8 listopada - 5 grudnia 2024, g. 18:00
19 czerwca - 31 grudnia 2024, g. 11:00 - 15:00
Dwadzieścia pięć lat temu, kończyłem Kolędę Nockę. Większa jej część oparta była na wierszach, które powstawały w roku 78 i 79. Gdy mieszkałem w bloku na Osiedlu Tysiąclecia w Katowicach. Niezmiernie ważny dla mnie czas rozwoju - nie raz już o tym pisałem. Ale sztuka powstawała dla Teatru Muzycznego w Gdyni, który gotów był zaryzykować wiele aby doprowadzić do jej wystawienia. Dla Gdyni - miasta moich lat gimnazjalnych i licealnych, gdzie znałem każdą ulicę. Gdzie żyli znajomi mi ludzie, którzy przeszli przez wielką tragedię Krwawego Grudnia.
Wystawienie sztuki, a jej premiera miała odbyć się w rocznicę grudniowych wydarzeń, zaczynało się w czasie pisania zbiegać z coraz silniejszymi strajkami roku Solidarności. I tak Kolęda Nocka z muzyką Wojciecha Trzcińskiego i w reżyserii Krzysztofa Bukowskiego w momencie premiery łączyła, przynajmniej dla mnie, sprawy Gdyni, Śląska i wygranych strajków Solidarności. Nie mogę odmówić sobie tego i przypomnę to jeszcze raz. Na sztukę tę w grudniu 80 roku przyszli przywódcy zwycięskich strajków. W Kolędzie Nocce była taka scena: Ludziom poobcinano po jednym skrzydle. Nie mogli więc latać. Ale zbierali się razem i ciężko ale skutecznie unosili się skrzydlatymi grupami w górę. W finale sztuki część z nich z ogromnym łomotem spadała na ziemię. Pamiętam, jak pani Anna Walentynowicz zapytała nas: Czemu? Przecież zwyciężyliśmy? My coś tam bąkaliśmy.
Nowa sztuka w daleki sposób nawiązuje do tej sceny. Dlatego przez długi czas na poboczu leżą te, zawadzające w urządzeniu wspomnieniowego muzeum, kukły, ciała tych którzy spadli.
To ważny element dekoracji i chyba zostanie przez scenografię wyodrębniony.
Ale nowa sztuka (na razie daję jej tytuł "Przejście przez Morze") jest o naszym dniu obecnym. Dzieje się w momencie ostatnich przygotowań do otwarcia muzeum wspomnień tamtych lat. Dlatego niewiele, ale dotyka pieśni sytuacji Kolędy Nocki. Bo ostatecznie sztuka ta stała się też fragmentem tego muzeum wspomnień. Przecież parę pieśni, wierszy, a szczególnie Psalm stojących "w kolejce" był rzeczywistością czasów, które nadeszły po tak zwanym (choć bardzo nie lubię tej nazwy) Karnawale Solidarności. Dlaczego nie lubię tej nazwy? No bo w karnawałowych igraszkach wszyscy kryją się za maskami.
Dlaczego tytuł Przejście przez Morze?
Nie raz porównywano tamten czas do biblijnej opowieści przekroczenia Morza Czerwonego. I nawet w obecnych rozmowach tej metafory się używa. Sztukę obecną, którą pozwalam sobie w Internecie zaprezentować, napisałem odpowiadając na oczekiwania dzisiejszego zespołu Teatru Muzycznego w Gdyni. Skończyłem ją już w czerwcu 2005 roku, czyli nawet wcześniej niż poprzednią z roku 1980. Ale premiera jej, jak mówi teatr, ma mieć miejsce w styczniu, lutym 2006. Teraz trwają wszędzie przygotowania wzniosłej rocznicy.
Szanuję tę rocznicę i chyba pytanie jakie sobie zadaję w sztuce byłoby...
Oczywiście jest to tylko tekst, słowo. W realizacji teatralnej dochodzi do tego osobowość twórcy muzyki. W przypadku tej sztuki jest to Zygmunt Konieczny i udział jego w tym przedsięwzięciu to dla mnie zaszczyt. Jest i reżyser, ale choć omawiałem tę sprawę z dyrektorem teatru, tu wolę kart nie odkrywać Przypuszczam, że praca za chwilę się zacznie.
Jeśli chcecie zacznijcie od przeczytania wiersza napisanego 19 marca 1987 roku. Przejście przez Morze. Jest w tym wierszu coś z mimowiednej przepowiedni (tak jak ze spadaniem lecących ludzi w sztuce granej w grudniu 1980 roku). Poeci (nawet takiej sobie miary) mają często dziwne przeczucia. I tak przecie dwadzieścia osiem lat temu, drukując w podziemnych powielaczowych wydawnictwach wiersze, myślałem że gorzko pytam siebie o czas najbliższy. Okazało się, że tytuł nadaje się i do sztuki napisanej dzisiaj w 2005 roku. Dlatego będę prosił teatr aby stał się ten wiersz jakby mottem otwierającym spektakl. A może realizatorzy wymyślą dla niego inne miejsce. Ale powinien być jak motto. Bo tak jest. Ernest Bryll, sierpień 2005