Rzut Beretem - Wystawa fotografii Tomasza Tomaszewskiego
Wystawa zdjęć Tomasza Tomaszewskiego jest wynikiem kilkudziesięciu podróży fotografa po Polsce w ciągu dwóch ostatnich lat. Zestaw 60 unikatowych fotografii, wybranych spośród wielu tysięcy to portret miejsc zapomnianych, to także mądry i czuły zapis rzeczywistości rodzimej wsi, która znajduje się o przysłowiowy "rzut beretem" od naszego, miejskiego życia.
Tomasz Tomaszewski jest członkiem ZPAF(Związku Polskich Artystów Fotografików), agencji Visum Archiv (Hamburg), agencji Image Collection (Waszyngton) oraz American Society of Magazine Photographers.
Zajmuje się fotografią prasową, publikował swoje zdjęcia zarówno w najważniejszych czasopismach polskich jak i w znanych zagranicznych magazynach takich jak: Stern, Paris Match, GEO, New York Times, Time, Fortune, Vogue, Die Zeit, Elle.
Wydał kilka książek autorskich: Ostatni - Współcześni Żydzi Polscy (tekst Małgorzata Niezabitowska), W poszukiwaniu Ameryki (tekst Małgorzata Niezabitowska), Cyganie Polscy (tekst Jerzy Ficowski), W Centrum, Niezwykła Hiszpania oraz ilustrował swoimi pracami kilkanaście prac zbiorowych.
Autor wielu wystaw indywidualnych w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Izraelu, Japonii, Holandii, Włoszech, Irlandii, Niemczech, Polsce i na Madagaskarze. Laureat polskich oraz międzynarodowych nagród fotograficznych. Od dwudziestu lat współpracuje z magazynem National Geographic, w którym opublikował 18. esejów fotograficznych, a od roku 1999 jest głównym konsultantem jego polskiej edycji. Uczy fotografii w Polsce, USA, Niemczech i we Włoszech.
Małgorzata Niezabitowska
RZUT BERETEM
Tomasz Tomaszewski:
Dawne majątki ziemskie to w polskim pejzażu miejsca naznaczone tragizmem. Najpierw, tuż po wojnie, ich upaństwowienie oznaczało dla wielu utratę ojczyzny i ojcowizny, wypędzenie, wykorzenienie, pół wieku później, ich upadek przyniósł równie wielu ubóstwo, poczucie krzywdy, wykluczenia. I tak jak dwory przez stulecia były symbolem polskości, podtrzymywania tradycji, przywiązania do ziemi, tak powstałe na ich gruzach Państwowe Gospodarstwa Rolne w Peerelu symbolem zwycięskiego reżimu na wsi, tak obecnie to, co po PGR-ach zostało, staje się symbolem nowych czasów.
Tutaj bowiem szczególnie jaskrawo ujawniają się kontrasty, nędza o miedzę sąsiaduje z nowobogackim przepychem, dynamizm jednostek zderza z powszechną biernością, wywyższenie nielicznych pogłębia degradację pozostałych i z całą wyrazistością widoczne są ciemne i jasne strony transformacji, jej błędy, sukcesy, porażki. Widoczne lecz niedostrzegane.
Byłe PGR-y to świat nieznany, pośpiesznie, obojętnie mijany w podróży, a jeśli nawet położony tuż obok, o rzut beretem, daleki. Obcy ląd, który nie wabi odkrywców, wydaje się bezużyteczny, nieatrakcyjny, wstydliwy. Kiedyś wykorzystywany przynajmniej w politycznych potyczkach, wzajemnych oskarżeniach o nieudolność, brak wizji, pozostawienie bezbronnych bez pomocy, już dawno przestał być przydatny. I trwa, dla większości swych mieszkańców zamknięty w kapsule minionego czasu, ze współczesnością połączony ekranem telewizora, po którym snują się bohaterowie serialowych opowieści.
Jak przedstwić tę krainę zapomnienia, abyśmy wreszcie zechcieli ją poznać? Obszarem olbrzymia, ponad cztery miliony hektarów, zaludniona przez setki tysięcy, może nas zaciekawić, poruszyć, zaskoczyć, nie wielkimi liczbami, które - mimo że prawdziwe - brzmią pusto, tylko przez indywidualny dramat, sytuację, szczegół. I oto została utrwalona spojrzeniem jednocześnie czułym i okrutnym w serii obrazów układających się całość, która wciąga, przejmuje.
Odsłania się przed nami krajobraz zdewastowany. Ziemiańskie siedziby, kompozycje przestrzenne a zarazem duchowe, z miłością i pietyzmem pielęgnowane przez liczne pokolenia, które piękno starały się łączyć z pożytecznym, brutalnie okaleczone. Umarłe domostwa z pustymi oczodołami, wypatroszone wnętrza, gdzie bezmyślna chciwość dla jednej wyrwanej belki zawalała stropy. Wstawione w wykarczowany park bezkształtne bryły bloków oraz ich lokatorzy, których życie jest równie wyzbyte ładu jak otoczenie i przeważnie podobnie pozbawione perspektyw na przyszłość, nadziei.
Choć nie zawsze, nie wszędzie. Tu dawni właściciele odzyskali lub odkupili, co uprzednio zostało zagrabione i próbują budować na rumowisku, tam nowi posiadacze z jednakowym rozmachem gospodarzą i demonstrują swą świeżą zamożność.
Mrocznej panoramie jaśniejsze tony jeszcze dodają mocy sprawiając, że udzielają się nam emocje autora. Wobec portretowanej rzeczywistości nie trzyma on dystansu. Przeciwnie, pełen współczucia podchodzi do tych, którzy nieomylnie wyczuwając intencje dopuszczają go na intymną bliskość, gniewem i buntem reaguje na zagładę wspólnego przecież dziedzictwa, zachwytem na urodę ojczystej ziemi. Nie trzyma się też wyłącznie poPGRowskiego terytorium, świadomie przekracza granice, co nie umniejsza lecz wzmacnia przesłanie dokumentu, jaki stworzył, świadectwa naszej epoki.
Czy chcemy tego czy nie, jak na weselu w podkrakowskiej wsi sto lat temu: A to Polska właśnie ?