stat
Impreza już się odbyła

Jedzenie i Polityka

Jedzenie i polityka
– panel dyskusyjny poświęcony problematyce wzrostu cen żywności na świecie

Piątek, 30 maja, godzina 17:30, Biblioteka Główna UG, sala 30

Uczestnicy:
Dr Adam Leszczyński („Gazeta Wyborcza”/ „Krytyka Polityczna”)
Dr Robert Rogoziecki (IF,SiD UG)
Dr Przemysław Sadura („Krytyka Polityczna”)
Dr Piotr Stańczyk (IP UG)

Najzamożniejsi obywatele Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych najprawdopodobniej problemu nie odczują – udział wydatków na żywność na gospodarstwo domowe w krajach wysoko rozwiniętych to około 15 procent. Problemem są w tym wypadku raczej podwyżki ceny benzyny niż chleba, nie mówiąc już o cenach ryżu – ryżu człowiek zachodu nie jada. Odmienna sytuacja panuje w krajach biedniejszych – tu udział wydatków na żywność wzrasta do ponad 50 procent.
Pomiędzy wiosną 2007 roku a lutym 2008 roku ceny pszenicy i soi na rynkach światowych uległy podwojeniu. Kukurydza podrożała o 66 procent. Ceny ryżu wzrosły o 75 procent. W ciągu ostatnich trzech lat, jak wynika z badań Banku Światowego, ceny żywności w świecie wzrosły o 83 procent, a samej pszenicy – o 181 procent. Problem nie dotyczy państw wysoko rozwiniętych – te stać, by udźwignąć ciężar podwyżek. Kraje najbiedniejsze znalazły się jednak na krawędzi głodu. Tą przepaść doskonale widać na przykładzie państw Ameryki Łacińskiej. Produkują one wystarczająco dużo żywności, licząc w to eksport, by wyżywić się samemu, mimo to głodują. Problemem nie jest więc produkcja, ale dystrybucja i polityka.
Konsekwencją są bunty głodowe, między innymi na Haiti, w delcie Nilu, w Mongolii, Kamerunie, Senegalu i Indonezji. W zamieszkach na Haiti zginęło pięć osób, było kilkudziesięciu rannych. Na tym przykładzie widać też doskonale brak strategii społeczności międzynarodowej – zamiast zadbać o bezpieczeństwo żywnościowe, woli zadbać o bezpieczeństwo przy pomocy wojsk ONZ, obarczając winą za podwyżki cen rosnącą konsumpcję – rosnącą konsumpcję w krajach, które już teraz głodują. Brak jest również jakiejkolwiek polityki pomocy, ogranicza się ona de facto do jałmużny, podczas gdy musi się ona opierać o rozwiązania makroekonomiczne. Przykładem mogą być Stany Zjednoczone, gdzie jedna trzecia produkcji kukurydzy jest przeznaczana do dotowanych rafinerii jako komponenty do biopaliw. Podczas gdy w krajach Ameryki Łacińskiej cena kukurydzy rośnie, prezydent George W. Bush na walkę z biedą na świecie przeznacza, jako zapomogę, 200 milionów dolarów.
Ta alarmująca sytuacja skłania do refleksji dotyczącej przyczyn nierówności w dystrybucji dóbr w skali świata, ale też projektów długofalowej pomocy, będącej wyrazem solidarności i jednocześnie odpowiedzialności wobec krajów globalnego Południa.

Wstęp wolny!