stat
Impreza już się odbyła
mar 8

sobota, g. 18:00

Gdańsk,
bilety 120 - 130 zł
Kup bilet
Riverside to sposób na dźwiękową ekspozycję obrazów, snów, fantazji i marzeń. To pomysł na uzewnętrznienie emocji, na ucieczkę od szarości i przekoloryzowanej nienaturalności dnia powszedniego. To muzyka inspirowana czasem, miejscem, myślą i słowem, wytworem wyobraźni własnej i innych ludzi. To radość i smutek, szept i krzyk.

koncerty w Trójmieście


Zanim doszło do spotkania w jednym miejscu i w jednym czasie Piotr Grudziński (Grudzień) eksperymentował jako gitarzysta w metalowym "Unnamed", Mariusz Duda jako wokalista, basista i klawiszowiec tworzył progresywne dźwięki w węgorzewskim "Xanadu", Piotr Kozieradzki (Mittloff) grał na perkusji w deathmetalowych Hate i Domain, a Jacek Melnicki, występując w roli realizatora dźwięku we własnym studiu nagraniowym, udzielał się gościnnie jako klawiszowiec na płytach promowanych przez siebie
wykonawców.

Piotr Grudziński: Pomysł założenia zespołu zrodził się właściwie przypadkiem. Jechałem z Mittloffem jego samochodem, Mit włączył kasetę i nieoczekiwanie usłyszałem Marillion. Okazało się, że pomimo tego, iż grał wówczas w zespole deathmetalowym, jest wielkim fanem rocka progresywnego, a jako że i mnie ten rodzaj muzyki bardzo interesował, padła luźna propozycja, że może kiedyś uda nam się pograć coś w podobnych klimatach. Po roku zaczęliśmy rozmawiać o tym pomyśle coraz częściej.

Studio Melnickiego okazało się dobrym miejscem na to, żeby zacząć luźny, dodatkowy i niezobowiązujący muzyczny projekt, o którym Grudzień i Mittloff rozmawiali już od pewnego czasu. Na propozycję wspólnego grania przystał Jacek, brakowało jeszcze basisty.


Mariusz Duda: Pewnego dnia przyniosłem Jackowi płytę z nagraniami mojego poprzedniego zespołu z prośbą o jej "odszumienie". Trzymał ją około roku i nie "odszumił" (śmiech). Ale chyba jej słuchał, bo dokładnie po roku zaproponował, abym pojawił się na próbie nowego zespołu, który ma zamiar grać podobne klimaty. Pomyślałem - kurcze, ktoś chce tutaj grać rock progresywny? Dlaczego nie? :-)
Jesienią 2001 spotkali się pierwszy raz na próbie. Zaiskrzyło.

Założyliśmy, że odejdziemy od pewnych utartych schematów. Że zostawimy w spokoju inspirację zespołami, którymi zachłystuje się każdy, kto próbuje grać rock "progresywny", pomimo upływu czasu i zmiany trendów w muzyce. Że będziemy po prostu bawili się melodią i rytmem w sposób, który będzie satysfakcjonował każdego z nas.


Powstawały pierwsze kompozycje. Utwory początkowo instrumentalne, później kiedy Mariusz w ramach eksperymentu zaczął podśpiewywać w dziwnym języku, co ku jego zdziwieniu spotkało się z akceptacją kolegów, również instrumentalno - wokalne. Zespół zyskał więc przy okazji wokalistę. W międzyczasie ktoś rzucił nazwę Riverside. Zostało.

Zaczęli coraz częściej spotykać się na próbach. To, co do tej pory miało być niezobowiązującym projektem, wzięło górę nad macierzystymi zespołami poszczególnych członków Riverside. W październiku 2002 zespół przedstawił materiał na dwóch koncertach w Otwocku i warszawskiej "Przestrzeni Graffenberga".

W marcu 2003 ukazało się pierwsze demo zatytułowane po prostu "Riverside".

Piotr Grudziński: Wydanie demo to był według mnie niezbędny krok w kierunku zapoznania i zainteresowania ludzi muzyką Riverside. Zrobiliśmy 300 kopii, z czego kilkadziesiąt rozesłaliśmy do stacji radiowych, wytwórni fonograficznych w kraju i za granicą, a 200 sztuk rozdaliśmy jako prezent do biletu na koncert w klubie Kopalnia. To był strzał w dziesiątkę: płyt "pozbyliśmy" się w ciągu kilku dni, zaczęły krążyć przegrywane CD-R, rozbudziliśmy apetyty słuchaczy na pełnowymiarowy album.

Ten promocyjny koncert z 15 marca 2003 był pierwszym, który przyniósł komplet widzów, czym przerósł najśmielsze oczekiwania muzyków.

Piotr Kozieradzki: Osobiście trochę obawiałem się czy publiczność dopisze. Okazało się zupełnie inaczej. Pojawiło się tyle osób, że zabrakło biletów, płyt, numerków w szatni i wszystkiego w barze. Bardzo mile wspominamy ten koncert.
Niestety, na następny koncert trzeba było czekać rok...


Mariusz Duda: Płyta będzie nosiła tytuł "Out of Myself". Będzie zawierała materiał z demo, ale pojawią się również nowe, spokojniejsze utwory. Pojawi się jeszcze jeden instrumentalny "sen na jawie". Teksty wydają się być spójne. Będzie to historia człowieka, który po załamaniu nerwowym ponownie próbuje odnaleźć się w społeczeństwie, "kolejny raz wstępuje do tej samej rzeki", wierzy, że tym razem będzie lepiej. A w chwili, gdy kolejny raz mu się nie udaje - tym razem nie poddaje się. Pierwszy utwór na płycie "The Same River" jest takim "puszczeniem oka" do słuchacza. Wiemy, że gramy coś, co już było. Mamy jednak nadzieję, że robimy to po swojemu i prędzej czy później wypracujemy swój styl a nasza muzyka nie będzie zbyt prosta do zaszufladkowania. W ostatnim utworze na płycie - "OK" - pojawią się słowa: "There's sadness in my mind - OK." Wydaje mi się, że to dobre podsumowanie płyty. To takie pogodzenie się z tym, co jest. Co z tego, że jesteś przez większą część dnia smutny, zamknięty w sobie, ubierasz się na czarno czy jakkolwiek inaczej. Jesteś, jaki jesteś i to jest OK. Dla nas "OK" jest to, co gramy i mam nadzieję, że na płycie "Out of Myself" się nie skończy...

