Aktualnie brak w repertuarze trójmiejskich teatrów

Mewa

kasy:
58 660-59-46
wystawia:
Teatr Miejski
8.0
8 ocen
Oceniasz 5/10
Spektakl w ramach przedstawień na Scenie Letniej Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza na plaży w Gdyni Orłowie.
"Mewa" Antoniego Czechowa, przekład: Natalia Gałczyńska, reżyseria: Julia Wernio, scenografia: Elżbieta Wernio. Premiera 6 lipca 2001 na Scenie Letniej Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza w Gdyni Orłowie.

Reżyser Julia Wernio postawiła za to na nastrój - całość przesycona jest nudą, smutkiem, poczuciem osamotnienia. Potęguje go muzyka użyta w spektaklu. Piękny, nostalgiczny motyw z filmu "Spragnieni miłości" Wonga Kar-Waia (którego tematem jest również niespełnienie w miłości) powraca natrętnie w kolejnych scenach. Niepotrzebnie jednak Wernio kazała kobietom wirować solo w tańcu - i bez tego wiemy, że trawi je samotność i nieszczęśliwa miłość.
Wrzuceni w bezkres nadmorskiego krajobrazu bohaterowie Czechowa są skazani wyłącznie na siebie samych. Ich samotność zyskuje w otwartej przestrzeni niemal kosmiczny wymiar. Kiedy widzimy ich błąkających się bezładnie po scenie i wzdychających za życiem gdzieś daleko stąd, podczas gdy za ich plecami giną na horyzoncie statki, a ponad głowami szybują mewy - wiemy, że tak naprawdę nie mają dokąd uciec. Nie są zamknięci wśród dusznych ścian, nic ich nie trzyma. Więzienie noszą w sobie. I o tym jest gdyńska "Mewa". Nie uciekną przed własnymi demonami, nawet jeśli odejdą, jak robi to Nina Zarieczna. Pokazuje to symbolicznie już pierwsza scena spektaklu - wszyscy bohaterowie "Mewy" wchodzą na scenę znikąd, idąc brzegiem morza.

    Recenzja Gazety Morskiej:

Oglądając piątkową premierę można było wręcz odnieść wrażenie, że gdyńskim artystom sprzyja ktoś bardzo, bardzo wysoko postawiony, bo naturalna scenografia zagrała fantastycznie. Nawet w momencie, kiedy padła kwestia o nadciągającej burzy, w kierunku Kaszub zbliżała się ulewa. I właśnie owa przestrzeń (z czystą, lekką scenografią), w którą zostali wrzuceni bohaterowie gdyńskiego Czechowa, jest najmocniejszym elementem gdyńskiego Czechowa.


Elżbieta Wernio zrealizowała scenografię zgodnie z zaleceniami zawartymi w dramacie Czechowa. Kurtyna, kulisy, potem pusta przestrzeń - tak to właśnie wygląda w Orłowie. Idąc za didaskaliami Wernio sprawiła nawet, że na orłowskiej plaży wyrosły po bokach sceny zarośla - przedsięwzięcie ze wszech miar ambitne, choć trzeba przyznać, że po ostrych upałach brzózki przeszczepione nad morze wyglądały mało apetycznie. Za to białe kulisy z unoszonymi przez wiatr kurtynami (plus równie białe meble z wikliny) prezentowały się niezwykle atrakcyjnie na tle ciemniejącego morza.