Najnowszy, dwudziesty drugi album z Kosycarzowej serii uświetnia 100. rocznicę urodzin najbardziej rozpoznawalnego fotoreportera w powojennej historii Pomorza. Zbigniew Kosycarz nazywany był przez mieszkańców regionu latającym reportem - wszędzie było go pełno. Zawodowiec, świadek historii, kronikarz codzienności. Dzięki niespożytej energii, jaką wkładał w swoją pracę, możemy dziś szeroko spoglądać w przeszłość, przywoływać znajome twarze, miejsca, wydarzenia - wszystko to, co budowało naszą tożsamość od lat 40. do początku lat 90. Możemy dzięki niemu podróżować w czasie.
Premiera w sobotę, 6 grudnia, w Manhattanie we Wrzeszczu w godzinach 12:00-17:00 oraz w niedzielę, 7 grudnia, na Ogarnej 101 w Galerii Sztuk Różnych.
Informacje o albumie:
oprawa twarda
wymiary : 235 x 335 mm
wydawca: Kosycarz Foto Press / KFP
druk: POZKAL Inowrocław
cena 150 zł
Publikację przygotował zespół KFP pod kierownictwem Hanny Kosycarz.
Album zawiera ponad 220 starannie wyselekcjonowanych zdjęć przywołujących powojenną historię regionu, przełomowe wydarzenia, ale również ulotne, codzienne chwile. Wiele z tych obrazów powstało w Trójmieście, najwięcej w Gdańsku, gdzie swoją siedzibę przy Targu Drzewnym miała przez pół wieku Zbyszkowa redakcja "Głosu". Stąd "wylatywał" codziennie rano, by łapać w obiektywie swoje "delikatesy". Te najbardziej znane były palce lizać! W kadrze wyszukanym w 1964 roku podczas spartakiady młodzieży na stadionie gdańskiej Lechii rozsmakowali się jurorzy konkursów fotograficznych i posypały się nagrody. "Delikatesów" nie mogło zabraknąć w jubileuszowym wydawnictwie, podobnie jak kilkudziesięciu innych ujęć głęboko zapadających w pamięć.
Sięgamy do zdjęć już publikowanych, ale nie brakuje w tym albumie perełek odkrytych niedawno, które przetrwały dziesiątki lat w postaci negatywów - w teczkach pozbawionych warstwy opisowej. Szperanina w prasowych annałach i rozmowy z nielicznymi już, niestety, świadkami historii pozwoliły nam wrócić do zapomnianych faktów, zdarzeń i ludzi zwyczajnie łapiących dzień. I niezwyczajnie. Taka wyjątkowa chwila stała się udziałem obserwatorów "latającego słonia". Duże zwierze w klatce każdy widział, ale słonia w klatce zawieszonej nad pokładem statku - w latach 50. - tylko nieliczni. Z portu gdyńskiego pochodzi także kadr wykonany przez Zbyszka w punkcie kontroli owoców cytrusowych. Hiszpańskie mandarynki przechodzące przez ręce (i usta) inspektorów w latach 60. były iście świątecznym widokiem. Korespondują z tym obrazem trzcinowe żniwa na Powiślu. Nie z każdej trzciny będzie cukier, zdają się tłumaczyć uśmiechnięte oczy zapracowanych mam, którym towarzyszą ciekawskie maluchy. To bardzo piękna fotografia. Niezwykłym zwykłym zdjęciem są warcaby klasyczne w odmianie branżowej, czyli nakrętki kontra podkładki. U schyłku lat 60. takimi pionami grało się w świetlicy dla pracowników PKP na węźle kolejowym w Tczewie. Koń, jaki był kilkadziesiąt lat temu, każdy może zobaczyć na zdjęciach przedstawiających ludzi pracy - wiejskiego listonosza, który w czasach przed nastaniem klubów prasy i książki Ruch był jedynym terenowym doręczycielem gazet, czy też kowala z Żuław Elbląskich, przez którego kuźnię we wsi Jegłownik przewinęło się wielu adeptów tego z wolna zanikającego zawodu. Album "Fot. Zbigniew Kosycarz" to przede wszystkim ludzie. Nie byłoby tych zdjęć, gdyby nie było osób na nich uwiecznionych, dzięki którym te fotografie są tak wyjątkowe.
Treść tworzona na podstawie materiałów prasowych organizatora.