stat
Impreza już się odbyła
PATRONAT

Klasyka Opery: Rycerskość wieśniacza / Pajace

Kino Repertuar wszystkich kin w Trójmieście

Dwie jednoaktowe opery Rycerskość wieśniacza i Pajace zostały opisane przez Salzburger Nachricten jako "Opera taka, jak wielkie romantyczne kino" zagwarantowały rekordową publiczność podczas Festiwalu Wielkanocnego w Salzburgu.

paź 5

sobota, g. 19:00

Gdańsk,
bilety 15 zł
ulgowy 10 zł
paź 16

środa, g. 18:00

bilety 39,90 zł
ulgowy 39,90 zł
przedsprzedaż 28,90 - 37,90 zł
Nic w tym dziwnego, gdyż Jonas Kaufmann w swoich debiutach, zarówno jako Turiddu, jak i Canio, był "olśniewający" (Daily Telegraph) i śpiewał "obie części tak lirycznie, z takim italianità, miękko i z nieskazitelnymi wysokimi tonami, że była to czysta przyjemność" (Kurier). Równie imponujący był "nad-dyrygent" (Telegraph) Thielemann oraz Drezdeńczycy, którzy "poświęcają czas na wrażliwe, melodyjne portrety duszy, dostarczające wytrawną sztukę w odpowiednim momencie. To, co słyszymy z parteru, jest cudowne w swoich niuansach" (Kurier).

Scena jest ustawiona przez reżysera filmu i opery - Philippa Stölzla - reżysera, którego fascynująca wizja przenosi te popularne opery na nowe wyżyny. Stölzl dzieli scenę na kilka poziomów, występujący tłum zapełnia scenę poniżej, a prywatne uczucia są odgrywane powyżej - są one wyświetlane jako filmowe zbliżenia - dublując i potrajając akcję. Ta produkcja, jak nalega Kurier, "musi być po prostu opisana jako dzieło światowej klasy". "Ekscytujące" - wnioskuje Telegraph.

Rycerskość wieśniacza

Rycerskość wieśniacza to adaptacja noweli napisanej przez Giovanni Verga, to jednoaktowa opera uważana za klasykę opery werystycznej. Operę skomponował Pietro Mascagni z librettem Giovanniego Targioni-Tozzetti, jako część konkursu mediolańskiego wydawcy Edoardo Sonzogno z 1888 roku. Po wygraniu konkursu opera odnosiła sukcesy w całej Europie i w Stanach Zjednoczonych, często była zestawiana z Pajacami Ruggero Leoncavallo.

Opera rozpoczyna się od preludium, w którym Turiddu śpiewa serenadę dla Loli - dziewczyny, z którą zaręczył się przed wstąpieniem do armii. Po powrocie odkrył, że Lola wyszła za zamożnego woźnicę Alfio. W zemście Turiddu uwiódł Santuzzę - młodą kobietę z wioski. Gdy opera rozpoczyna się, Lola ogarnięta zazdrością o Santuzzę rozpoczyna romans z Turridu.

Santuzza jest podejrzliwa o romans Turridiego i poszukuje go w domu jego matki. Najpierw Mamma Lucia odrzuca Santuzzę i prosi o pozostawienie Turiddu w spokoju. Gdy Santuzza ujawnia, że Turridu kłamał mówiąc, że opuścił wioskę tego wieczoru, Lucia prosi Santuzzę o prowadzenie dalszych rozmów w tajemnicy. W tej chwili Alfio wchodzi, śpiewa o radościach swego życia jako woźnicy i o szczęśliwym małżeństwie.

W międzyczasie tłum wypełnia plac i formuje się procesja Wielkanocna zmierzająca ku uroczystej mszy w kościele. Santuzza nie może wejść do kościoła z powodu jej skandalicznego zachowania z Turiddu i gdy Mamma Lucia chce ją opuścić, ta wybucha płaczem i mówi do Mammy Lucii jak bardzo kocha Turiddu. Ten uwiódł ją tylko po to, by pocieszyć się po małżeństwie z Lolą. Turiddu nadal pała miłością do Loli, a ta z kolei nadal kocha jego i otwarcie zdradza męża. Gdy Mamma Lucia wchodzi do kościoła, przepełnia ją dziwne przeczucie.

Pozostawiona samemu sobie Santuzza widzi wchodzącego Turiddu i wychodzi mu na przeciw. Po próbie zaprzeczenia związku z Lolą, Turiddu próbuje skłócić się z Santuzzą. Santuzza również przechodzi od zdroworozsądkowych oskarżeń do złości i poniżania. Dziewczyna jest onieśmielona i prosi o wybaczenie. W tej chwili przychodzi Lola, śpiewa prześmiewczą pieśń dedykowaną Turiddu. Gdy widzi obu, przestaje na chwilę i pyta Santuzzę w złości, dlaczego nigdy nie idzie na mszę.

