Aktualnie brak w repertuarze trójmiejskich teatrów

Pamiętniki z dekady bezdomności (18 opinii)

kasy:
58 301-13-28
6.8
5 ocen
Oceniasz 5/10
Anna Łojewska
„Pamiętniki z dekady bezdomności”

adaptacja: Paweł Demirski

scenariusz i reżyseria: Romuald Wicza-Pokojski
scenografia: Maciej Chojnacki
kierownik produkcji: Joanna Brühl

Występują:
Tomira Kowalik
oraz
Tomasz Otto, Adam Cenian, Sławomir Rychliński, Rafał Rankan


„Nazywam się Anna Łojewska, mam 42 lata. Mam absolutorium z kulturoznawstwa po Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecnie studiuję politologię i prowadzę własną firmę fundraisingową. Znam angielski, litewski, rosyjski, biernie francuski, trochę niemiecki. Nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków. Jestem bezdomna...”
[Anna Łojewska, autorka autobiograficznej powieści „Pamiętnik z dekady bezdomności”]

„Mam 48 lat. 30 lat temu z wyróżnieniem zdałem maturę Poszedłem na studia. Ukończyłem wydział fizyki ze specjalizacją pedagogiczną. Prowadziłem własną działalność gospodarczą, pracowałem w Banku Gdańskim. Na fali zwolnień grupowych straciłem zatrudnienie. Przyparty do muru imałem się rozmaitych zajęć – pracowałem na budowie, jako ochroniarz, w stajni jako masztalerz... Od ponad 5 lat pozostaję bezdomny. W schronisku mieszkam od 8 miesięcy. Mam cztery dorosłe córki.”
[Tomasz Otto, występuje w spektaklu Teatru Wybrzeże „Pamiętnik z dekady bezdomności”]


Jak funkcjonuje polski system pomocy społecznej? Czy państwo tworzy mechanizmy wychodzenia z bezdomności czy jego ingerencja kończy się na doraźnej pomocy w postaci zapewnienia dachu nad głową i posiłku? Czy system oparty na schroniskach i noclegowniach jest właściwy? Na ile realne są szanse „mieszkańca schroniska” na wyjście z bezdomności? Jakie patologie generuje system opieki socjalnej w naszym państwie? – kwestie te zainteresowały twórców związanych z Teatrem Wybrzeże. – Mamy zamiar opowiedzieć nie tyle o przyczynach wpadania w bezdomność, ile o trudnościach w wychodzeniu z niej. Chcemy także odkłamać stereotypowe wyobrażenie bezdomnego, jak również nawyki myślenia i mówienia o zjawisku bezdomności. Chcemy uświadomić widzom, jak bardzo ten problem nas dotyczy. To jest stan permanentnego zagrożenia, bezdomność czyha na każdego z nas i może nas dopaść zupełnie znienacka. Tak przecież było w przypadku bohaterów naszej sztuki. Bezdomność to stan, a nie sytuacja – wyjaśnia Romulad Wicza-Pokojski, reżyser spektaklu „Pamiętnik z dekady bezdomności”. Spektaklu o bezdomności z bezdomnymi.

W przedstawieniu, obok Tomiry Kowalik, aktorki Teatru Wybrzeże zagrają (samych siebie!) bezdomni z Trójmiejskih ośrodków pomocy społecznej. Przedstawienie – zgodnie z formułą teatru dokumentalnego – będzie prezentowane w noclegowni schroniska im. Św. Brata Alberta w Gdańsku.

- Nie jest naszą intencją uprawianie jakiejkolwiek psychodramy czy terapii. Przestrzeń, w której będziemy wystawiać „Pamiętnik...”, tak jak pomysł zaangażowania do spektaklu bezdomnych, ma jasno określony cel. Nie chcemy opowiadać o bezdomnych, lecz wprowadzić widzów w ich realia, w przestrzeń noclegowni. Nie chcemy pokazywać bezdomności, ale w niej przez chwilę pobyć. Współodczuwać, współdoświadczać. Tworzymy teatr w konkretnej rzeczywistości, a nie silmy się na rzeczywistość w teatrze. Myślę, że na tym polega istota teatru dokumentalnego, realizowanego w Gdańsku pod hasłem STM – mówi reżyser.

