stat
Impreza już się odbyła
PATRONAT

Mount Sims & Randy Twigg Opinie (2)

6 - 29 listopada 2024, g. 18:00

Gdańsk,
Wstęp wolny
MOUNT SIMS (Gigolo Rec / U.S.A) & RANDY TWIGG ( Canada )
support - Skinny Patrini
djs : Muchacho , Skinny , Patrini , Milo
2 koncerty electro & dje


Mount Sims
Transgrasja, tabu, archetypiczne zachowania, mistyka i sexualna perwersja. Matthew Sims (Los Angeles. USA) jest tajemniczym guru bezwzględu czy zajmuje sie dj czy obsluguje maszyny. Rytualny ton imprezom na których sie pojawia, nadaje jego głos i aura , które wytwarza jego demoniczny wygląd i zachowanie. Twierdzi, że zarówno dźwięki i obrazy muszą bezwzględnie być skorelowane. Wyobrażmy sobie polączenie Siouxie and the Banshees, Human Leage, Nico i Andy Warhola. Taki jest Mount Sims.

Od czasu wydania albumu "Ultra Sex", Mount Sims jest ulubionym wykonawcą DJ Hella z jego własnej wytwórni. Nic dziwnego - debiutancki krążek amerykańskiego producenta aż tryskał zwierzęcą energią i perwersyjną przebojowością.

Także najnowszy album Simsa nie zawodzi pokładanych w nim nadziei. Utwory z "Wild Light" są bardziej różnorodne i ciekawiej zaaranżowane niż te, które wypełniały "Ultra Sex". Właściwie każda kompozycja jest osobną układanką, na którą składa się kilka odrębnych elementów. "No Yellow Lines" to hiciarski electro pop z nowofalową melodyką, podawaną przez oldskulowo brzmiący syntezator i emocjonalny wokal, osadzoną na klasycznie podłamanym bicie. W "Wild Light" rwany loop spotyka się z niewinnie pląsającym motywem fortepianowym. "Ashes" łączy monumentalne i mroczne dźwięki syntezatora z garażowym solem na gitarze i damsko-męskim duetem Simsa z Gemmy Massot. W "The Red Line" i "Morning Birds Scream" wczesno-hiphopowe bity stanowią podkład rytmiczny do gotycko zawodzących klawiszy i zimnofalowego basu. "Does She Dance?" to perwersyjny walczyk o przesterowanym brzmieniu i płaczliwie rozedrganej melodyce. W "Headless" punkowa nawalanka, podkreślona arogancką wokalizą, zostaje ugrzeczniona noworomantycznymi pasażami klawiszy. "Lights On" opiera się na wybijanym na żywej perkusji bicie na 4/4, stanowiącym podstawę dla nowofalowego basu i chwytającej za serce sentymentalnej melodii. W "Ergent No Ergent", wywiedzione z lat 60. gitarowe pochody, opierają się na mechanicznym podkładzie rytmicznym. Wystarczy? Co ciekawe - to zagęszczenie brzmień wcale nie odbiera przebojowości poszczególnym utworom, a wręcz przeciwnie - podkreśla ją i uszlachetnia.

Sims sięga do skarbnicy pomysłów muzycznych z lat 80 z podziwu godnym bezwstydem. W "No Yellow Lines" słychać echa twórczości Johna Foxxa, w "Resteless" i "Headless" - The Human League, w "Ashes" - Tubeway Army, w "Does She Dance?" - The Stranglers, w "Ergent No Ergent" - The Wall Of Voodoo, a w "9 Voltz" - Ultravox. Odgadywanie tych zapożyczeń to wspaniała zabawa dla słuchacza pamiętającego oryginalne nagrania sprzed dwóch dekad. Bo Sims wcale nie udaje, że odkrywa Amerykę - wykorzystuje pomysły innych, ale w sposób twórczy, nadając im własne piętno.

Tym razem jego nagrania nie są tak zadziorne, jak poprzednio. Więcej w nich melancholii i romantyzmu - szczególnie w warstwach wokalnych. Do nagrania płyty zainspirowały bowiem amerykańskiego producenta samochodowe wędrówki po zaspanej metropolii - między 5 a 8 rano - kiedy to wszystko, zdaniem artysty, prześwietlone jest niesamowitym, "dzikim światłem".


Wstęp:
do godz.24 - z kartą klubu - 10 zł
z ulotką/kobiety - 15
normalny - 20

Po 24 - 15/20/25 zł