Gdy Turiddu i Santuzza dalej się kłócą, wchodzi Alfio. Santuzza w szale ujawnia romans pomiędzy jego żoną i Turiddu. Alfio wysłuchuje tego w stłumionym gniewie i gdy już rozumie, że Santuzza mówi mu prawdę, przyrzeka, że pomści swój honor. Po mszy Alfio wyzywa Turiddu na pojedynek. Gdy zgodnie z sycylijskim zwyczajem mężczyźni obejmują się, Turiddu gryzie Alfio w ucho, sygnalizując walkę na śmierć i życie.

Spotkanie zostaje niezwłocznie zaaranżowane w znajdującym się niedaleko za wioską ogrodzie. Przed wyruszeniem na spotkanie rywala Turiddu błaga matkę o błogosławieństwo tak samo, jak w dniu pójścia do wojska. Biedna kobieta nie rozumie pełnego emocji żądania, lecz Turiddu nie pozostawia jej czasu na pytania i mówi, że musiał wypić zbyt wiele. Prosi ją również, by była matką dla Santuzzy, która jest sama na świecie i która była przez niego zhańbiona - na wypadek gdyby nie wrócił. Potem całuje ją kilka razy i wybiega z miasta.

Po kilku minutach jest już po wszystkim. Z uliczek dobiegają niewyraźne pogłoski, potem słychać szalony krzyk kobiety wbiegającej na plac: "Turiddu został zabity!". Santuzza i Lucia upadają w ręce innych wieśniaków.

Pajace

Ruggero Leoncavallo był zainspirowany sukcesem Rycerskości wieśniaczej Pietro Mascagniego i zdecydował, że skomponuje operę werystyczną opartą na prawdziwym morderstwie z 1865 roku. Opera natychmiast odniosła sukces i była pierwszy raz wystawiana jako podwójne przedstawienie z Rycerskością Wieśniaczą 11 grudnia 1893 roku w Metropolitan Opera.

Prolog

Tonio wychodzi przed kurtynę sceny i pyta się publiczności o interwencję w sprawie nowej sceny, w której Autor chce, by występował. Wprowadzenie staroświeckich masek z commedia dell'arte nie jest jego zamiarem i wyjaśnia zgodnie ze starym zwyczajem, że tamte sentymenty są czysto fikcyjne, bez związku z rzeczywistością. Odmiennie, ich uczucia i łzy mogą być czasami nazbyt realistyczne. Autor tym samym chce potwierdzić, że artysta jest człowiekiem i musi pisać dla ludzi. Poza konwencjami teatralnymi, to od widowni zależy, czy przenikną głębię ludzkich postaci, które zaraz ujrzą w przedstawieniu na scenie. Tym samym ten prolog można uznać za manifest opery werystycznej.

AKT I
Trupa wędrownych grajków rozbiła swój namiot na zewnątrz wioski - wokół niego zebrał się tłum ciekawskich wieśniaków. Na dźwięk huku trąb i uderzeń w wielkie bębny przyjeżdża wóz klauna, na którym stoi Canio. Pomimo często przerywanej świątecznej wrzawy, Canio próbuje zwołać szeroką publiczność na wielkie przedstawienie.
W międzyczasie Tonio - garbaty sługa w firmie - z galanterią pomaga Neddzie w schodzeniu z wozu. Jej zazdrosny mąż Canio uderza go w twarz i odgania go. Tonio poprzysięga sobie, że Canio zapłaci za to. W tym czasie jeden lub dwóch gapiów wyśmiewają troskę Tonio o Neddę. Canio nie widzi w tym nic śmiesznego i pomrukuje, że "niektórych gier lepiej nie rozpoczynać", czym przypomina, że teatr i życie to dwie odrębne rzeczy. Jako mąż zdradzany na scenie, jest przygotowany na znoszenie poniżenia i przyjmowanie wybuchów śmiechu publiczności, lecz jeśli Nedda jest mu niewierna w prawdziwym życiu, to komedia może obrócić się w tragedię. Po tych słowach odchodzi do gospody z grupą przyjaciół, a dzwon kościelny dzwoni na nieszpory. Tłum, za którym podąża kilku dudziarzy z sąsiedniej wioski, odchodzi w kierunku kościoła.