Dramaturg Paweł Demirski na potrzeby spektaklu dokonał adaptacji wspomnień Anny Łojewskiej. W autobiograficznej książce autorka opisała 10 lat spędzonych w bezdomności. Kiedy „Wysokie Obcasy” opublikowały fragmenty jej pamiętnika, o autorce nagle zrobiło się głośno. Książka została odebrana jako oskarżenie wymierzone w fundację „Barka”, pod której „skrzydłami” Anna Łojewska przebywała przez całą dekadę. Ujawniła kulisy działalności fundacji. Opisała mechanizmy, które doprowadzają do tego, że pod przykrywą działalności charytatywnej mogą powstawać getta, obozy pracy darmowej czy stowarzyszenia stylem działania przypominające sektę. Postawiła tezę, że część instytucji dobroczynnych, działających pozornie na rzecz bezdomnych, zamiast z bezdomności wyprowadzać, utwierdza w niej „podopiecznych” i wikła w system rozmaitych zależności. A „opiekuńcze państwo” nie przeciwdziała tego typu patologiom.

Czy tak jest w istocie?

Liczby są bezlitosne

1.granica ubóstwa określona statutowo to 316 zł. 28 gr. miesięcznego dochodu. Jaki procent Polaków zarabia poniżej tej granicy?

2.bezdomny dostaje 461 zł. zasiłku socjalnego miesięcznie (jeśli jego dodatkowy dochód przekroczy tę sumę choćby o złotówkę, zobowiązany jest 70% tej sumy zostawić w schronisku na pokrycie kosztów utrzymania). Czy wobec tego „opłaca się” mu podejmować pracę? Czy suma 461 zł. (bez konieczności ponoszenia kosztów utrzymania) tak bardzo odbiega od sumy, która pozostaje przeciętnie zarabiającemu Polakowi po zapłaceniu wszystkich rachunków?

3.Ośrodki dla bezdomnych dostają dofinansowanie na każdego bezdomnego, którego biorą pod opiekę. Tymczasem skuteczna pomoc w wyjściu z bezdomności nie jest w żaden sposób premiowana. Czy system motywacyjny, wspierający bezdomnych w powrocie do „normalności” działa właściwie?

4.Organizacje pozarządowe otrzymują ok. 700 zł. na utrzymanie jednej osoby bezdomnej. Równocześnie zasiłek celowy dla 5-osobowej rodziny wynosi 50zł.


5.Okres 7 lat bezdomności uznawany jest za moment graniczny, po przekroczeniu którego statystycznie niewielu bezdomnych wraca do „normalności”. Uznaje się, że powyżej 7 lat bezdomności, szanse na wyjście z niej maleją znacząco. W jakim stopniu zatem bezdomność to rodzaj choroby, która w pewnym stadium zaawansowania staje się nieuleczalna?


FRAGMENTY:

Kiedy mówisz komuś że jesteś bezdomny.
Nagle ich ręce przygarniają swoje torebki, swoje portfele, swoje zakupy. I zaczynają milczeć i się przyglądać. Jakby nagle nie wiedzieli jak mają ze mną mówić. Nagle nie mówią o sobie o czym można mówić z bezdomnym - o czym można właściwie mówić z bezdomnym - więc żeby nie powiedzieć nic głupiego - tak to sobie można tłumaczyć - urywają rozmowę i omijają cię na ulicy albo uciekają w krzaki - nie ma się co śmiać to prawdziwa historia - profesor uniwersytetu uciekał przede mną w krzaki jak za potrzebą.
Ale raczej potrzebą nierozmawiania ze mną.
(...)

