swobodę podpartą oczywiście nienaganną techniką. (Łukasz Kaminski - Gazeta Wyborcza)
"Choć czerpią z ekspresji oraz rozwiązań spoza jazzu, to jednak ich twórczość realizuje kluczowe wartości gatunku. Tak więc (...) mamy niemal rockową dynamikę i dobitną motorykę, chwytliwe ostinata oraz wyraziste linie melodyczne. Z drugiej strony panowie potrafią być nastrojowi i subtelni. Pianista ma dobrze opanowany język jazzowy, posługuje się nim z dużym luzem - czy to przewrotną frazą nieco w duchu Monka, czy kreując liryczne opowieści bliższe klimatowi choćby Mehldaua." (Łukasz Iwasiński - Jazz Forum)
Levity powstało w 2005 roku gdzieś w podziemiach Akademii Muzycznej w Krakowie, jako efekt spotkania dwóch kompozytorów - pianisty Jacka Kity i perkusisty Jerzego Rogiewicza - z jazzowym kontrabasistą Piotrem Domagalskim. Studenci Krzysztofa Pendereckiego i absolwent Wydziału Jazzu w Katowicach (a zarazem niedoszły absolwent bibliotekoznawstwa UJ) szybko odnaleźli wspólny dźwiękowy język - mieszankę muzyki współczesnej, avant-popowych melodii, transowych beatów i jazzu.
Wkrótce po swoim debiucie na Festiwalu Perkusyjnym w Krakowie (2005) otrzymali wyróżnienie na festiwalu Jazz Juniors. Kolejny rok przyniósł powtórne wyróżnienie na JJ, nagrodę za kompozycje dla Jacka Kity na festiwalu Jazz nad Odrą we Wrocławiu, oraz główną nagrodę festiwalu FAMA 2006. W 2007 roku Levity wystąpiło z orkiestrą symfoniczną pod dyrekcją Marzeny Diakun w Concerto da Camera autorstwa Jerzego Rogiewicza. W tym samym roku przenieśli się do Warszawy - od tego czasu koncertowali m.in. w Fabryce Trzciny na festiwalu WUJek 2008.
"Jest po skadynawsku, z romantyzmem i energią. No i potencjałem, bo słuchaczy będzie przybywać." (Bartek Chaciński - Przekrój).
"Nagrany materiał imponuje świetnym brzmieniem, zaś w warstwie kompozycyjnej muzykom udało się osiągnąć idealny balans pomiędzy nerwowością a liryzmem. Solidna baza rytmiczna, przejrzysta forma i frapująca melodyka to zdecydowane atuty albumu..." (Maciek "Maceo" Wyrobek - K-MAG)
"Kolejny zespół ze stajni Lado ABC, który warto mieć na oku." (Machina)
Carsten Daerr Trio (Carsten Daerr - fortepian/ Oliver Potratz - kontrabas/ Eric Schaefer - perkusja)
W tym zespole akcent pada na wyraz trio - a całą nazwę należy traktować raczej jako hołd dla pewnej tradycji nazywania grup jazzowych. Prawdą jest, że wszyscy muzycy są jak ściany trójkąta równobocznego. To idea stara jak jazz, ale jednocześnie zdolna kreować nowe wariacje na temat.
Dearr i spółka są jedną z sił napędowych europejskiego jazzu, budując stricte amerykańską formę na fundamentach Starego Świata, tworząc nowe dialekty muzyczne. W tym celu posługują się brzmieniami akustycznymi, klasyczną surowością, intrygującym połączeniem elementów wziętych ze standardów jazzowych, popowych, filmowych, osobistych impresji i czysto dziecięcej fascynacji dźwiękiem.
Od kilku lat trio Daerra jest obsypywane pochwałami. Z pewnością jeden z najważniejszych niemieckich pianistów nowego pokolenia przyrównywany jest między innymi do Brada Mehldaua. Jednak na całokształt brzmienia zespołu składa się gra wszystkich trzech - pozbawiona dogmatów, wyskakująca z mainstreamu w stronę free jazzu, ale bez kakofonii, za to z pięknymi melodiami i karkołomnymi kombinacjami kompozycyjnymi.
Uparcie unikają chylenia czoła przed skostniałymi zasadami i przeklejania klisz, związanych zarówno free, jak i z Great American Songbook. To trio jest w ciągłym ruchu eksplorując różne idee i struktury. Daerr: Zakładać najmniej jak się da, niczego nie forsować, zostawić miejsce wyobraźni. Muzyka wynika z gotowości, by za nią podążać. Schubert, Hindemith, Messiaen i Feldman są równie ważni dla mnie jak Sting, Radiohead i Aphex Twin.
Najnowszy album "Insomniac Wonderworld" opowiada o pewnego rodzaju bezsenności, ale nie tej męczącej, koszmarnej. Chodzi bardziej o stan niezwykłej koncentracji, jaką człowiek osiąga w nocy, dzięki której "cuda" stają się rzeczywistością. To płyta zawieszona "między słowami" - jak film Sofii Coppoli. Zainspirowana była azjatycką trasą tria, co widać po tytułach poszczególnych utworów takich jak "Manila", "Kuala Lumpur", "Singapur" czy "Jakarta". Podróż do i atmosfera tych miast, dźwiękowy galimatias i ich architektura była inspiracją do rozpoczęcia pracy nad tym albumem.
To kosmopolityczne podejście zaowocowało utworami niezwykle różnorodnymi, gdzie reminiscencje lat 60-tych przeplatane są reggae i dubem. Podróżnicze songi Daerr przeplata podróżami w głąb własnej duszy - introspekcyjne, stonowane utwory stanowią przeciwwagę dla tych pierwszych.
"Daerr zawładnął jazzową publicznością z energią zespołu indie-rockowego. Wskazywanie nowych sposobów rozumowania i odczuwanie to zadanie dla prawdziwego artysty i Daerr to właśnie robi." (Stuart Nicholson, Guardian Unlimited)
"Najbardziej ekscytujący album roku!" (Rolling Stone Magazine o Bantha Food)
Carsten Daerr - artysta współpracował z artystami takimi jak Kristina Tuomi, Michael Schiefel, Till Brönner, Christopher Dell, Christof Lauer, Nasheet Waits czy Bunky Green. Posiada unikalny dar przekazywania treści i emocji "pomiędzy nutami" (jak poeta między wierszami).
Oliver Potratz - muzyk współpracował między innymi z Tomaszem Stańko, Bobby'm McFerrinem, Kalle Kalimą. Dawno porzucił klasyczne podejście do roli kontrabasu, dzięki temu tak dobrze rozumie się z wizjonerem perkusji ERICKIEM SCHAEFEREM, który bynajmniej nie czuje się zobligowany do trzymania beatu przez cały czas. Czasem gra tak delikatnie, że ledwie go słychać, by nagle wystrzelić jak drapacz chmur przed nosem słuchaczy. To frywolna jazda roller-coasterem, dźwiękowe rewolucje i akrobatyczne ewolucje, a przy tym delikatność i wrażliwość, dzikie akty wyzwolenia i łagodne pojednania. W każdym przypadku to przygoda, której kosztuje się ze smakiem.