Klub Żak zaprasza na koncerty z cyklu "Jesienna nuda pod nóż". Drugiego dnia zagra Paula i arol oraz Leski/ Miłość. Strona B.
PAULA I KAROLPaula Bialska - klawisz, glockenspiel, skrzypce, harmonia, wokal główny / Karol Strzemieczny - gitara akustyczna, wokal główny / Jakub Czubak - gitara basowa, wokal / Krzysztof Pożarowski - gitara elektryczna, wokal / Igor Nikiforow - perkusja, wokal
muzyka alternatywna - koncerty w Trójmieście
Kiedy blisko dekadę temu świat oszalał na punkcie indie folkowej, radosnej muzyki, w Polsce wciąż niewielu potrafiło grać z podobnym luzem i entuzjazmem. Jednymi z pierwszych byli urodzona w Kanadzie Paula Bialska oraz Karol Strzemieczny, wcześniej muzyk Stanu Miłości i Zaufania, a także Naiv.
W podsumowaniu recenzji ich debiutanckiej EPki Michał Wieczorek z Uwolnij Muzykę napisał: "Często nazywa się ich jedynymi przedstawicielami sceny "indie-folk-słodziak" i niech tak zostanie, bo więcej takich "słodziaków" to będzie przesada." Dzisiaj, po wydaniu czwartego albumu, wiemy już, że tak nie pozostało. Paula i Karol nie zamierzali tkwić w tej samej, chwilowo popularnej stylistyce. Duet w wydaniu scenicznym rozrósł się z czasem do sekstetu, a instrumenty akustyczne coraz częściej zastępuje syntezator.
"Dzięki charakterystycznej rytmice Our Town to nadal płyta folkowa. W kilku miejscach wybijają się jednak partie elektrycznej gitary, a nawet... syntezatorów, które schładzają brzmienie. Powstała zbieranina przebojów: od tych bogato zaaranżowanych, wzbogaconych o dodatkowe partie gitar czy klawiszy, po Lost But Not Forgotten zagrane tylko przez Paulę i Karola na gitarze akustycznej i cymbałkach" - tak o zeszłorocznym wydawnictwie Pauli i Karola napisał na łamach Gazety Wyborczej Jacek Świąder, podkreślając jednocześnie, że w twórczości zespołu najbardziej poruszający jest współczesny, emocjonalny przekaz. Tytułowe Our Town to Warszawa, ale też wiele innych polskich miast, gdzie relacje między ludźmi kształtuje zawrotne tempo, a do najbliższego otoczenia nigdy nie można się przyzwyczaić, bo nigdy nie wiadomo, czy pobliski park lada moment nie zostanie ogrodzony, a przedwojenne kino z sąsiedztwa nie przemieni się w kolejny supermarket.
"Nie potrafię kalkulować w muzyce. Gdybym naprawdę mógł wybierać, pewnie chciałbym pisać społecznie zaangażowane punkrockowe hymny. Ale nie mam takiego głosu ani temperamentu. Gdy siadam z gitarą, piszę popową piosenkę" - opowiadał w wywiadzie dla Wysokich Obcasów Karol Strzemieczny, ale przewrotnie można uznać, że właśnie w komentowaniu codzienności bliskiej tysiącom osób więcej jest sprzeciwu, niż w dosłownych odniesieniach do wielkiej polityki. Dzięki temu krótkie, stworzone na klasycznym podziale zwrotka-refren-zwrotka kompozycje Pauli i Karola z jednej strony nigdy nie trącą banałem, z drugiej daleko im od pretensjonalności. O utworze Our Town Strzemieczny powiedział w wywiadzie z Enter the Room: "Dla mnie ten numer jest komentarzem do niektórych społecznych napięć, których nasilenie obserwujemy od jakiegoś czasu: rasizm, migracje, nacjonalizm. Boję się skrajnych nacjonalistycznych działań." To najdobitniej pokazuje, jak wiele buntu jest w tej pozornie grzecznej i radosnej twórczości.
W opinii wielu krytyków zeszłoroczny album Pauli i Karola to jak dotąd najciekawsza pozycja w ich dorobku, w której formuła słodko-gorzkich tekstów została dopracowana do perfekcji. Album rekomendował między innymi Tomek Doksa z serwisu Interia, przekonując, że chociaż Out Town brzmi jak idealna propozycja na lato, jego przesłanie jeszcze lepiej sprawdzi się ponurą jesienią. "Pauli i Karolowi na ich nowej płycie chodzi w zasadzie o bardzo prostą rzecz - by, jakkolwiek to zabrzmi, cieszyć się życiem. Nawet wtedy, gdy podczas wejścia w dorosłość ono frustruje, rzuca kłody pod nogi, zaciemnia rzeczywistość. Wtedy, gdy długoletni związek się sypie, marzenia się nie spełniają, a ty wciąż szukasz na świecie miejsca dla siebie."
LESKI / Miłość. Strona B.
Paweł Leszoski - wokal / Piotr Ruszkowski - gitary / Tomasz Jędrzejewski - piano / Grzegorz Piasecki - bas / Wojtek Buliński - perkusja
Droga, jaką Paweł Leszoski przeszedł, by stać się Leskim była długa i kręta. Zaczęło się od fascynacji Kris Kross oraz MC Hammerem, tworzenia prostych podkładów na Commodore 64, a później hobby zderzyło się z brutalną rzeczywistością... "Pracowałem w korpo, chodziłem w garniaku i odbijałem kartę magnetyczną w szklanych domach - wspominał muzyk w wywiadzie dla serwisu Dziennik.pl. - Gdybym miał odwagę, zabrałbym się pewnie za muzykę na poważnie już dziesięć lat temu, ale wydawało mi się wtedy, że to nie wyjdzie, że jestem skazany na inny model życia."