Im dłużej jestem w barce zwiększa się mój dystans do świata
nie wiem co się na tym świecie dziej
ale wiem że coraz bardziej się od niego różnię
staję się coraz bardziej bezdomna
apatyczna
nieumiejętna
wyobcowana
i osłabiona
(...)

Kończę różne kursy
pracuję na rzecz fundacji
fundacji na rzecz kolejnych bezdomnych
którzy przychodzą do Barki
żeby być bezdomnymi
(...)

w tych domach ludzie tworzą alternatywny świat
bezdomny matrix
o którym można się dowiedzieć dopiero kiedy cię wyrzucą na bruk
gdyby dać naszemu liderowi możliwość
być może zajmowałby całe miasta i osiedla bezdomnymi
którzy dzielą się wszystkim i wszystko mają wspólne
i należy im się żywność ciepło i światło
A w końcu ludzie na ulicy rozmawiają ze sobą o swoich problemach
W tramwajach opowiadają sobie o swoich emocjach
Zwierzają się jak im minął dzień
Ściskają się i razem płaczą
(...)

A to są mordercy prostytutki
Takie różne życiowe rozbitki
Powiedz jaki jesteś biedny
A tutaj mają swoje pokoje
Tutaj wspólnie gotują
Tutaj wspólnie jedzą i rozmawiają o najważniejszych sprawach
Dyżurach pracy zbieraniu pieniędzy pracy w ogrodzie w następny dzień
Powiedz panu jak się tu znalazłeś
Kładzie się ręce plastikowej ceracie w zbiorowej sali z której nigdy się nie da wywietrzyć tego zapachu
Który można znać z kolonii
Siada się
I zaczyna się mówić
(...)

zaczynam mieć wrażenie
że jestem tu po to żeby mnie hodować
żeby mnie paść
(...)

to był początek "niszczenia" mnie w barce
"niszczenia" które zaczęło się po moim powrocie z Belgii
zaczęłam mieć swoje zdanie
zaczęłam się stawiać przestałam słuchać wszystkiego co mowił lider
a przecież nie można się buntować
nie można nie słuchać lidera, który jest powszechnie szanowany i doceniany przez domne środowisko
który pokazuje zdjęcia swoich bezdomnych na prawo i lewo
bez pytania
dla którego nasza prywatność nie istnieje
nikt mnie nie zapytał czy zgadzam żeby pokazać mają twarz w telewizji
z komentarzem to jest taki nasz rozbitek życiowy
za zdjęcia które lider pokazywał w teleturnieju
razem z żoną dostali wycieczkę do Włoch
(...)

kiedy mówię
że nie chcę tam zostać na stałe
że nie chce tam zostać na stałe
że nie chcę mieszkać w barce do końca życia
słyszę
ze jestem niewdzięczna
ze sobie nie poradzę
że jestem niczym
że nie mam szans
że skończę na dworcu
i że mnie nie przyjmą z powrotem
że jeszcze nie jestem gotowa
że deklarowałam wcześniej że chcę tu żyć do koń
że kosztowałam ich tyle pracy
albo
po dobroci
że to co robię w barce jest ważne
jest niepowtarzalne
że nigdzie się tak nie rozwinę
że nie dorosłam jeszcze żeby samodzielnie mieszkać



BIOGRAFIE „BEZDOMNYCH” AKTORÓW
WYSTĘPUJĄCYCH W TEATRZE WYBRZEŻE

TOMASZ OTTO

Biografia w liczbach
Ma 48 lat. Magister fizyki. Bezdomny od ponad 5 lat. W schronisku od 8 miesięcy. Ojciec czterech dorosłych córek. Wytypowany do unijnego programu „12 odważnych”, którego celem jest pomoc w wychodzeniu z bezdomności.

