stat
Impreza już się odbyła
Aktualna edycja
Polska - Łotwa

Jeszcze kilka dni temu wynoszono ich pod niebiosa. Dziś większość wiesza na nich psy. Łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Jutro o 20:30 w ćwierćfinale IO polscy siatkarze zagrają z Rosją. O awans do półfinału, a także o odzyskanie zaufania kibiców. Jak wygrają, znów trafią pod niebiosa. Jeżeli przegrają, rozpęta się piekło.

gru 9

wtorek, g. 20:45

Gdańsk,
Wstęp wolny
Kilka dni temu przytaczaliśmy taką z życia wziętą anegdotkę.

- Pani Uleńko! Pani Uleńko! - krzyczy rozentuzjazmowany ochroniarz w kierunku starszej pracownicy. - Pani Uleńko! Siatkarze...
- Taaak! - twarz pani Uleńki kraśnieje. - Taaaak! Jak ja im kibicowałam z tymi Włochami! Jak ja im kibicowałam!
- Pani Uleńko... - zdyszanemu chłopakowi udaje się dojść do głosu. - Bo oni przegrali z tą Bułgarią. 3:1. Trzeciego smsa właśnie dostałem...

Twarz Pani Uleńki tężeje w złośliwym grymasie: A nie mówiłam, że to dziady są... - kręci głową. - Aaa.. to dziady są...

Dziś na siatkówce zna się właściwie każdy. A łaska kibiców na pstrym koniu jeździ. Jak Polska wygrywa, Bartmana i spółkę kocha każdy. Jak przegrywa, lecą wiąchy, pojawiają się teorie spiskowe, że specjalnie przegrali, a wszelakiej maści eksperci doszukują się drugiego, trzeciego, a nawet czwartego dna porażki. Poniekąd siatkarze sami sobie są...winni. Doskonałą postawą wzniecili w narodzie histerię. Nawet nie wypada napisać: rozbudzili nadzieje... Nie. Oni wzniecili prawdziwą histerię, bo przed Igrzyskami mówiło się tylko o jednym : Siatkarze jadą po medal. Nie dodawano po jaki, ale przecież każdy doskonale wiedział. Po złoty.

Przez rozgrywki grupowe nasze asy miały przejść jak burza. Gdy zatrzymali ich Bułgarzy, najpierw był szok i niedowierzanie, które jednak szybko zostały wyparte przez tezę: wypadek przy pracy. No, ale porażki z Australią już nie da się tak wytłumaczyć. To o co najmniej jeden wypadek za dużo.

Pojawiają się różne teorie. Śmieszne, straszne, absurdalne. Kolportowane przez ekspertów, jak i przez kibiców. Że Polacy za mało odpoczywali, a za dużo na siłowni trenowali. Że odpuścili Australii, żeby celowo trafić na Rosję. Że - ha, to zawsze się pojawia! - jest konflikt w zespole. I tak dalej.

Pewne jest to, że jeżeli nasz zespół jutro o godzinie 20:30 ogra Rosję, to o tych teoriach wszyscy zapomną. Ci, którzy teraz chwytają za kolejnego psa, żeby go uwiesić na szyi Bartmana, Kurka, czy Możdżonka, znów będą poklepywać i krzyczeć: A nie mówiłem! Będzie słodko i fajnie. Będzie półfinał, czyli medal na wyciągnięcie ręki. Medal, wiadomo jakiego kruszcu. Lecz żeby tak było, trzeba "tylko" ograć Sborną. Jak to zrobić? Z Rosją za kadencji trenera Andrei Anastasiego Polacy grali trzy razy - wygrali w meczu o brązowy medal mistrzostwo Europy, przegrali w zeszłorocznej Lidze Światowej oraz Pucharze Świata. Czyli łatwo nie będzie, tym bardziej, że Rosja jest w dobrej formie (ba, świetnej) i właściwie było im wszystko jedno, na kogo trafią w ćwierćfinale, bo i tak są przekonani, że przejdą dalej.

Dlatego Polacy będą musieli zrobić wszystko, żeby wygrać. Wszystko. Ściągnąć psy z szyi, odpuścić siłownię, maksymalnie się skoncentrować i zmobilizować. - Rok temu bym tak nie mówił, ale teraz wiem, że mój zespół jest w stanie rywalizować z każdym - mówi trener Andrea Anastasi. I tak faktycznie jest. Polacy, pomimo wpadek z Bułgarią i Australia, wciąż są bardzo mocnym zespołem. Wcale nie słabszym od tego, który chwilę wcześniej łoił aż miło Brazylię, albo wygrywał Ligę Światową. Dlatego MUSIMY wierzyć. Jutro o 20:30 zasiądźmy w wygodnych sofach w Centrum U7 i na stucalowych telebimach śledźmy, jak polscy siatkarze piszą historię. Wygramy! Trzeba do końca wierzyć w naszych, tym bardziej, że mamy ku temu solidne podstawy. Ogramy Rosję! Zobaczycie.


Środa. Godzina 20:30. Centrum U7. Polska! MUSISZ z Nami być!

alert Treść tworzona na podstawie materiałów prasowych organizatora.