Bilety w cenie 60/70pln do nabycia: Gdynia, Salon Muzyczny PULS - ul. ul. Wójta Radtkego 47A Gdynia, Infobox - ul. Świętojańska 30 Gdańsk, Agencja Podróży - ul. Wały Jagiellońskie 2/4 Gdańsk, Sunset Travel ul. Grunwaldzka 82 (CH Manhattan) www.interticket.pl www.kupbilecik.pl
"Dobry wieczór, bo ja już śpię, sen mnie dopadł, nie wiem kiedy, gdzie" - tymi słowami wita odbiorców nowego albumu Voo Voo lider zespołu - Wojciech Waglewski. I choć Waglewski śpiewa o tym, że jest śpiący (temat snu pojawia się w niejednej piosence: np. w utworze "Pokój"), nie zwykł przecież zapadać w jesienny niedźwiedzi sen, gdyż spora część obszernej dyskografii Voo Voo ukazała się właśnie podczas tej, a nie innej pory roku, a trzecie wydawnictwo z rzędu ukazuje się w mniej więcej regularnych odstępach czasowych, płyty Voo Voo czy ubiegłoroczny album nagrany z synami ukazywały się pod koniec października. Mimo, że tytuł oraz utrzymana w ciemnych barwach okładka nawiązują raczej do późnych godzin, płyty można słuchać jak najbardziej o każdej porze dnia i nocy.
"Dobry wieczór" to płyta rockowa, ale rockująca w sposób nieszablonowy. Dużo w tym graniu przestrzeni i miejsca na improwizację, dzięki czemu muzyka nabiera jazzowego posmaku, zwłaszcza dzięki partiom saksofonu Mateusza Pospieszalskiego (partie saksofonu w zwiastującym płytę "Po godzinach" nieodparcie kojarzą mi się ze wspaniałym zespołem Morphine) oraz kontrabasu, na którym gra Karim Martusewicz. Nie ulega wątpliwości, że następca przedwcześnie zmarłego Piotra "Stopki" Żyżelewicza - Michał Bryndal jest już integralną częścią całości, doskonale odnajduje się zarówno w utworach tradycyjnie rockowych ("Dobry Wieczór", "Skrzyżowanie"), podchodzących pod hard rock ("Tli się"), czy w jazzujących, jak oparty na współpracy perkusji z konrabasem, a przy tym zawierający szaloną partię saksofonu - "Na coś się zanosi". Mocnym elementem płyty są solówki gitarowe Wojciecha Waglewskiego, który stawia na wyczucie, a nie na pozbawione emocji szpanowanie wirtuozerią, czego przykładem są pełne emocji ("Po godzinach"), ale i rockowej zadziorności solówki, jak w opartym o gwizdany motyw przewodni "Kim bym był...?".
Wojciech Waglewski przed premierą płyty zapowiadał powrót do "mantrowych form". Szczerze przyznam, że ta zapowiedź intrygowała mnie najmocniej. W dwóch utworach - przepięknym i zdobionym subtelnymi partiami gitary, najlepszym na płycie "Gdybym", z tekstem w pierwszej, polskojęzycznej części poświęconym żonie Wojciecha Waglewskiego, a także i synom oraz w mającym filozoficznie zacięcie, a przy tym i rockowego pazura "Dokąd idą" usłyszeć możemy gościnny występ pochodzącego z Azerbejdżanu artysty Alima Qasimova i jego córki Farghany. Ich orientalne, okraszone melizmatami śpiewy wraz z transową oprawą muzyczną wywołują na skórze niemałe ciarki - utwory z ich udziałem to zdecydowanie najjaśniejsze punkty albumu. Duże brawa należą się również zespołowi wokalnemu Bornus Consort, który udziela się na płycie w kilku kompozycjach.
"Dobry wieczór" to znakomity album czterech świetnych, a przy tym doskonale się komunikujących muzyków. Choć autorem muzyki i twórcą prostych, choć niebagatelnych i niepozbawionych głębszej refleksji tekstów jest Wojciech Waglewski, to absolutnie nie można powiedzieć, że jest na płycie hegemonem. Każdy z muzyków ma swoje poletko, które uprawia z pieczołowitą starannością. Także zaproszeni goście wywiązują się ze swoich zadań i odciskają swoją pieczęć na tym albumie. Transowe, mantrowe fragmenty w wykonaniu zaproszonych artystów z Azerbejdżanu przenoszą tę muzykę w inny, uduchowiony wymiar. W zamykającym płytę niemal akustycznym (perkusja pojawia się pod koniec) "Odpuść mi moje życie" Wojciech Waglewski śpiewa: "Nie wiem, co jest skutkiem, a w czym przyczyna tkwi, raczej dobre myśli wypierają te złe". U mnie myśli złe, krytyczne (do płyty przekonałem się po kilku dokładnych przesłuchaniach) zostały całkowicie wyparte przez te dobre. Poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko.