Najwięcej artystycznej energii znajduję na stykach, w wąskich zakamarkach - pomiędzy życiem a śmiercią, pomiędzy osobą a zwierzęciem, pomiędzy ideałem a upodleniem. Próbuję określić i uchwycić te zwarcia, które stale się wymykają. Moje malarstwo jest wyrazem fascynacji tym konfliktem, a także - może przede wszystkim - fascynacji samym malarstwem. Chcę, żeby działało na widza bezpośrednio i głęboko, wciągając go do środka.Roman Gajewski o twórczości Magdy Stępnickiej, studentki V roku Wydziału Malarstwa ASP w Gdańsku
Mięśnie, ścięgna, sadło. Mięso ─ czysta pornografia odartych ze skóry zwierzęcych tusz. Nie jest to obraz mięs z supermarketowych reklam pobudzających apetyt, obraz wspólnoty mięsożerców, który wyraża się upragnionym sznyclem. Artystka sięga do pokładów najzwyklejszej zwykłości, gdzie jest ani miło, ani kolorowo, ani pachnąco. Jest pospolicie i niepięknie. To realizm pozbawiony złudzeń.
Smak i niesmak... Czy chodzi o wstydliwą stronę naszego niepohamowanego konsumpcjonizmu ? Czy to alarm w sprawie zagubionej wrażliwości? Zło fizyczne, śmierć, cierpienie, rozkład znajdują uzasadnienie w strukturze wszechświata, jednak istnienia zła moralnego nie sposób uzasadnić prawami fizyki.
A może inaczej, może wzorem holenderskich mistrzów sięgających po materię, w której istnienie łączy się z nieistnieniem, wchodzi młoda artystka w symboliczny, niekończący się dyskurs o kruchości życia i przemijaniu? Dyskurs wyrastający ponad dylemat: szlachtować czy nieszlachtować?
Trudno orzec, czy mamy do czynienia z martwą naturą czy figuracją. Niepokojąca bowiem bywa tu nieoczywistość kształtów, wskutek czego tracimy pewność, czy rzeczywiście chodzi o ciała zwierząt...
Tym podobne pytania i tropy można mnożyć, bo Magda Stępnicka konsekwentnie unika prostych wykładni i publicystyki. Pole interpretacji jest otwarte. Trudno jednak uciec od wrażenia, że dotyka się tutaj rzeczy ważnych. I że najważniejsze jest to, czego nie widać.