Zainteresowanie słuchaczy, ciepłe słowa w audycjach radiowych, przychylne recenzje w prasie, listy i maile z podziękowaniami - nie pozostało już nic innego jak tylko ukończyć debiutancki album. Niestety coraz wyraźniej kontrastowało ze sobą zaangażowanie i podejście do muzyki i zespołu Mariusza, Grudnia i Mittloffa z jednej strony a zainteresowanego głównie własnymi sprawami "studyjnymi" Jacka. Atmosfera stawała się nie do zniesienia.
Ostatnie miesiące roku 2003 okazały się jednak miesiącami rewolucyjnymi dla Riverside. Zespół rozstał się z Jackiem Melnickim pozostawiając w tyle dotychczasowy sposób pracy. W składzie trzyosobowym ukończył miksowanie debiutanckiego "Out of Myself", aby tuż przed Świętami doprowadzić do jego wydania.

Na miesiąc przed ukazaniem się płyty na rynku, do zespołu dołączył nowy klawiszowiec Michał Łapaj. Spotykając się, już tym razem we własnej sali prób, Riverside - w odmienionym, odświeżonym składzie - rozpoczął przygotowania do mających niedługo nadejść ponownych występów na żywo.

Pierwsze od momentu wydania "Out Of Myself" występy na żywo odbyły się 6 i 7 marca 2004 w zaprzyjaźnionym warszawskim klubie "Progresja" oraz 27 marca we wrocławskim klubie "Kolor", gdzie, ku zaskoczeniu wszystkich, na koncert "nieznanego" zespołu przybyło prawie 600 osób. W maju (1-15 maja 2004) ruszyła pierwsza trasa koncertowa Riverside -"Progressive Tour" obejmująca 12 miast. Riversajdzi wraz z dwoma zespołami, Anamor i Intricate Division, dotarli m.in. do Krakowa, Wrocławia, Bydgoszczy, Konina i Łodzi. 11 czerwca 2004 Riverside pojawił się na pierwszym w karierze zespołu plenerowym koncercie podczas "Ryockowiska" w Goleniowie (niedaleko Szczecina), a 12 czerwca 2004 wystąpił jako support brytyjskiego zespołu Anathema w klubie "Kuźnia" w Bydgoszczy.
W międzyczasie Riverside zaczął gościć w audycjach radiowych w kraju i za granicą. Okazało się, że nie tylko tych prezentowanych w późnych godzinach wieczornych i nocnych. "Loose Heart" zagościło na liście przebojów radiowej Trójki zaś utwór "Out Of Myself" dotarł m.in. do pierwszego miejsca warszawskiego Radia 94 oraz Rockowej Listy Przebojów radiowej Jedynki. Ciekawostką był również fakt, że jeszcze przed premierą światową, płyta "Out Of Myself" uznana została przez brazylijski zin internetowy "Progressive Rock & Progressive Metal" płytą miesiąca lipca 2004.

4 września 2004 odbył się kolejny plenerowy koncert. Tym razem podczas festiwalu "Alternatywne Granie" w Amfiteatrze Miejskim w Zgorzelcu. 11 września 2004 zespół wystąpił przed publicznością warszawskiego festiwalu "Rock Against Terrorism", a dzień później razem z niemiecką grupą Sylvan na koncercie w Poznaniu.

21 września 2004 "Out Of Myself" doczekało się swojego światowego wydania nakładem amerykańskiego wydawnictwa Laser's Edge, w zmienionej szacie graficznej autorstwa Travisa Smitha (znanego z okładek m.in. Opeth, Anathema). W związku z tym, 3 października Riversajdzi pokazali się na swoim pierwszym zagranicznym koncercie podczas festiwalu Progpower 2004 w miejscowości Baarlo w Holandii. Riverside wystąpił u boku takich gwiazd jak Devin Townsend i The Gathering i został okrzyknięty największą niespodzianką festiwalu. Jeszcze w trakcie występu sprzedały się w sklepie wszystkie płyty i koszulki zespołu.

Po powrocie z Holandii zespół wyruszył w drugą część trasy Progressive Tour (07-17 październik 2005) obejmującej 10 miast. Tym razem zespół pojawił się m.in. w Białymstoku, Olsztynie, Gdyni, Poznaniu i Katowicach. Zawędrował nawet 250 metrów pod ziemię aby zagrać w kopalni soli w miejscowości Bochnia.
Ukoronowaniem roku 2004 było bardzo dobre przyjęcie "Out Of Myself" we wszelkich notowaniach i podsumowaniach roku 2004 w mediach, zarówno w kraju jak i za granicą. Zespół zyskał sobie m.in. tytuły debiutanta roku (miesięcznik Metal Hammer) oraz nadziei roku (belgijska witryna Prog-Nose).
Rok 2005 to na dobry początek premiera minialbumu "Voices In My Head" oraz pierwsza w historii zespołu europejska trasa koncertowa.


Przed koncertem zapraszamy na spotkanie z zespołem o godzinie 17:00 w salonie multimedialnym KOLPORTER Al. Grunwaldzka 82 .