Rozbitkowie to najciekawsza adaptacja filmowa katastrofy samolotu, który w 12 października 1972 roku rozbił się podczas burzy śnieżnej w Andach. Film opowiedziany jest w formie dokumentu ustami uczestników wypadku, z perspektywy 35 lat po nim. Nie jest to wierna rekonstrukcja zdarzeń, ale raczej rodzaj niezwykłego wywiadu - ubrana w artystyczne inscenizacje wydarzeń dokumentalna wiwisekcja ludzkiej psychiki i pamięci. Gonzago Arijon wnika w głąb sytuacji i zdarzeń, jakie miały miejsce w grupie ocalałych z katastrofy osób, aby za pomocą czarno-białych metaforycznych ujęć zestawić na ekranie ich przeszłość z teraźniejszością.
Kilkanaście lat po katastrofie, jej uczestnicy, w towarzystwie bliskich osób, po raz pierwszy przed kamerą własnymi słowami ujawniają historię przeżytej w młodości tragedii.
Film ma formę osobistej, transcendentnej i filozoficznej przypowieści. Wnika w głąb sytuacji i zdarzeń, jakie miały miejsce w grupie ocalałych z katastrofy osób, aby za pomocą czarno-białych metaforycznych ujęć zestawić na ekranie ich przeszłość z teraźniejszością.
Moją ideą było pokazanie tego, co ci ludzie czuli wtedy, a co czują teraz - wspomina Gonzago Arijon i w niezwykle poruszający sposób pokazuje prawdziwy sens dramatycznych okoliczności, w których, aby przeżyć trzeba stosować praktykę kanibalizmu.
Zrezygnowano tu z efektu taniej sensacji, jaką na pierwszych stronach gazet wzbudzało jedzenie przez rozbitków ludzkiego mięsa. Odrzucając prostą i jednowymiarową stylistykę typowej katastroficznej bajki, Arijon zdecydował się pójść dalej - wniknął w głąb pamięci, aby na jej bazie pokazać ukrytą we wspomnieniach tajemnicę przeżytej w przeszłości traumy. Radość, nadzieja, smutek, gniew, obrzydzenie, a także lęk i strach, jak również zadziwiający spokój uczestników wypadku splatają się ze sobą, tworząc obraz nieopisanej więzi, jaka w zaskakujący sposób połączyła grupę ludzi w ekstremalnych górskich warunkach.
12 października 1972 roku samolot urugwajskich linii lotniczych wystartował z Montevideo do chilijskiego Santiago z 45 pasażerami na pokładzie. Byli wśród nich sportowcy z drużyny Christian Brothers, a także towarzyszący im rodzicie i przyjaciele. Wszyscy lecieli na mecz rugby, po którym planowali weekendowy wypoczynek nad brzegami Pacyfiku. Fatalne warunki pogodowe spowodowały nagłą konieczność lądowania w małym mieście Mendoga. Dzień później, w piątek 13 października, samolot z pasażerami na pokładzie wystartował ponownie. O godzinie 15.30 pilot nadał ostatni komunikat.
Samolot rozbił się podczas burzy śnieżnej w Andach. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania, ale szczątki samolotu były niewidoczne w mocno ośnieżonych górach. Po 10 dniach akcję ratunkową przerwano, a rozbitkowie pozostawieni zostali samym sobie. Dwaj z nich - dwudziestoletni Fernando Parrado i dziewiętnastoletni Roberto Canossa wyruszyli w podróż w poszukiwaniu pomocy. Pieszo i bez ekwipunku przebyli trasę siedemdziesięciu kilometrów w ośnieżonych Andach.
10 tygodni po katastrofie, wypasający stada u podnóża Andów pasterz zauważył w dolinie dwóch dziwnie zachowujących się mężczyzn, którzy gestykulowali w jego kierunku. Przestraszony pasterz uciekł. Następnego dnia powrócił, ale szum górskiej rzeki zagłuszał komunikację. Pasterz wrzucił do rzeki owinięte w chustkę kartkę i długopis, a mężczyźni napisali: jesteśmy z samolotu, który rozbił się w górach. Mamy czternastu rannych przyjaciół. Gdzie jesteśmy. Potrzebujemy pomocy.
Rozbitków odnaleziono na dwa dni przed Bożym Narodzeniem, a wypadek nazwano cudem w Andach.
Instynktowna walka o przetrwanie w pozbawionym życia, osamotnionym świecie okazała się znacznie silniejsza od śmierci. Gdy cywilizowany świat biegł własnym, utartym i bezpiecznym rytmem, gdzieś wysoko w górach garstka ocalałych z wypadku ludzi tworzyła nowe, zminiaturyzowane i pozbawione cywilizacji społeczeństwo. Jakie zasady i prawa w nim obowiązywały? Jaki cel przyświecał? Czy okazało się ono na tyle silnie, aby przetrwać?