Droga do bezdomności
Maturę zdał z wyróżnieniem. Poszedł na studia. Ukończył wydział fizyki ze specjalizacją pedagogiczną. Pracy w szkole jednak nie podjął. Dlaczego? - Zna Pani złowrogie powiedzenie „Obyś cudzie dzieci uczył? No, to mamy odpowiedź” – tłumaczy przekornie. Zamiast pracować w szkole, założył własną firmę informatyczną. – To był ‘91 rok, doskonały moment dla tego typu działalności. Dopiero później potężne korporacje informatyczne weszły na polski rynek i nie wytrzymaliśmy konkurencji. Firma zbankrutowała – relacjonuje. Stosunkowo szybko znalazł nową pracę. Zatrudnił się w Banku Gdańskim. Pracował jako informatyk. Na fali zwolnień grupowych stracił jednak zatrudnienie. Zaczęły się ciężkie czasy. Brak stałego zatrudnienia i praca - najczęściej - na czarno. Nieuczciwi pracodawcy, pogarszająca się sytuacja materialna, w końcu – eksmisja. Próby ratowania sytuacji poprzez dorabianie - w stadninie jako masztalerz, na budowie, jako ochroniarz... Sypianie u kolegów, ostatecznie na budowie... działce... Bez wody, prądu, ogrzewania... Kiedy pewnej zimy temperatura spadła poniżej minus osiemnastu stopni, zdecydował się pójść do schroniska.

Prywatnie
Swego czasu chciał zostać aktorem. Cieszy się, że w wieku 48 lat nadarzyła się okazja spełnienia młodzieńczych marzeń. W spektaklu Teatru Wybrzeże zdecydował się jednak zagrać z innego powodu. Liczy, że przedstawienie Wiczy-Pokojskiego odkłamie stereotyp myślenia o bezdomnych. O sobie mówi, że jest ciekawy ludzi. Gdyby trafił szóstkę w totolotka pieniądze zainwestowałby w kursy podwyższające kwalifikacje zawodowe i własną działalność gospodarczą.



RAFAŁ RANKAU

Życie w liczbach
Monter kadłubów okrętowych. Ma 29 lat. Bezdomny od 10 lat. Od 6 lat przebywa w schroniskach i noclegowniach. Wcześniej spał na działce albo „kątem” u znajomych. Ma jedenastoletniego syna.

Droga do bezdomności
Po ukończeniu szkoły zawodowej, podjął pracę w Stoczni. Równocześnie rozpoczął naukę w technikum. Nieudany związek zakończony burzliwym rozstaniem uważa za pierwszy krok na drodze ku bezdomności. Stracił kontakt z synem. Rzucił technikum, zrezygnował z pracy w stoczni, dorabiał na budowach. Pracował na czarno, nieregularnie. Wynajmował pokoje, waletował u znajomych, ostatecznie „zamieszkał” na działce. Później były noclegownie i schronisko.

Prywatnie
O sobie mówi, że jest „ugodowy i pogodny”. Bezwiednie cytuje Szymborską. Najchętniej to, że „nic dwa razy się nie zdarza”. - Nie ma dwóch tych samych pocałunków, dwóch tych samych spojrzeń w oczy – recytuje z przekonaniem. Mówi, że nie wierzy w miłość i ma żal do kobiet. Szczególnie do jednej. Mimo to lepszą przyszłość planuje właśnie w oparciu o związek z kobietą, który od niedawna tworzy. W teatrze zdecydował się zagrać – jak twierdzi – z ciekawości. A gdyby wygrał 10 tysięcy w totolotka? Kupiłbym sobie „coś do domu” i komputer - odpowiada.



SŁAWOMIR RYCHLIŃSKI

Biografia w liczbach
Ma 39 lat. Złotnik. Kiedyś współwłaściciel dwóch domów. Bez własnego lokum od 9 lat. W schronisku mieszka od 7 miesięcy. Mam 80 „współlokatorów” – mówi. Jest ojcem 16-letniej córki.

