Po trzech latach od wydania znakomicie przyjętego przez publiczność Solresol, Vavamuffin powraca z nowym, zaskakującym materiałem. V to najbardziej zróżnicowany album w historii Vavamuffin. Słychać tutaj dużo eksperymentu i chęci poszukiwania w brzmieniach, zmęczenia muzyczną klamrą, w którą mimowolnie zostali wpięci, nie ma tutaj pójścia na łatwiznę. V to najbardziej refleksyjna płyta w historii zespołu, która spodoba się nie tylko fanom raggamuffin/reggae. Ten krążek trafi do wszystkich, którzy cenią sobie dobrą, klimatyczną muzykę i teksty celnie opisujące rzeczywistość - można przeczytać w recenzji opublikowanej przez portal Eska Rock.
VAVAMUFFIN / V / nowa płytaMarcin "Gorg" Krasowski - głos / Krzysztof "Reggaenerator" Fląt - głos / Paweł "Pablopavo" Sołtys - głos / Rafał "Daddy Raffi" Kazanowski - gitara / Patryk "Patison" Kraśniewski - instrumenty klawiszowe / Jakub "Jahcob Jr" Kinsner - perkusja / Emil "Emili Jones" Wojtczak - bas / Dawid "Dubbist" Kałuski - sampler
folk / reggae / world - koncerty w Trójmieście
Nowe wcielenie warszawskiej grupy z jednej strony zaskoczy fanów tematyką oraz nastrojem premierowych utworów, z drugiej nie jest to na tyle odległe odejście od źródła, aby ktoś mógł poczuć się rozczarowany. Odświeżone spojrzenie na koncept Vavamuffin powinno okazać się szczególnie bliskie tym, którzy dali się porwać solowej, poetyckiej twórczości Pablopavo (zwłaszcza na zeszłorocznym, nagranym wraz z Anną Iwanek i Praczasem albumie Wir). Ten album skrzy się muzyczną różnorodnością. Rasowe produkcje grupy, w których rządzą zadziorny raggamuffin i bujający miejski dancehall mijają się niepostrzeżenie z numerami, w których jest miejsce na funk i hiphopowy scratching (Ostatnia Piosenka) czy nawet melancholijną balladę (Zostań Tu). Melancholia zresztą wydaje się kluczem do tego albumu - pod przebłyskami jamajskiego słońca, z którym obowiązkowo kojarzy się takie granie często kryje się tak naprawdę wielkomiejski środkowoeuropejski mrok - przekonywał Robert Snakowski na łamach Gazety Wyborczej.
Chociaż Vavamuffin nierozerwalnie związane jest z Warszawą, dla powstania tak intymnych, emocjonalnych kompozycji niezbędne okazało się zmienienie otoczenia. Idealnym stały się Bieszczady, gdzie pierwotna wizja V niespodziewanie została drastycznie przebudowana. Część piosenek porzucono czy też pozostawiono na okazję innego wydawnictwa, inne pojawiły się pod wpływem chwili i z miejsca trafiły na wersję ostateczną albumu. W efekcie, jak zauważył Jan Bińczycki z serwisu Onet Muzyka, na V ścierają się dwa żywioły. Imprezowe bangery sąsiadują z utworami o bardziej refleksyjnym charakterze, raczej delikatnie kołyszącymi niż bujającymi.
Dla wielu niedoścignionym wzorem w twórczości Warszawiaków zawsze będzie przebój Jah Jest Prezydentem i te osoby także odnajdą na V coś dla siebie. Jest to jednak przede wszystkim materiał bardziej dojrzały, pokazujący, że Vavamuffin nie przestaje się rozwijać nawet po trzynastu latach obecności na scenie. Pomimo tak sporego bagażu doświadczeń, który w wielu przypadkach skutkuje artystycznym zgnuśnieniem i rutyną, kapeli udaje się zachować nie tylko pasję, ale również ten unikatowy łobuzerski urok. Świadczą o tym teksty z V - pełne rewelacyjnych obserwacji, językowych sklejek i niebanalnych rymów, których pozazdrościć mogliby Vava-wokalistom najlepsi rodzimi raperzy - zapewnia Artur Szklarczyk z portalu Noisey Polska.
W Trójmieście Vavamuffin po raz pierwszy zaprezentuje utwory z albumu V na scenie Klubu Żak.