Jak już wszyscy wiemy, wyrok skazujący nie zapadł, a debiutancki album Leskiego z 2015 roku podbił serca słuchaczy. Tomek Doksa w muzycznym dziale portalu Interia napisał o nim: "[...] Kolejne odsłuchy Splotu tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że jeśli ta płyta to nie przypadek, nowy zagraniczny folk rock nie będzie mi więcej potrzebny. Leski robi go równie dobrze, a może - przez wzgląd na fajne teksty (panowie Fisz, Skubas i inni utalentowani pisarze: macie konkurencję) - nawet lepiej." Podjęcie decyzji o nagraniu ciągu dalszego było więc czystą formalnością, ale muzyk - być może nauczony nieefektywnością ciągłego gonienia od deadline'u do deadline'u z czasów korporacyjnych - nie uległ pokusie błyskawicznego przekuwania medialnej uwagi na kolejny, tworzony naprędce album. Zamiast tego zaangażował się w inne działania.
Z inicjatywy Leskiego powstał projekt Las Głosów, w ramach którego w zielonych przestrzeniach dużego miasta wybrzmiały kompozycje stworzone bez użycia tradycyjnych instrumentów, zbudowane na bazie field recordingu. Autorką całej instalacji jest Anna Król, a przedsięwzięcie było częścią festiwalu Skrzyżowanie Kultur. W kolejną, ubiegłoroczną edycję Lasu Głosów zaangażowali się także inni muzycy, między innymi Natalia Grosiak z Mikromusic, Fismoll czy Novika.
Prace nad drugim wydawnictwem Leskiego trwały mniej więcej rok, a w wydobyciu intymnych wyznań pomógł producent - Marcin Bors, znany ze współpracy z między innymi Happysad, Mrozem czy Hey. Efekt dowodzi, że warto było czekać. "Ten muzyk nie stoi w miejscu i ma w sobie przeogromny potencjał, który nie powinien w żadnym wypadku zostać zaprzepaszczony. Kandydat do najlepszego polskiego albumu 2018 roku? Jak najbardziej" - przekonywała Alicja Surmiak z All About Music.
Nie tylko zawartość muzyczna przesądziła o wyjątkowości albumu Miłość. Strona B. W ostatnim czasie coraz więcej artystów decyduje się na wydanie limitowanych nakładów kaset magnetofonowych, ale zazwyczaj są to pomysły niszowych muzyków samodzielnie publikujących swoją twórczość. W tym przypadku do propozycji przychyliło się jednak Warner Music Poland i okazało się to strzałem w dziesiątkę - nakład zniknął błyskawicznie. Skąd pomysł na powrót do przestarzałej technologii?
"Słuchanie muzyki z kasety magnetofonowej wymagało cierpliwości - opowiadał Leski na łamach Dziennika.pl. - Nie można było przełączać numerów, dlatego zazwyczaj czekało się aż rolka po stronie A będzie pełna. Musiałeś przełożyć kasetę na drugą stronę i poczekać, co przyniesie strona B. Dziś żyjemy w czasach streamingu, który nie ma stron. Wciskasz play i już. Szukanie muzyki, czekanie na dostawę, wydawanie ostatniej kasy na ulubiony album sprawiało, że słuchałeś bardziej świadomie, miałeś większy szacunek do sprawy i zadawałeś więcej pytań."
Jedni nazywają go polskim Bon Iverem, inni dopatrują się wpływów Damiena Rice'a czy Sufjana Stevensa, ale Paweł Leszoski nie zamierza się powtarzać. Jego muzyka to nieustannie ewoluujący organizm, o którym w wywiadzie dla magazynu Hiro mówił: "Poszukiwanie i możliwość ciągłego odkrywania czegoś nowego jest dla mnie sprawą najważniejszą w muzyce. Dzięki temu możesz oczyścić się ze świata."
"Ta płyta jest wynikiem twórczych poszukiwań Leskiego, ale także brzmieniowych eksperymentów. Jeśli "Splot" był bliżej nieba, chmur, marzeń i - mimo wszystko - beztroski, o tyle "dwójka" jest zejściem na ziemię. A może nawet bolesnym na nią upadkiem.
Płyta powstawała przez ponad rok. Leski na jakiś czas "wypadł życiu z rąk", uciekł ze zgiełku miasta, by najpierw w samotności, a później pod czujnym producenckim okiem Marcina Borsa, dotrzeć do esencji własnych emocji. Artysta postawił na wewnętrzny głos i zabawę generowanymi dźwiękami. Efektem jest jedenaście absolutnie niezwykłych, bardzo intymnych piosenek. (...)
Największa siła "Miłości. Strony B" tkwi w słowach i ich rezonowaniu w nas. Już sam tytuł płyty zwraca uwagę na tematykę albumu. Leski skupia się na najbardziej wyeksploatowanym temacie wszechczasów, ale nie opowiada o słodkich początkach ani o bolesnych zakończeniach. Mówi o tym, co pomiędzy nimi, o tym, o czym często się nie mówi. (...)
"Miłość. Strona B" jest albumem bardzo spójnym, wręcz kompletnym. Nie ma tu nic zbędnego. Drugie płyty zwykle uznawane są umownie za sprawdzian z artystycznego rozwoju. Leski o jego wynik nie musi się obawiać."
Ewa Buja / uwolnijmuzyke.pl