"Wszystko zaczęło się od Erasmusa. Podczas 2 letniej przygody w Portugalii, kierując się głosem serca, zdecydowałem się na wyjazd do Brazylii. Na Półwyspie Iberyjskim poznałem niezliczoną ilość Brazylijczyków, których codzienna postawa zdecydowanie miała wpływ na wykiełkowanie całej idei. Podczas wymiany zdecydowałem się także zaaplikować na wolontariat na Mistrzostwach Świata i tak dzień po zakończeniu studiów, autostopem wyjechałem do Madrytu, skąd po dwóch nocach przespanych na lotnisku poleciałem samolotem najpierw do Casablanci i dalej do Sao Paulo.
Mój wolontariat odbywał się w Rio de Janeiro i tam życie 21-letniego mnie było tak niesamowite, że nie wiem czy nawet książka, którą piszę (dzisiaj jest 5.01) będzie w stanie oddać te wszystkie emocje. Mam nadzieję, że zrobią to zdjęcia oraz moja opowieść! Po blisko 45 dniach od przyjazdu mundial dobiegł końca, większość ludzi wyjechała i przyszła kolej na mnie. Cel? Dojechać do Bogoty, odwiedzić kumpli poznanych podczas meczów. Czas? Jakieś pół roku. Pieniądze? Niewiele. Środek transportu? Oczywiście autostop! Nocleg? Znajomi i dalej namiot.
Pierwszym konkretnym przystankiem miało być Machu Picchu, planowałem dotrzeć tam w ciągu 2 miesięcy. Byle do Boliwii, a dalej już autobusem raz dwa do Miasta Inków. Na granicy spóźniłem się 14 minut na pociąg. Kolejny miałem za 3 dni, więc przyszło mi trochę poczekać przez co zaprzyjaźniłem się z chłopakiem z ochrony, który dał mi przewodnik po swoim kraju. Wtedy zobaczyłem, że Boliwia jest zbyt piękna żeby tylko ją przejechać, to byłby skandal, brak poszanowania dla godności tego kraju ;)! Zeszło mi zatem 2 tygodnie, zobaczyłem kopalnie srebra w Potosi, gdzie wciąż używa się dynamitu, pustynię solną Salar de Uyuni oraz kolorowe laguny w scenerii, która wygląda jak Mars.
Dalej wyprawa wyglądała już bez większego pośpiechu. Chciałem zobaczyć jak najwięcej, a każdy kraj "zrobić" jak najdokładniej. Oprócz Machu Picchu moim łupem padło także Zaginione Miasto w Kolumbii, czy Wybrzeże Karaibskie w Wenezueli. W Ekwadorze za to mój telefon padł łupem złodziei, stąd spędziłem tam zaledwie 10 dni, a w planie miałem już udać się jakimś statkiem na Galapagos!
Cała podróż zajęła mi ostatecznie 471 dni, 8 miesięcy podróżowałem bez wydania ani grosza na życie. Podczas naszego spotkania zaprezentuje Państwu najciekawsze zdjęcia i postaram się to wszystko streścić tak, żeby miało ręce i nogi. Liczę na obecność!" Tony Kososki
Tony Kososki:
Mam 23 lata, od blisko 3,5 roku żyłem poza granicami kraju. Początkowo była to wymiana w Portugalii, gdzie narodziła się i przez kolejne podróże rozkwitła miłość do autostopu, a w dalszej kolejności podróż po Ameryce Południowej. Nie straszne mi warunki klimatyczne, brak prysznica przez kilka dni, czy pieniędzy w portfelu. Liczy się przygoda i dopóki jestem młody chcę jak najbardziej korzystać z życia. Jestem inżynierem mechatroniki z Politechniki Gdańskiej i w chwili obecnej zajmuję się pisaniem książki. Dzięki podróżom znam 3 języki obce.
www.facebook.com/vailacara/vailacara.wordpress.com"Plama" Gdański Archipelag Kultury
ul. Pilotów 11, 80-460 Gdańsk
Tel. 58 557 42 47
www.plama.art.pl