Droga do bezdomności
Kiedyś pracował w złocie. Wyrabiał i naprawiał biżuterię. Kiedy okazało się, że dostał spadek, poczuł się zabezpieczony finansowo. Odziedziczyłem dwa domy – mówi z dumą. - Zaczęła się jednak walka o schedę, no i rodzina mnie wykołowała. Uwikłali mnie w kredyty. Próbował zarabiać na własną rękę, poprowadzić własny „złoty interes”. Nie udało się. Firma splajtowała. Stracił mieszkanie, mieszkał w wynajmowanych pokojach. Prawdziwy dramat zaczął się jednak, kiedy... zgubiłem dowód! – podkreśla. Mówi, że stał się ofiarą luki prawnej. - Nie mogłem wyrobić nowego dowodu, bo nie byłem nigdzie zameldowany. Nie mogłem się zameldować, bo nie miałem dowodu. Nie mogłem się legalnie zatrudnić, bo nie miałem ani dowodu, ani zameldowania. Pracował więc na czarno. Później nawet o taką pracę było trudno. Trafił do schroniska.

Prywatnie
Praca w Teatrze Wybrzeże nie jest jego pierwszym doświadczeniem aktorskim. Jako 14-letni chłopak w sopockim Teatrze Kameralnym zagrał Papkina z „Zemsty” Aleksandra Fredry. W wolnych chwilach najchętniej surfuje po internecie. Swoją obecną sytuację kwituje taką oto przypowiastką: Po morzu pływał sobie statek. Flauta, spokojne wody, cisza, słońce... Załoga opalała się i rozleniwiała. Aż któregoś dnia nadszedł straszny sztorm. Nieprzywykła do pracy załoga nie zdołała zapanować nad okrętem. W rezultacie statek utknął na mieliźnie. Zrozpaczeni marynarze postanowili wezwać. Przypłynęli mechanicy, dokonali podstawowych napraw i zaczęli zbierać się do dalszej drogi. - A co z nami? – zaniepokoiła się załoga. - Kto nas ściągnie z tej mielizny? – My jesteśmy od pomocy i od drobnych napraw, nie od holowania – podparł jeden z mechaników. I tak statek stoi na mieliźnie do dnia dzisiejszego...



STM. Szybki Teatr Miejski

Nowy projekt Teatru Wybrzeże
Opieka dramaturgiczna: Paweł Demirski

Bohaterowie, którzy nie są wymyśleni. Problemy, które nie są literaturą. Prawdziwi ludzie, autentyczne historie, nieubarwione relacje, żywy język. To już nie spektakl, a dokument sceniczny. Oparty na autentycznych, niejednokrotnie wstrząsających, materiałach zebranych przez dziennikarzy i reporterów. Złożyly się one na projekt zatytułowany Szybki Teatr Miejski.

Pasażerowie: ukraińskie imigrantki, neonaziści, żony polskich żołnierzy stacjonujących w Iraku, osoby związane z podziemiem aborcyjnym, bezdomni. Teatr odarty z iluzji i ideologii, przeniesiony w prywatną przestrzeń gdańskich mieszkań, z dala od sceny, dekoracji i światła ramp. Teatr, który ma odkłamać stereotypy myślenia i opowiadania o tematach, które żywo, choć dość stereotypowo, eksploatują media.

- Metoda powstała w Royal Court Theatre w Londynie Mogliśmy ją oglądać podczas festiwalu dramaturgii rosyjskiej. Szczególnie w spektaklach moskiewskiego Teatru doc. - mówi Agnieszka Olsten, reżyserka STM na temat podziemia aborcyjnego. - W skrócie polega to na tym, że reżyser dostaje temat. Wybiera aktorów, czasem dziennikarzy, którzy opracowują pomysł i piszą tekst w oparciu o relacje ludzi.

STM, zwany też Verbatimem, to bliski krewniak filmowej Dogmy. „Nowy realizm”, odkurzony przez młodych twórców związanych z Teatrem Wybrzeże. Próba odpowiedzi na pytanie, czy teatr może być zapisem rzeczywistości.