Nedda rozmyśla z zażenowaniem o błysku zazdrości w oczach Canio, prawie tak jakby jej mąż czytał w jej sercu. Przed ponownym wejściem dostrzega Tonio, który ją śledzi. Gani go w pogardzie. Tonio znów zwraca się do niej z miłością. Pełen uniesienia składa patetyczną deklarację miłości i w końcu, pomimo drwin i odrzucenia przez Neddę, próbuje objąć ją i pocałować. W tej chwili Nedda podnosi bat i uderza go - przepełniona złością grozi mu, że powie o jego zalotach Canio.

W tej chwili Silvio - kochanek Neddy - pojawia się i prosi ją o uwolnienie się raz na zawsze od zazdrości Canio i o to, by porzuciła męża, gdy trupa opuści wioskę następnego dnia. Chce, by uciekła razem z nim. Nedda przypomina mu, by był rozważny. Boi się Canio i błaga Silvio, by ten jej nie kusił, by w zamian opuścił ją i pielęgnował pamięć o niej tlącą się w jego sercu. Na koniec poddaje się jego gorliwym i pochlebnym namowom.

Tonio zaskakuje ich z ukrycia i wybiega, by ostrzec Canio. Ten wbiega w samą porę, aby usłyszeć obietnicę Neddy: "Już tego wieczora będę twoja na wieczność." Canio rzuca się na swoją żonę, a widok Silvio uchodzi mu, gdy ten przeskakuje przez niski mur i ucieka w dół ścieżki. Wściekły i zrozpaczony Canio podnosi nóż, by zabić Neddę. Rozkazuje, by wydała mu imię swego kochanka. Nedda dumnie utrzymuje się na nogach i dalej prowokuje jego szał. W momencie, gdy Canio szykuje się do uderzenia, Peppe interweniuje i powstrzymuje go - błaga o odpuszczenie. Gdy wieśniacy przygotowują się na przedstawienie, Canio rezygnuje.

Akt II
Późnym wieczorem widownia zbiera się radośnie u przodu sceny pod namiotem. Peppe rozstawia ławki dla kobiet, Tonio prosi widownię o zabranie miejsc, a Nedda chodzi w koło i zbiera pieniądze. Pośród widzów znajduje się Silvio, którego Nedda ukradkiem prosi o rozwagę, gdyż Canio nie rozpoznał go.

Przedstawienie rozpoczyna się, a występujący odgrywają role Arlekina, Kolumbijki, Tadeusza i Pajaca. Scena przedstawia pokój z zastawionym stołem, dwoma krzesłami i oknem z tyłu. Kolumbijka słucha nieprzerwanie serenady, którą Arlekin śpiewa do niej z zewnątrz, a Tadeusz wchodzi i mówi, że ją kocha. Po odrzuceniu wymawia ciężkie i ironiczne słowa na temat cnót dobrej pani. Arlekin wspina się przez okno i zasiada do kameralnej kolacji z Kolumbijką, podaje jej miksturę nasenną dla jej męża. Zaraz potem Tadeusz oznajmia niespodziewany przyjazd Pajaca, który wygląda na wstrząśniętego. Dramatyczna sytuacja tego wieczora może powtórzyć się na deskach teatru.
Kolumbijka szybko odsyła Arlekina z tą samą obietnicą, jaką złożyła Silvio. Jej słowa ze scenariusza rozbrzmiewają z pełną siłą w piersi Canio. Przez kilka chwil udaje, że to gra, lecz coraz bardziej identyfikuje się z rolą zdradzanego Klauna, aż ostatecznie pośpiesznie wychodzi ze swojej roli. Ze zdwojoną siłą gra kwestię napisaną w scenariuszu. Nedda - Kolumbijka odgaduje dwuznaczny akcent Canio, podczas gdy widownia śledzi przedstawienie z zapartym tchem i nadal nie podejrzewa dramatu rozgrywającego się przed oczyma.

Kolumbijka nadal, zgodnie ze sztuką, błaga "Pajacu, Pajacu!", a Canio nagle uwalnia cały gniew drzemiący w jego rozpaczy. Wbrew wszelkim konwencjom teatralnym żąda od kobiety wydania imienia kochanka. Widownia również zaczyna podejrzewać, że coś niezwykłego dzieje się na scenie. Podniecony Canio woła po raz ostatni "Jego imię, jego imię!" i dźga Neddę, która pada na kolana wymawiając imię Silvio. Silvio wbiega z przerażeniem na scenę, a Canio wbija to samo ostrze w jego serce. Tonio obraca się ku widowni i cynicznie ogłasza "Komedia dobiegła końca!".