Rektor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku prof. Ludmiła Ostrogórska
Dziekan Wydziału Malarstwa dr hab. Krzysztof Polkowski
zapraszają na:
Wystawę retrospektywną prof. Mieczysława Olszewskiego "MIETO"Duża Aula Wielkiej Zbrojowni
Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku
ul. Targ Węglowy 6 (wejście od ul. Tkackiej)
Mieczysław Konrad Olszewski / MietoArtysta malarz, profesor (sztuki plastyczne), urodzony 6 sierpnia 1945 w Ostrołęce.
Studia: Wydział Malarstwa PWSSP w Gdańsku (1963-1969), w pracowniach profesora Kazimierza Śramkiewicza (rysunek) oraz profesora Stanisława Teisseyre'a i profesora Jacka Żuławskiego (malarstwo). W latach 1971-74 asystent, 1974-79 st. asystent, 1979-86 adiunkt, 1986-93 docent, 1993-96 profesor nadzwyczajny, w 1996 roku uzyskał tytuł profesora zwyczajnego; od 1989 kierownik katedry malarstwa, 2003 — ekspert akredytacyjnej komisji szkół artystycznych, 2005 — ekspert ministra edukacji i sportu dla kierunku "malarstwo". Od roku 1996 prowadzi dyplomową pracownię malarstwa.
Uprawia malarstwo sztalugowe i monumentalne, ilustrację książkową, rysunek prasowy, rzeźbę z przedmiotów gotowych.
Malarstwo sztalugowe: od 1969 roku cykl kilkuset obrazów Akt.
Malarstwo monumentalne: kilkadziesiąt realizacji — freski, sgrafitta, murale, mozaiki (m.in. Dworzec Morski w Gdyni, Polmozbyt w Gdańsku, kawiarnia "Kamena" w Gdańsku, restauracje "Podmiejska", "Myśliwska" i "Delfin" w Gdyni. Rysunek prasowy—od 1970 roku współpraca redakcyjna ze "Szpilkami", "Kameną", "Kulturą i ty", "Pardonem", od 2001 — z "Głosem Wybrzeża".
Ilustracje książkowe — kilkaset ilustracji w książkach: Dzika mrówka, Wronie oko, Leśny goniec, Fort nad Athabaską, Przygody dzielnego marynarza, Nieprzyjemne prawdy, Moda na nostalgię, Trwać poza rajem.
Projekty gobelinów dla Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy (1978-1985): projekty i nadzór autorski trzech gobelinów: Ad matrem (400 x 250 cm) oraz Ad martem (200 x 125 cm), na prywatne zamówienie Mikołaja Góreckiego, Marz Nostrum (350 x 250 cm), Lapidarium (300 x 150 cm).
Ponadto projekty plakatów i innych druków ulotnych oraz scenografii. Prace w kolekcjach prywatnych w kraju i zagranicą — w Muzeum Narodowym w Gdańsku, Muzeum Narodowym w Szczecinie, Muzeum Okręgowym w Toruniu, Muzeum Kartofla w Monachium, Muzeum Karykatury w Warszawie, a także w Gabrowie, Amsterdamie, Skopje.
Moje zawodowe życie ma już lat pięćdziesiąt. Pod ścianą pracowni stoi, zalega(?) około siedemdziesięciu obrazów. Oznacza to, że bez mała tysiąc pozostałych, co nie zalega - wisi gdzieś na świecie i wkrótce będzie to jedyny dowód mojego istnienia.
Mieto Olszewski
Mieto, Eros i Patos Anna Królikiewicz(fragmenty wstępu do katalogu monograficznego Mieta Olszewskiego)
(...)To, jak mówi i pisze Mieto, zostawia we mnie, słuchającej, rodzaj ciepłej sytości słowem, spokoju, że są jeszcze ludzie czytający literaturę piękną, co daje się poczuć w wybuchającej składni, okrągłej, jagodowej słodyczy anegdot, w popisach autoironii. Są tacy, którzy jego pisanie mogą uznać za konglomerat aforyzmów i sztuczek stylistycznych, można się z Mietem nie zgadzać, można Mieta nie cierpieć, ale nie da się go ominąć bez ukłucia, jak drzazgi za paznokciem. Pisząc o nim piszę o sobie, i przez siebie, bo i Mieto pisząc o innych zawsze pisze o sobie i przyjęłam to tu za słuszne. Pozwalam przeniknąć przez swoją membranę poczucia żenady własnym wątłym wspomnieniom, które nie są wagi dokumentu, są ledwo przejrzyste i cienkie, jak atmosfera, mają konsystencję wrażeń. Debiutuję w roli redaktor naukowej tego wydawnictwa, ale "naukawość" pisania o sztuce zostawię tęższym umysłom, niż mój, a bohater nasz tego wręcz nie lubi. Piszę i myślę o tym, jak można redagować naukowo album monograficzny malarza, którego ulubionym tematem jest kobiecy akt, a precyzyjniej: pewien jego fragment. Po udanej i długiej na ten temat konferencji z artystą, obdarowana na odchodnym słoikiem czarnego ostrego sosu z termitów z wenezuelskiej dżungli, próbuję domyć zęby z czerwonego wina i podołać uporządkowaniu bujnej biografii i dokumentacji puchnącej od wystaw i realizacji.
To, jak maluje Mieto, to ciężka lepkość pigmentów adekwatna do powolnego schnięcia leniwych póz modelek: widać tam nie tylko pasaże pędzli macających ciała, ale i szarą ospę rozlewanej i warzącej się olejnej. Grube impasto samo kładzie się na płótno i wolno tężeje rozkładając tłuste uda tak, jak każe autor. Siedzę w Amsterdamie w kuchni Rembrandta i ucząc się robić kilka żółtych farb, jakie ucierali tu jego uczniowie na pesto: z rokitnika, rezedy, oliwy, wina1, myślę o tamtych "świńskich żółciach" z usłyszanej korekty i o "świńskich" obrazach Mieta. Żadnych tu vermeerowskich świateł, żadnych ukrytych w półmroku schultzowskich aluzji i krygowania się: tematy okołoginekologiczne cieszą malarza i wobec tego malarz maluje akty, opuszczone majtki, gorsety, buty i perły. Perły są na dziewczynach w innym miejscu, niż na Dziewczynie z perłą, bo dziewczyny Mieta dziwnie nie mają portretu i głowy do biżuterii nie mają. (...)
dr hab. Anna Królikiewicz