W poniedziałek 11 lutego o godz. 18.30 zapraszamy do Teatru przy Stole na norweską sztukę współczesną Jona Fosse. "Ktoś tu przyjdzie" to dramat o miłości i dążeniu do ukrycia się przed całym światem. Bohaterowie uciekają do starego domu nad brzegiem morza, w nadziei, że znajdą w nim bezpieczeństwo i przestrzeń dla swojego uczucia. Tekst sztuki, w przekładzie Moniki Grossman-Kliber, przeczytają aktorzy: Marta Kalmus-Jankowska, Michał Jaros i Krzysztof Gordon.
Opiekę reżyserską nad spektaklem sprawuje Krzysztof Gordon, natomiast prelekcję na temat sztuki, kulisów jej powstania i twórczości Fossa przygotuje opiekun artystyczny, profesor UG Małgorzata Jarmułowicz.
Jon FosseUrodził się w Vestlandii w Norwegii w roku 1959.
W 1983 roku debiutował jako powieściopisarz natomiast jako dramaturg w roku 1994 sztuką "I nigdy się nie rozstaniemy", wystawioną na Scenie Narodowej w Bergen, gdzie obecnie mieszka. Muzyczność dialogów odsyła do jego młodości gitarzysty rockowego. Fosse jest autorem wielu dramatów jak: "Syn", "Matka i dziecko", "Letni dzień", "Noc śpiewa piosenki", "Dziecko", "Odwiedziny", "Ktoś tu przyjdzie", po które chętnie sięgają wszystkie teatry europejskie. Oprócz dramatów i tekstów prozatorskich wydał także zbiory wierszy i eseje.
Otrzymał wiele nagród m.in.: Nagrodę Ibsena (1996), Nordycką Nagrodę Dramatopisarską (2000) i Nagrodę Nestroy (2000). Niemiecki periodyk "Theater Heute" uznał go za najlepszego zagranicznego dramaturga roku 2002.
"Ktoś tu przyjdzie"
Podobnie jak w innych sztukach Jona Fossego, w Ktoś tu przyjdzie celem autora jest poszukiwanie tego, co w człowieku tajemnicze, niewypowiedziane, ukryte. Ascetyczna forma, minimalizm formalny, subtelnie zarysowana sytuacja niosą ze sobą wielki ładunek emocjonalny.
Dwoje ludzi, On i Ona, kupili stary dom malowniczo położony na odludziu, na urwisku nad morzem. Mówią, że mieli szczęście, że się odnaleźli, ale wydaje się, że w ich związku jest więcej desperacji niż uczucia. "Jesteśmy sami razem, nareszcie sami" to słowa powtarzane przez dwoje kochanków niczym mantra, która ma ich uchronić przed zagrożeniami, jakie niesie świat zewnętrzny i inni ludzie. Jednak strach przed wtargnięciem obcego w ich ciasny, intymny świat zostaje zaspokojony, kiedy wymarzoną samotność we dwoje zakłócają intruzi. Pojawianie się nieznajomych staje się rysą na ich całkiem nowym, ledwo rozpoczętym życiu.
Dążenie pary do ukrycia się przed światem i ciągły niepokój czy to ma prawo się udać stanowi istotę sztuki.
Jednym z wiodących bohaterów jest także język sztuki, bardzo charakterystyczny dla tego autora, oszczędny, prosty, zarazem wyrafinowany, epatujący specyficznym rytmem, melodią, powtórzeniami, które nadają tekstom trochę hipnotyczny charakter. Jakby bohaterowie za jego pomocą niczym magicznym zaklęciem usiłowali zaczarować otaczającą ich rzeczywistość.