stat
Impreza już się odbyła

Razborki, macho i uchodźcy - inny Kaukaz inna Gruzja - Stasia Budzisz

w każdą środę (od 06.11 do 18.12.2024), g. 18:00

Gdańsk,
Wstęp wolny
Po wielu latach podróżowania na Kaukaz, który udało mi się zjeździć praktycznie wzdłuż i wszerz na bardzo różne sposoby, wreszcie tam zamieszkałam. Co więcej, nawet się tam (w pewnym sensie) zatrudniłam, choć to chyba za dużo powiedziane. W prowincjonalnym gruzińskim miasteczku o zagadkowej nazwie Zugdidi, miasteczku, w którym, jakby to delikatnie powiedzieć, nic nie ma, zaproponowano mi poprowadzenie hostelu. Gruzińskiego, oczywiście. Ale nie o hostelu chcę opowiedzieć, a o życiu i o ludziach stamtąd.
Odnoszę wrażenie, że o Gruzji powiedziano już "wszystko" i można pokusić się o stwierdzenie, że ma się jej nawet przesyt na wszelkich spotkaniach podróżniczych. Gruzja stała się destynacją dość powszechną i mnie samej wydaje się, że byli tam już chyba wszyscy Polacy. Każdy mówi o gościnności, wylewności, suprach i pięknym Kaukazie. I to oczywiście prawda, nie mniej jednak mało słyszy się o tej drugiej stronie tego kraju, tej ciemniejszej, której nie widać na pierwszy rzut oka.
Chciałabym powiedzieć o moim mieszkaniu tam, na prowincji, o tym, jak wtapiałam się w to środowisko, co musiałam robić, a czego kategorycznie nie, by mnie zaakceptowano, traktowano z szacunkiem i przyjęto "jak swoją". Kaukaz jest miejscem o bogatych żywych tradycjach, które bardzo wpływają na życie normalnych ludzi. To życie pod presją, ciągłą społeczną kontrolą i obserwacją. Nawet nie wiedziałam do jakiego stopnia analizowane są przez społeczność moje działania, spotkania z ludźmi czy nawet przypadkowe rozmowy. Wiele musiałam zmienić w swoim zachowaniu a nawet myśleniu, by móc zacząć, czy choćby spróbować "być stamtąd".
Będzie o kaukaskim macho, szacunku do kobiet i jego braku - jak się objawia i dlaczego tego nie widać na pierwszy rzut oka. Opowiem o wstydliwych i skrywanych gruzińskich razborkach, zwyczajowym procederze stale aktualnym, w który nie ingerują nawet władze państwowe (chyba, że podczas rozrachunków, najczęściej o kobiety, ktoś zostanie ciężko ranny lub będzie miał mniej szczęścia i go zabiją).
Opowiem też o tym, jak to jest być samą (w podróży, w hotelu, w knajpie czy wreszcie w domu) na Kaukazie (nie tylko Południowym ale też Północnym) i czym "grozi" brak protektoratu, a potem - jak się ten protektorat zdobywa i co on tak naprawdę daje.
Mojej uwadze nie ujdzie też cerkiew i meczet, mocno wpływające na społeczności zamieszkujące ten niewielki, ale jakże skondensowany teren. Opowiem o biedzie, wysokim bezrobociu, braku perspektyw i ciągłym życiu w cieniu konfliktów zbrojnych.
I o uchodźcach... Temat jakże w ostatnim czasie modny i chwytliwy. Przez blisko cztery miesiące pracowałam z gruzińskimi uchodźcami z Abchazji, od końca wojny mieszkających w tragicznych warunkach - w starych fabrykach, rozwalonych szkołach itp., które 23 lata temu miały być dla nich obozem przejściowym, stały się domem na zawsze. To porażające historie ludzi, którzy zostawili wszystko, co mieli, z myślą, że za trzy dni wrócą do swoich domów, do zamkniętych na klucz piwnic z konfiturami...
Moja ostatnia podróż na Kaukaz trwała od czerwca 2015 do połowy października 2015, obejmowała gównie Gruzję.