stat
Impreza już się odbyła

8 listopada - 29 grudnia 2024, g. 11:00

bilety 1-15 zł

9 listopada 2024 - 10 stycznia 2025, g. 18:00

Gdynia,
Wstęp wolny
Dwie refleksje na temat kolekcji Jakuba Pieleszka

Olga Miłogrodzka

Pracownie artystyczne - strefy pracy twórczej - zawsze wzbudzały we mnie zainteresowanie. Ta, w której tworzy Jakub Pieleszek, intryguje w sposób szczególny, a to dzięki podobieństwu, jakie nosi z popularnymi w XV i XVI wieku gabinetami osobliwości. Zalegają w niej bogate kolekcje: pojazdów, zwierząt, znaków i wielu innych cudów. Ich różnorodność, mnogość oraz nieprzeciętnie żywa kolorystyka, składają się na fascynujący Wunderkammer XXI wieku.
Gdy stałam i rozglądałam się w pracowni Jakuba, moje myśli biegły w dwóch kierunkach: jedna zatrzymała się na zjawisku samej pasji kolekcjonowania, niejednokrotnie podkreślanej przez artystę (chociażby w tytule wystawy); druga dotknęła problemu celowości układania, komponowania kolekcji.
Pasja posiadania
Jedną z najistotniejszych, jak sądzę, cech charakteryzujących twórczość gdańskiego artysty jest imitacjonizm. Każdą kolekcję nie tyle buduje, co tworzy samodzielnie od podstaw. Składające się na nie obiekty maluje na blejtramach o kształtach wzorowanych na pierwowzorach odnajdywanych w rzeczywistości. Prosto rzecz ujmując, Jakub kopiuje przedmioty po to, aby następnie połączyć je w większy zbiór. Sądzę, że pasja przejawia się u niego nie tyle w czynnościach takich jak zbieranie, gromadzenie, selekcjonowanie itd., a w czynności czysto artystycznej - reprodukcji wynajdywanych obiektów. Tworzenie przedstawień, jako czynność mimetyczną, odczytuje w tym przypadku właśnie jako chęć wejścia w ich posiadanie. By dookreślić zjawisko sięgnęłabym nawet po ukuty przez Roberta Nelsona termin appropriation, którym wyjaśnił naturę zapożyczeń kulturowych, także na polu sztuki. W rozumieniu amerykańskiego badacza, termin oznacza zawłaszczanie by zastosować do własnych celów, użycia według nowych potrzeb, oceny według nowych kryteriów - innymi słowy obejmowanie nad czymś władzy (w języku łacińskim appropriare znaczy: czynić swoją własnością). Jakub - malując obiekty, przefiltrowując je przez własną wrażliwość: dyktując ich wielkość, sposób wycinania i kształtowania ramy, naciągania płótna (czyli nadawania całości masy, ciała), następnie poprzez sposób kładzenia kreski, "rzeźbienia" detali, wybór kolorów i gęstości farb, techniki ich utrwalania, wreszcie samego eksponowania - staje się nie tylko kreatorem, a prawowitym posiadaczem kolekcjonowanych obiektów.
Komponowanie kolekcji
Warto zauważyć, że w procesie brania obiektów w posiadanie, dzieje się z nimi coś specyficznego: zostają ujednolicone, przybierają formę barwnych, prostych, wyrazistych znaków ikonicznych. Niewątpliwie sposób, w jaki Jakub zawłaszcza poszczególne elementy kolekcji, pokierował moje myśli dalej. Jakie są cele i konsekwencja zestawiania reprodukcji w większe zbiory, układania jednej obok drugiej? Czy jest to tworzenie sensownych całości, budowanie mikrokosmosów, rekonstruowanie praw, porządków, znaczeń trudnych do rozpoznania i uporządkowania w bogatym i wielowątkowym świecie, czy ich ponowna, osobista interpretacja - jak to bywa w przypadku większości kolekcjonerów? Mam wrażenie, że nie. Wręcz przeciwnie. Tworząc kolekcje, Jakub pozbawia budujące je elementy konkretnych znaczeń, co dobrze widoczne jest na przykładzie dwóch prac - kolekcji czaszek i motyki, które artysta wybrał do prezentacji na wystawie w Nadbałtyckim Centrum Kultury. Jest między nimi jedna, podstawowa różnica. Motyle malował wzorując się na autentycznym wyglądzie owadów, pracując w oparciu o zdjęcia, a także dokładne, encyklopedyczne rysunki stworzeń. Z czaszkami było zgoła inaczej. Poszczególne "okazy" wzorował na przedstawieniach już wcześniej "zawłaszczonych", wynajdywanych w dziełach sztuki, na znakach ostrzegawczych, a także w sferze popkultury: na metkach, tapetach telefonów komórkowych, grach itp. Komponując kolekcje Jakub wyciągnął składające się na nie obiekty z oryginalnych kontekstów: naturalnego, przyrodniczego w przypadku motyli i kontekstu kulturowego w przypadku czaszek; układając je w zbiór przeniósł w stan zawieszenia, próżni znaczeniowej. Ani motyl, ani czaszka nie są tu wytworem ani natury, ani kultury. Ich wymowa zostaje zneutralizowana na skutek ujednolicenia i zunifikowania, nagromadzenia. Zauważmy, że konwencjonalna symbolika, znaczenia przypisywane czaszkom i motylom są od wieków zgoła różne, jeżeli nie przeciwstawne. Motyl konotuje piękno, odrodzenie, radość; czaszka - śmierć, marność i ubóstwo. Patrząc na kolekcje Jakuba, różnica ta w pierwszej chwili jest niedostrzegalna. Zapominamy o niej, zostając pod wrażeniem wyrazistych, barwnych ikon. Dopiero w momencie, w którym próbujemy je odczytać, zinterpretować, kiedy odwołujemy się w tym celu do wiedzy, pamięci kulturowej, odczuwamy wyraźny zgrzyt, identyfikujemy dzielącą je przepaść semantyczną. W ramach kolekcji poszczególne przedstawienia czaszek i motyli przybierają formę znaków pozbawionych kodu, który w normalnych warunkach, poza zbiorem, pozwoliłby na ich odczytanie, szybkie zidentyfikowanie.
Widz stojący naprzeciw prac Jakuba ma dwa wyjścia: odwrócić się, albo własnym wysiłkiem, na podyktowanych przez siebie warunkach, wkomponować je w kolekcję obrazów przechowywanych w pamięci. Jakub często do tego zachęca, także każdego, kto wszedł w posiadanie niniejszego folderu. Czy warto? Kiedyś usłyszałam: "Przeciętni kolekcjonują obrazy tylko znanych twórców, nieprzeciętni mają więcej wyobraźni".